„Spulchnię ziemię na zboczu i pestkę winogron w niej złożę,
A gdy winnym owocem gronowa obrodzi mnie wić
Zwołam wiernych przyjaciół
I serce przed nimi otworzę…
Bo doprawdy – czy warto inaczej na ziemi tej żyć?” Bułat Okudżawa, Pieśń Gruzińska
Z przyjemnością testuje na sobie wprowadzane do Almy wina i sery
Przedwczoraj wróciłem z Gruzji. Wielokrotnie zastanawiałem się co tak zachwyca ludzi w tym kraju, że raz wyjechawszy wracają tam wielokrotnie, choćby wspomnieniami. Mnie osobiście też oczarowały miejsca, które odwiedziłem, widoki, ludzie i ich gościnność. Naprawdę jestem pod wrażeniem magii tego kraju, który odkrywać można za każdym razem na nowo. Kraju który otwiera się na Zachód i może dzięki temu, że nie jest jeszcze do końca otwarty, urzekać może swoją niewinnością, naturalnością i nieśmiałością.
Podczas tej wizyty miałem niewątpliwą przyjemność odwiedzić niezwykłego człowieka - Grigola Waszadze, byłego Ministra Spraw Zagranicznych, a także Ministra Kultury, szanowanego i lubianego gruzińskiego dyplomatę i polityka. Grigol z racji stanowiska przez wiele lat był związany z Rosją, posiadał także podwójne obywatelstwo – w 2010 roku otrzymał zgodę strony rosyjskiej na zrzeczenie się go. To człowiek wszechstronnie wykształcony, o bardzo szerokich horyzontach myślowych, wyważony w sądach, otwarty na świat. Trudno jednym tchem wymienić języki, którymi włada, a mówi po: gruzińsku, rosyjsku, angielsku, francusku, włosku, hiszpańsku oraz portugalsku.
Jego małżonki – Nina Ananiashvili, gruzińskiej baletnicy, nie miałem przyjemności poznać osobiście, jednak obecna była duchem. Jej międzynarodową karierę prześledzić można tuż po przekroczeniu progu urokliwego domu w centrum Tibilisi, z widokiem na starówkę. Ściany bowiem zdobią liczne fotografie baletmistrzów z Teatru Bolshoi. Robi to ogromne wrażenie, podobnie jak opowieści snute przy kolacji. Opowieści gospodarza o sympatii do Polski, Polaków, o uznaniu dla polskich polityków, znajomości z Radosławem Sikorskim, Marią i Lechem Kaczyńskimi, Bogdanem Klichem. Towarzyszyły nam anegdoty polityczne, rozważania nad historią naszych krajów, nad obecnym ich położeniem geo – politycznym, nad konfliktem rosyjsko-ukraińskim i jego ewentualnymi skutkami dla nas. Dzieliliśmy się także refleksjami na tematy biznesowe, bo Grigol jest też wziętym biznesmenem. W latach 90-tych mieszkając w Moskwie prowadził własną firmę Georgia Arts Management. W obecnej chwili także poświęca się pielęgnowaniu własnego biznesu – produkcji wina, którym cieszyć się mogliśmy podczas kolacji. Niezwykłe, tradycyjne toasty przerywały chwile skupienia nad przysmakami serwowanymi przez gospodarza. Przepyszne pomidory w ziołach, żeberka jagnięce w estragonie, wyborne chinkali – tradycyjne sakiewki z mięsem i rosołem, wyśmienite sery, sałatki, świeże zioła, którymi przegryza się pieczone mięsa, tradycyjny gruziński chleb – shoti, chaczapuri i przysmak, który mnie zaskoczył – kandyzowany arbuz o genialnie orzeźwiającej strukturze i smaku.
Gruziński toast jest urzekający, to prawdziwa sztuka. Może być przypowieścią, opowieścią, bajką, ważne by porwał za serce. Sztuka biesiadowania w Gruzji jest niepowtarzalna i sięga 8 tysięcy lat. Warunkiem koniecznym jest spotkanie przy jednym stole, wybranie spośród biesiadników tamady – prowadzącego, nie może też zabraknąć potraw i wina. Tego wieczoru zostały więc spełnione wszystkie warunki konieczne.
Jak wspomniałem, Grigol jest zręcznym biznesmenem, więc biznes był też jednym z powodów naszego spotkania. Założył winnicę Nina Ananishvili & Wine Art w regionie Kaheti – uznawanym za mekkę winiarstwa gruzińskiego. Miałem okazję ją wizytować podczas tej podróży i jestem pod ogromnym wrażeniem. Paląc cygara, smakując wyborne wina podziwialiśmy przepiękny widok na ośnieżone szczyty gór, mimo że panował 30 stopniowy upał. Nina Ananiashvili & Wine Art to winnica butikowa, nie ma tu mowy o masowej produkcji, chociaż i takie zaczynają się w Gruzji pojawiać. Grigol jednak stawia na jakość. W winnicy powstają wina ze szczepów: kisi i saperavi (St. Gregory) oraz z cabernet sauvignon, cabernet franc i malbec (La Nina). Kisi jest winem wyjątkowym, niepodobnym do żadnego innego. Ma trochę z chenin blanc, trochę z rieslinga kolorem przypominające sherry.
St. Gregory jest winem na wskroś gruzińskim z najlepszymi cechami szczepu saperavi.
La Nina to genialne połączenie cabernetów (sauvignon i franc) z malbekiem. To wino już jest genialne, ale za kilka lat na pewno jeszcze zaskoczy. To ciągle przeplatające się aromaty i smak tytoniu, kakao, świeżych owoców porzeczki i truskawek... Króluje tu właśnie szczep saperavi, który jest bazą dla większości win gruzińskich. Niesamowite, że wina gruzińskie z tej winnicy, to w zasadzie wysoka jakość bez słabych pozycji.
Na targach winiarskich często próbuję win włoskich, hiszpańskich, francuskich, raz lepszych , raz gorszych. Wina gruzińskie natomiast nie są jeszcze produkowane na masową skalę – tak jak wcześniej wspomniałem – i wyróżnia je specyficzna szlachetność.
W Kaheti spotkać można wielu turystów, ale region w przeciwieństwie do na przykład Toskanii nie jest jeszcze gotowy na międzynarodowy sukces winiarski na Zachodzie Europy, mimo, że sukces ten jest nieunikniony!
Widać jeszcze logistyczne i mentalne bariery, ale z drugiej strony swojskość, swoista przaśność tego miejsca może zachwycić. Mnie zachwyciła.
Drodzy Państwo odliczanie czas zacząć. Już w lipcu najlepsze wina, których spróbowałem podczas podróży ... do nabycia wiadomo gdzie ,)