Z przyjemnością testuje na sobie wprowadzane do Almy wina i sery
Gdy byłem dzieckiem, często wybieraliśmy się z rodzicami do lasu. Wstawaliśmy skoro świt, ubieraliśmy się ciepło i chodziliśmy godzinami w poszukiwaniu grzybów. Pamiętam jakby to było wczoraj: zapach drzew, chłód i wilgoć poranków, trzaskanie patyków pod stopami i aksamitna miękkość mchu. Słońce nieśmiało prześwitywało przez gałęzie, jakby jego promienie zawieszały się na mgle tworząc niesamowity klimat. Miałem wrażenie, że las się rusza. To robiło na mnie - małym chłopcu - niesamowite wrażenie. Nie mogłem się skupić na patrzeniu pod stopy, chłonąłem piękno tych chwil wszystkimi zmysłami. Czasem udawało mi się znaleźć kilka grzybów jadalnych, jednak najbardziej fascynowały mnie zawsze piękne, okazałe, czerwone kapelusze muchomorów.
Kiedy koszyk rodziców się zapełniał, ja wciąż przeczesywałem las metr po metrze z kilkoma grzybami na dnie mojego. Wciąż wodzony nowymi pokusami, jak na przykład wielkie mrowiska, czy jamy zwierząt, w napięciu wyczekiwałem ataku dzików lub wilków. Taką miałem wtedy fantazję.
Pamiętam, że po powrocie do domu obieraliśmy te grzyby i myliśmy je. Denerwowały mnie brązowe igły, które uparcie przyklejały się do lepkich kapeluszy. Warto jednak było się starać, bo później mama przygotowywała z nich wspaniałe potrawy.
Do dziś uwielbiam smak i zapach grzybów. Staram się jednak zbierać je sam, a jeśli kupuję to tylko te z atestem, bo od historii o śmiertelnych zatruciach można stracić apetyt. Mnóstwo mówi się też o niskiej wartości odżywczej grzybów, jednak moim zdaniem, sama tradycja ich zbierania, wspaniały smak są wystarczającym powodem, dla którego warto się wybrać do lasu.
Tegoroczna jesień nie rozpieszcza grzybiarzy. Susza spowodowała, że raczej nieśmiało pojawiały się kanie, maślaki czy kozaki. Z opóźnieniem zaczynają się też podgrzybki, prawdziwki. Nadal dość trudno o dorodne rydze. Ostatnio trochę popadało, więc jest jeszcze nadzieja na koszyki pełne grzybów.
Tak bardzo lubię ich smak, że największą przyjemność sprawia mi jedzenie ich samych, a nie jako dodatku do wymyślnych dań. Wprost przepadam za kurkami w śmietanie lub podsmażonymi na maśle z koperkiem. Uwielbiam też podsmażone na chrupiąco rydze. Kocham ten smak i prostotę, bo w tym przypadku więcej znaczy mniej.
Jeśli mam ochotę na grzyby w wersji bardziej wykwintnej, stawiam na włoskie dodatki. Do rydzów podsmażonych na oliwie dodaję rozmaryn i włoski boczek - pancettę lub pikantne salami z Kalabrii, wszystko podane z gnocchi smakuje wybornie.
Zbliża się weekend, zapowiada się słoneczna sobota, więc z pewnością wybiorę sie do lasu, po grzyby... i wspomnienia z dzeciństwa.