Andrzej Łapicki długo funkcjonował w życiu publicznym, będąc profesorem i rektorem szkoły teatralnej, czy prezesem ZASP-u, ale stosunkowo krótko w świecie realnej polityki – jako poseł z ramienia Komitetu Obywatelskiego „Solidarności” w Sejmie zwanym kontraktowym, w ramach Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego.
prawnik, b. Prezes Trybunału Konstytucyjnego, Uczelnia Łazarskiego
Przewodniczył komisji kultury – przyszło mu zatem mierzyć się w parlamencie ze sprawami, które w tamtym czasie do pierwszoplanowych nie należały. Swoją drogą – czy kultura kiedykolwiek była w centrum uwagi polityków?… Może w czasach minionych, kiedy traktowano ją jako narzędzie walki o rząd dusz.
Wystarczyło jednak tylko by artysta na chwile wychylił się z przypisanych mu ram, aby szybko przekonał się gdzie jest jego miejsce. Nawet afisz imprezy kulturalnej, ba zwykły nekrolog, musiały być przecież zatwierdzone przez cenzurę – czego już dzisiaj prawie nie pamiętamy.
Ten krótki epizod polityczny w swoim życiu wielki aktor miał podsumować uwagą, że w tym świecie trzeba być albo sk…synem albo… idiotą. Dosadnie opisana obserwacja nie rozmija się z prawdą. Zwykłem ujmować to nieco tylko inaczej w trakcie konwersatoriów ze studentami, mówiąc, że aby być skutecznym w polityce trzeba być albo absolutnym cynikiem, albo kimś o bardzo silnie uświadomionych, autentycznie przeżywanych i ugruntowanych wartościach. Reszta nieszczęśników błąka się pomiędzy tymi biegunami i najczęściej spala w łuku pomiędzy tymi elektrodami bez większych sukcesów na tym polu.
Ta druga kategoria ludzi polityków ma wiele wspólnego z postawą idioty tak jak to opisał Dostojewski, ale czasami owym idiotom coś się jednak udaje. Może czasami te dwie postawy się łączą i wtedy mamy do czynienia z niezwykle rzadkim zjawiskiem prawdziwego męża stanu? - który potrafi być skuteczny w świecie co do którego zasad nie ma złudzeń i potrafi poruszać się według jego praw, ale jednocześnie potrafi jakimś swoim tylko sposobem nie uświnić się. Może był to Aldo Moro, pewnie generał de Gaulle, chyba na pewno Konrad Adenauer. Miałbym zasadnicze kłopoty ze wskazaniem dalszych przykładów – szczególnie na naszym gruncie.
Na pewno nie byli osobami takiego formatu ani Piłsudski, ani Dmowski, zdecydowanie też i Paderewski, o którym Marszałek mawiał, że jest człowiekiem o wielkim sercu i głowie dziecka. Może w XIX w. dorastał do tego poziomu ks. Adam Jerzy Czartoryski, ale w końcu co musi się znowu takiego nadzwyczajnego udało? Widziałem kilka lat temu na własne oczy w kaplicy pogrzebowej Czartoryskich w Sieniawie przy jego trumnie wieniec od ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej z napisem: twórcy nowoczesnej dyplomacji rosyjskiej w dwusetlecie jej powstania…
Pamiętam, oczywiście wiele ról Andrzeja Łapickiego – szczególnie z teatru telewizji i filmu - któż się nie poddawał urokowi tej szlachetnej postaci, ale w ostatnich dniach myślę najczęściej, że kojarzył mi się będzie po wsze czasy raczej z cytowaną wyżej uwagą o świecie polityki - trafnym spostrzeżeniem podszytym wprawdzie goryczą, ale bardzo przenikliwym.
A tak na marginesie: nie sadzę, żeby w dobrze zorganizowanym państwie potrzebne było odrębne ministerstwo kultury. Konieczne są z pewnością apartyjne urzędy centralne i odpowiednie agencje dbające o te sfery niezbędnej działalności państwa, które z istoty swojej powinno służyć kulturze, jako przestrzeni dla życia ukierunkowanego na godność, a polityczne funkcje ministra kultury powinni po prostu przejąć wszyscy bez wyjątku ministrowie z premier na czele.
Już widzę gdzie zostałbym przez pana Andrzeja zakwalifikowany…