Czas porzucić mit, że droższe bilety to więcej pieniędzy w miejskiej kasie. Chcę zachęcić warszawiaków i warszawianki do korzystania z komunikacji publicznej. Sam lepszy tabor nie wystarczy.
Joanna Erbel - kandydatka na prezydentkę Warszawy, socjolożka, miejska aktywistka.
Tramwaje coraz ładniejsze, a ludzi w nich coraz mniej. To efekt niekonsekwentnej polityki transportowej polskich miast. Nawet jeśli inwestuje się rozwój infrastruktury i tabor, często zapomina się o tym, że tramwaje, autobusy czy metro mają przede wszystkim być dostępne dla ludzi.
Tymczasem bilety są za drogie. W ciągu ostatnich trzech lat ich ceny w polskich miastach wzrosły średnio o ok. 25%, pisze “Forbes”. W Warszawie w efekcie trzech podwyżek cena 20-minutowego biletu wzrosła z 2 zł do 3,40 zł,czyli aż o 70%. Podwyżki miały swoje konsekwencje i nie były to większe wpływy do budżetu, ale odpływ pasażerów. Jak pokazują nowy raport GUS, z transportu zbiorowego skorzystało o 6% mniej pasażerów niż przed rokiem - najmniej od 10 lat.
Przed takimi konsekwecjami ostrzegałam przed rokiem jako Pełnomocniczka inicjatywy "Stop podwyżkom cen biletów ZTM”. Zebraliśmy wtedy ponad 18 tys. podpisów pod obywatelskim projektem uchwały cofającym podwyżki cen biletów. Niestety, miasto zignorowało nasz głos. Społeczny projekt przepadł dwoma głosami - radnych SLD, w tym Sebastiana Wierzbickiego, który razem z partyjnym kolegą opuścił salę podczas głosowania.
Podczas naszej kampanii ostrzegaliśmy, że wyższe ceny biletów to mniej podróżnych w transporcie publicznym, czyli więcej samochodów na ulicach Warszawy oraz niższe wpływy do budżetu miasta. Dobra, zrównoważona polityka transportowa powinna zachęcać kierowców do przesiadania się do komunikacji publicznej - komfortowej i będącej rozsądną alternatywą dla samochodu.
Dlatego w moim programie wyborczym proponuję przyznanie bezwzględnego priorytetu komunikacji publicznej oraz zmiany w taryfie biletowej: obniżkę ceny najtańszego biletu - 20 minutowego - do 2 zł. Niemożliwe? Wręcz przeciwnie. Ostatnie podwyżki cen spowodowały spadek wpływów ze sprzedaży biletów. Tańsze bilety to więcej pasażerów i mniej samochodów na ulicach. Skorzystają na tym nawet ci, którzy z różnych względów nie mogą zrezygnować z poruszania się autem - zmniejszą się korki i na drogach zrobi się luźniej.