Myślę, że co do zasady wszyscy się z grubsza zgadzamy, że źródłem większości obecnych problemów na świecie jest źle funkcjonujący kapitalizm. Nie potrafię ocenić, czy to kapitalizm sam w sobie jest niedobry, czy tylko obecnie obowiązująca spotworniała forma tego systemu, niemniej to niesprawiedliwy podział dóbr w społeczeństwach i między społeczeństwami powoduje ciągłą eskalację napięć i wzrost agresji międzyludzkiej.
Przeczytałam w ostatnich dniach książkę „Nie dla zysku. Dlaczego demokracja potrzebuje humanistów” napisaną przez amerykańską panią filozof Marthę C. Nussbaum. Pani autorka stawia tezę, że z powodu nakierowania systemów edukacyjnych różnych państw na nauczanie przedmiotów ekonomicznych i technicznych potrzebnych do wypracowywania zysku przez korporacje, zaniedbywane są dziedziny humanistyczne i artystyczne mające miękki i długoterminowy, acz bardzo istotny wpływ na wykształcanie w obywatelach empatii i umiejętności dialogu.
Łatwo taką tezę ofukać, bo przecież dookoła siebie mamy samych polemistów, spędzających długie godziny na wypisywaniu w internecie komentarzy dotyczących wszystkich możliwych zagadnień. Cóż jednak z tego, jeśli te komentarze często sytuują się gdzieś obok logiki, a na dodatek bywają po prostu okrutne? W skrócie chodzi o to, że edukacja humanistyczna powinna kłaść nacisk na logikę i wykształcanie wyobraźni. Logiki miałaby nauczać metodą sokratejską. Może pamiętacie, że Sokrates przechadzał się po Atenach i poprzez zadawanie pytań wytykał obywatelom tego demokratycznego przecież polis błędy w rozumowaniu w taki sposób, że stawały się one dla nich czytelne i niewarte popełniania w przyszłości. Drugim elementem kluczowym dla budowania świadomego obywatelstwa jest nauczanie empatii wobec każdego, czy jest to gej, czy ksiądz, czy taksówkarz, czy celebryta. Do tego niezbędna jest sprawna wyobraźnia, która pozwala na wczucie się w położenie drugiej osoby, zrozumienie jej światopoglądu, jej problemów, nadziei i obaw, a przede wszystkim tego, że jest żywa. Czy tego chcemy, czy nie wszyscy jesteśmy podobnymi do siebie ludźmi, a różnimy się w szczegółach i położeniu na drabinie społecznej. Żeby sobie pomagać potrzebujemy empatii. Zamiast ciągle gadać o wykluczeniach, wkluczajmy się nawzajem, próbujmy sięgać dalej niż czubek własnego nosa. Taka jest propozycja.
Problem z wdrożeniem tego rodzaju edukacji polega na tym, że wymaga ona miękkiego i długoterminowego wysiłku ze strony wielu osób, który nie przekłada się jeden do jednego na zysk w PLN-ach.
Inną rzeczą jest to, czy w Polsce to akurat system edukacji jest najbardziej nieprawidłowy. Ja chodziłam do świetnych szkół humanistycznych i uważam, że jestem osobą o ponadprzeciętnym poszanowaniu do zasad logiki i empatii. Nie mam nic do zarzucenia swoim nauczycielom, a jeśli mam to stosunkowo niewiele (chociaż oczywiście zawsze mogłoby być lepiej). Mam za to bardzo wiele do zarzucenia mediom. W ostatnich latach media wykonały wielką pracę, żeby podzielić społeczeństwo. Ustawicznie manipulują one ludzkimi emocjami, odwołują się do najniższych instynktów, wyświetlają miliony perswazyjnych, kłamliwych reklam oraz prezentują niskiej jakości treści, tłumacząc, że „jak będzie mądre, to nikt nie zrozumie”. A przecież z mediami obcujemy ciągle, jesteśmy codziennie poddawani ich wpływowi. Dlatego ważnym jest, żeby wreszcie zaczeły one poczuwać się do pełnienia misji, niezależnie od tego czy mają status własnościowy państwowy, czy prywatny.
Humaniści wykształceni według modelu pani Marthy C. Nussbaum na łamach mediów są zaś po to, żeby budować mosty zamiast murów między odbiorcami. Budowanie zaś mostów zamiast murów jest po to, żeby obniżyć poziom niewiedzy, a co za tym idzie poziom lęku w społeczeństwie. Duży poziom lęku rodzi agresję, mały poziom lęku powoduje otwarcie na drugiego człowieka i do tego należy dążyć w pracy dziennikarskiej, jak i każdej innej. Tego bowiem wymaga świadome obywatelstwo, za które nikt nie płaci w PLN-ach, może się za to okazać, że nabijamy sobie w ten sposób punkty popularności u Pana Boga w niebie.