Co najbardziej boli w dyskusji o uchodźcach. I co jest w niej najważniejsze. Najbardziej boli mnie w rozmowie o uchodźcach wymazanie całego ludzkiego wymiaru ich obecności między nami i zmiażdżenie ich pod hasłem zagrożenia. Uchodźca równa się terrorysta, głosi propaganda PiSu.
Zastanówmy się, co jest bardziej prawdopodobne. Czy to, że jeden z uchodźców lub jego dziecko dokona w przyszłości zamachu terrorystycznego, czy też to, że zostanie dobrym lekarzem (których w Polsce brakuje) i uratuje wiele żyć? Być może ktoś z przyjętych uchodźców wezwie policję, kiedy Twojego syna zaatakują dresy z osiedla, inny przyjęty uchodźca wda się z nimi w bójkę. Córka jednego z nich stanie się przyjaciółką Twojej wnuczki, będą nierozłączne, a potem pokłócą się o chłopaka. I może kiedyś wyjaśni Wam, dlaczego w ich kulturze nosi się chustę. Ktoś z nich spowoduje wypadek na drodze, ktoś inny - również przyjęty do nas uchodźca - zginie w wypadku spowodowanym przez Polaka. Ktoś się w Polsce ożeni, ktoś inny rozwiedzie. Ktoś napisze nagradzaną na świecie książkę, w której opowie o doświadczeniu transkulturowości. A ktoś inny popełni przestępstwo skarbowe. Przyjmując ich doświadczymy wszystkich dobrych i złych emocji, związanych z kontaktem z drugim człowiekiem, choć ich zakres będzie szerszy, niż w przypadku kontaktu z ludźmi nam podobnymi. Bo czasem poczujemy się nieprzyjemnie a innym razem pozytywnie zaskoczeni z doświadczania innej kultury. Czasem będziemy zachwyceni, czasem rozczarowani, swoją innością wzbudzą i naszą ciekawość, i lęk. Będą wśród nich dobrzy i źli, sprytni i niezaradni, pracowici i roszczeniowi. Bo każdy człowiek to cały wszechświat, niezależnie od tego, czy pochodzi z Europy, z Bliskiego Wschodu, Afryki, czy innego miejsca na świecie.
Nie można rzeczywiście ze stuprocentową pewnością wykluczyć, że wśród kilku tysięcy uchodźców przyjmiemy bojownika państwa islamskiego, choć jest to niezwykle mało prawdopodobne i w dużej części zależne od pracy funkcjonariuszy naszych służb. Nie można też wykluczyć, że przyjedzie do nas terrorysta, który nie będzie przyjętym przez nas uchodźcą, ale przyjedzie z któregoś z krajów Bliskiego Wschodu. Nie można również wykluczyć, że radykalnej ideologii islamskiej odda się Polak z dziada, pradziada i dokona zamachu. Czy wiedząc o tym, że z dowolnego miejsca na Ziemi może przyjechać do nas terrorysta (który niekoniecznie musi być obywatelem jakiegokolwiek państwa, w którym wyznaje się islam) zamykamy granice? Nie. Czy wiedząc o tym, że wcale niemała grupa Polaków w przyszłości zabije, pobije lub zgwałci - czy profilaktycznie zamykamy wszystkich w areszcie domowym? Nie. Jeśli pomyślałeś właśnie o tym, że Polacy, Europejczycy nie dokonują zamachów terrorystycznych, to pomyśl o Andersie Breiviku, pomyśl o bojownikach ETA, IRA i innych jak najbardziej europejskich organizacji. Pomyśl o strzelaninach w amerykańskich szkołach i o tym, kto był zabójcą.
Mówi się ostatnio często o tym, że terrorystami zostają imigranci w drugim pokoleniu. Dla przeciwników przyjęcia uchodźców do Polski jest to dodatkowy argument, zdają się przekonywać, że dzisiejsze przyjęcie osób uciekających przed wojną jutro lub za dwadzieścia lat spowoduje zagrożenie dla kogoś z naszych najbliższych. Rzeczywiście, nie można zamykać oczu na błędy popełnione przez państwa europejskie w polityce przyjęcia imigrantów. Pozwolono na gettoizację, w niewystarczającym zakresie udała się ich asymilacja.
Ale przyczyną dzisiejszej fali zamachów nie jest błędna polityka imigracyjna. Przyczyną dzisiejszej fali zamachów jest powstanie tzw. Państwa Islamskiego, a przyczyną powstania Państwa Islamskiego jest cały ciąg zdarzeń, które rozpoczęły się uzbrojeniem Talibów w Afganistanie. Wojna w Iraku, kolejne interwencje w krajach muzułmańskich, ogromna liczba ofiar cywilnych w tych krajach doprowadziły do powstania środowisk wrogich kulturze zachodniej i ich radykalizacji. I nie mówię, że jesteśmy sobie winni. Mówię, że mamy do czynienia z nałożeniem się procesów, które rozwijają się przez dziesięciolecia i w pewnym momencie osiągają punkt kulminacyjny. Dlatego proste ektrapolowanie tego zjawiska na kolejne pokolenia i przekonywanie, że za dwadzieścia lat ten sam proces miałby się powtórzyć w Polsce jest po prostu głupie.
Co jest natomiast najważniejsze w debacie o uchodźcach a wciąż słabo dostrzegane w naszym kraju? Otóż sprawa uchodźców jest przez rząd PiSu traktowana tylko i wyłącznie jako mechanizm utrwalenia władzy tej partii. Strach przed uchodźcami został wykreowany dlatego, że społeczeństwo obezwładnione strachem jest bardziej podatne na manipulowanie nim. Im większe odczuwamy zagrożenie, tym chętniej konsolidujemy się wokół tych, którzy posiadają władzę, bo władza ta kojarzona jest z możliwością zapewnienia nam bezpieczeństwa. Im bardziej chcemy, żeby ktoś zapewnił nam bezpieczeństwo, z tym mniejszym zaniepokojeniem godzimy się na odebranie nam części naszych praw w przekonaniu, że dzięki temu uchronimy się przed zagrożeniem. I kiedy przerażeni wizją zamachu zgodzimy się już na większą inwigilację, okaże się, że jest to niewystarczające narzędzie i władza zażąda więcej. Aż przyjdzie taki moment kiedy okaże się, że zamiast zapewnienia nam bezpieczeństwa odebrano nam prawa, swobody, poddano nieustającej kontroli, ubezwłasnowolniono. Ogłupieni strachem nawet nie zauważymy, że władza udając, że ofiaruje nam bezpieczeństwo - w rzeczywistości ubierze nas w kaftan bezpieczeństwa.
Po rozmowie z Synem zdecydowałam się dodać jeszcze jeden temat. Powszechnie przywoływanym argumentem na rzecz nieprzyjmowania uchodźców jest fakt, że w Polsce jest blisko milion imigrantów z Ukrainy. Otóż zasłanianie się obywatelami Ukrainy pracującymi w Polsce to celowe przeinaczenie, bezwstydne moralnie. Ukraińcy przyjeżdżają do Polski, żeby u nas pracować. Jako społeczeństwo, korzystamy na ich pracy, płacimy im mniej niż naszym obywatelom, często wymagając więcej. Podobnie ma się sprawa m.in. z Turkami w Niemczech, czy Marokańczykami we Francji. Przed imigrantami otwieramy drzwi, bo ich potrzebujemy, ich praca jest dla nas cenna i obie strony na tej relacji korzystają. Dlatego ogromna grupa Polaków została imigrantami w Wielkiej Brytanii i innych europejskich krajach.
Przyjęcie uchodźcy oznacza natomiast coś zupełnie innego. Oznacza, że otwieramy swój dom dla osoby, która niejednokrotnie straciła cześć lub cały swój majątek, jest wyniszczona sytuacją w swojej ojczyźnie, trudami ucieczki i oczekiwania w obozie przesiedleńczym, przeszła przez traumę. To osoba, której najpierw musimy pomóc stanąć na własnych nogach a dopiero potem możemy spodziewać się jej włączenia w normalne funkcjonowanie społeczeństwa. Przyjęcie imigranta to relacja wzajemnych korzyści; przyjęcie uchodźcy to postawa pomocy.
Mamy w historii czas, kiedy pomagano Polakom. Może zdarzyć się w przyszłości, że będziemy potrzebowali pomocy. Jak usprawiedliwić fakt, że dziś odmawiamy pomocy potrzebującym? Naprawdę nie wiem...