Wczoraj na konferencji prasowej Minister Elżbieta Rafalska poganiała samorządy, by szybciej wydawały decyzje w sprawie przyznawania 500 zł na drugie dziecko. Coraz głośnej jest z kolei o patologiach, które ta "pomoc" wywołuje.
Pisałam kiedyś gorzko o nagłym nawrocie miłości macierzyńskiej do dzieci pozostających w domach dziecka. Rodzice mamieni wizją 500 zł starali się wyciągnąć je z ośrodków. Nie trzeba być jasnowidzem, by wiedzieć dlaczego.
Pierwszy efekt 500+ to pijaństwo. Jak mówią pracownicy Miejskich Ośrodków Pomocy Rodzinie, "piją ci, co zawsze, tylko, że więcej". Nie wiem czy Pani Minister i Pani Premier mają tego świadomość, ale do tego właśnie prowadzi polityka dawania ryby, a nie wędki. Przy czym chciałoby się tę politykę nazwać "dawaniem pół litra, a nie wędki".
Może warto by samorządy jednak wnikliwiej analizowały wnioski i wydawały decyzje. Przykładowo dwóm matkom z Wąbrzeźna w woj. kujawsko-pomorskim odebrano pieniądze z programu "Rodzina 500 plus" - jedna się zataczała, a druga kładła na ulicy.
Czy tak ma wyglądać "nowy pisowski człowiek"? Czy do indoktrynacji światopoglądowej i wpływania na politykę historyczną w edukacji, należy dorzucić jeszcze uzależnianie ludzi od alkoholu? Podobne praktyki stosowano wobec chłopów pańszczyźnianych, którzy byli rozpijani w karczmach należących do szlachty. Żeby nie podskakiwali.
Drugi przewidywany efekt, to dezaktywizacja zawodowa. Wiem, że dotyczy ona najniższych i najgorzej płatnych stanowisk. Ale uzależnianie się od zasiłku jest dużo gorsze niż jakakolwiek aktywność na rynku pracy. Dopóki pracujemy zawsze mamy szansę i nadzieję, by osiągnąć coś więcej i lepiej. Siedząc w domu i pobierając dodatkowe kilkaset złotych, wpadamy w spiralę wyuczonej bezradności.
Prawo i Sprawiedliwość z uporem maniaka zaklina rzeczywistość twierdząc, że 500+ to nie pomoc socjalna, ale narzędzie do poprawy dzietności oraz wzrostu gospodarczego poprzez wpływanie na popyt wewnętrzny. Chciałabym zobaczyć na to dowody. Na razie wynik PKB za pierwszy kwartał zbliżył nas do Węgier i Grecji. Ale wtedy nie wypłacano jeszcze 500 zł, więc zobaczymy.
Jedno jest pewne - poprawie dzietności służyłoby dofinansowanie do in vitro, którego brakuje, a nie "butelkowe".