Problem hejtu internetowego dotyczy w gruncie rzeczy nas wszystkich. Zarówno osoby działające publicznie, jak i dzieci, młodzież, firmy, czy zwykłych użytkowników internetu. Przedstawiliśmy propozycję jego rozwiązania. Niestety PiSowi najwyraźniej opluwanie w sieci jest jak najbardziej na rękę.
Autorzy obraźliwych komentarzy czują się bezkarni, bo internet daje im dużą anonimowość.
Według ostatnich badań Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej, instytucji działającej przy Ministerstwie Cyfryzacji, 32 proc. polskich nastolatków było wyzywanych w internecie, co piąty był poniżany i ośmieszany, a co dziesiąty szantażowany. Eksperci zwracają uwagę, że jeszcze dramatyczniej wyglądają te dane, gdy nastolatki opowiadali o swoich znajomych. 58 proc. osób twierdzi, że było świadkiem poniżania i ośmieszania znajomego w sieci, a 59 proc. – jego wyzywania.
U wielu młodych ludzi agresja w sieci przenosi się do świata rzeczywistego. Coraz głośniej jest o przypadkach samobójstw osób, które nie były w stanie wytrzymać tej presji. Hejt w sieci napędza hejt w realu. Za obrażanie posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring-Wielgus były już ksiądz Międlar został ukarany przez sąd. Jednak to wyjątkowy przypadek. Większości obrażanie innych uchodzi na sucho.
Propozycja Nowoczesnej zmierzała do tego, by przeciwdziałać negatywnemu zjawisku obecności w przestrzeni internetowej wypowiedzi, które mają charakter zniesławiający lub znieważający. Nie tylko w polityce. Bo jak już powiedziałam ta ustawa nie obejmuje wyłącznie polityków, ale wszystkich obywateli, osób prywatnych, dzieci, młodzieży, firm.
Obecnie osobę, która naruszy nasze dobre imię w internecie, możemy „ścigać” dwiema drogami: cywilną i karną. W przypadku postępowania karnego, to policja ustala dane osobowe hejtera. Gdy zaś chcemy go pozwać na drodze cywilnej, sami powinniśmy znać imię i nazwisko pozwanego - co w praktyce jest niewykonalne lub bardzo trudne do wykonania.
Zgodnie z naszym projektem dane oskarżonego pozwanego będzie ustalał sąd. Warunkiem złożenia pozwu jest konieczność złożenia oświadczenia, że powód — ani wcześniej, ani później — sam nie naruszył dóbr osobistych anonima. Czyli że nie wziął udział w dyskusji, w której pod wpływem emocji albo z wyrachowania samemu dogryzał pozwanemu. W projekcie chodzi o te sytuacje, w których jesteśmy po prostu obrażani i nie wchodzimy w polemikę z obrażającymi.
Po drugie, musimy też złożyć oświadczenie o podjęciu próby powiadomienia pozwanego o planowanym pozwie. Czasem to ostrzeżenie wystarczy, co też jest pewną wartością.
Nasz projekt był uniwersalny i apolityczny. Był nowoczesny. Wychodził naprzeciw społecznym oczekiwaniom. Sprzeciwił mu się PiS. Pewnie się boją, że wyszłoby na jaw, kto stoi za armią hejterów i trolli.