W najbliższym tygodniu w Sejmie głosowany będzie rządowy projekt „Mama plus”. Zakłada on, że kobiety, które urodziły i wychowały czworo lub więcej dzieci (a także nigdy nie pracowały), będą mogły liczyć na comiesięczną emeryturę w wysokości 1100 zł brutto. Pieniądze będą wypłacane od 1 marca.
Projekt tej ustawy mocno podzielił Polki i Polaków. „To polityka naklejania plastra na chore ciało”, „Ta ustawa jest wykluczająca i dyskryminująca w stosunku do ojców”, „O rety, ale jestem głupia, latam do pracy na 8 godzin, a potem ogarniam drugi etat w postaci dzieci i domu” – to tylko niektóre z komentarzy, które pojawiły się wśród ekspertów i w Internecie.
A gdy na to spojrzymy na chłodno, bez emocji?
Po pierwsze, ta ustawa sankcjonuje tradycyjny model rodziny, w której ojciec zarabia a matka siedzi z dziećmi w domu. Idzie ona na przekór wszystkim trendom, które stawiają na aktywizację kobiet na rynku pracy. Dość wspomnieć, że już teraz polskie kobiety są mało aktywne zawodowo – w wieku 15-64 pracuje ich 59% - w Skandynawii - ponad 70%.
Gdy dołoży się do tego obniżony wiek emerytalny, to ta aktywność będzie jeszcze niższa. Spowoduje ubóstwo wśród emerytek, ponieważ przechodząc wcześniej na emeryturę dostaną niższe świadczenie.
Po drugie, z niezrozumiałych powodów rozwiązania zaproponowane w ustawie wykluczają mężczyzn. Owszem, będą oni mieli prawo do świadczenia po osiągnięciu 65 lat, pod warunkiem, że wychowali co najmniej czworo dzieci, a matka zmarła bądź je porzuciła. Ale dlaczego pod tymi warunkami? Przecież podział obowiązków w domu to może być ich wspólna decyzja. Skoro po rozwodzie mężczyzna ma płacić alimenty kobiecie, która nie pracowała, bo zajmowała się domem, bo to była ich decyzja, to dlaczego zostawiamy mężczyznę bez pomocy, gdy nie ma emerytury wypracowanej? Trzeba być konsekwentnym.
Po trzecie, tak jak większość projektów PiS, ustawa nie ma wiele wspólnego ze sprawiedliwością. Co z kobietami, które z ogromnym wysiłkiem godziły pracę zawodową i wychowywanie dwójki, trójki, a nawet czwórki dzieci? Przecież takie rodziny tym bardziej zasługują na docenienie ich ze strony państwa. Dlaczego praca plus wychowanie (czyli druga praca) są mniej wartościowe niż samo wychowywanie dzieci?
Jeżeli PiS chce wprowadzić kolejny program socjalny, to bardziej sprawiedliwe byłoby gwarantowane minimalne świadczenie dla wszystkich. Tymczasem po raz kolejny próbuje utrzymywać, że jest to program demograficzny.
Demografię musimy ratować teraz! Program emerytalny „Mama plus”, jeżeli w ogóle zacznie oddziaływać na demografię, to stanie się to za minimum 30 lat. Już teraz można w inny sposób oddziaływać na wzrost urodzeń. Bezpłatne przedszkola, żłobki, dofinansowania dla opiekunek. Odciążenie pracodawców w kosztach pracy przy zwolnieniach lekarskich kobiet w ciąży. Elastyczny czas pracy po urodzeniu - zarządzanie tym czasem pracy przez matki (promocja takiej aktywności zawodowej - stopniowego powrotu do pracy dla tych kobiet, które chcą).
Mówi się, że łatwiej (i taniej) jest zapobiegać niż leczyć. Lepiej mieć społeczeństwo aktywne i pracujące, niż utrzymujące się z zasiłków. Projekt „Mama plus” będzie miał negatywny wpływ na aktywizację zawodową kobiet i mocno odroczony w czasie wpływ na demografię (jeśli w ogóle). Ale zbliżają się wybory i rozdawanie nie swoich pieniędzy będzie w najbliższych miesiącach coraz popularniejsze.