"Jozef Kapustka - pianista, który lubi łazić po Księżycu". Wybrane fragmenty wywiadu dla magazynu Muzyka21 z czerwca 2013 roku. Poruszona została m.in. tematyka kulturalnej "clash of civilisations" według S. Huntingtona.
- (...) W 2004 znalazłem się w południowej Algerii w scenerii jako żywo przypominającej tę z pięknego i mądrego filmu "Ludzie Boga", wokół trwała widoczna ofensywa wojsk rządowych przeciwko ukrywającym się w okolicznych grotach salafistom z tzw. "grup walki i kazania", a jak wiadomo takie okoliczności sprzyjają wszelkiego rodzaju rozmyślaniom (...)
- Na płycie są nagrane pana kompozycje (płyta "Improvisations with Bashir" DUX 0942 została nagrana we współpracy z artystami z Iranu - JK) (...)
- Materiał na płycie zgodnie z transową tradycją muzyki wschodniej, jest całkowicie improwizowany (...) Można tam znaleźć twórczo rozwinięte elementy praktyk takich jak taqsim, maqam, wokalny avaz, perskiej i arabskiej tradycji instrumentalnej. Jeżeli chodzi o estetykę całości, to utrzymana jest ona na poziomie czegoś, co nazwałbym "kontrolowanym bezdechem", a co w zachodniej terminologii określilibyśmy jak "affanato", oraz właściwym dla kultury artystycznej Bliskiego Wschodu strachem przed pustką, co razem daje ten specyficzny, natychmiast rozpoznawalny koloryt, którego ważnym składnikiem jest przeładowanie zarówno formą jak i treścią, niekoniecznie niosące jakieś konkretne przesłanie. Jeżeli już tak się dzieje, to jest to przesłanie o charakterze religijno-ekstatycznym, wręcz zmysłowo-erotycznym, co może wydawać się zaskakującym na pierwszy rzut oka, jako że w żadnej innej kulturze poza kulturą islamu obsesja ciała z jednej strony i jego negacja z drugiej nie przekłada sie tak silnie na wykładnię tożsamości artystycznej. Narracja, w której rytm traktowany onomatopeicznie podtrzymuje delikatne pajęczynki wschodnich melopei ma miejsce na kilku poziomach. Muzyka ta nie ma ani początku ani końca, może pojawiać się i znikać w najzupełniej dowolnym momencie (...) Jeżeli chodzi o pokrewieństwa lub coś z czym zachodni odbiorca może się w jakiś sposób zidentyfikować, to w muzyce Orientu dostrzegam rodzaj melancholii bardzo zbliżony do tej obecnej w muzyce baroku.
- Jest to pana fascynacja - ogólnie rzecz ujmując - Orientem, kulturą arabską i perską?
- Z jednej strony na pewno tak, jako że 'opus magnum' tych obu kultur to dla postronnego odbiorcy zachodniego wciąż 'terra incognita', z drugiej zaś to wyraz chęci budowania pomostów porozumienia poprzez bezpośrednie kontakty i współpracę artystyczną, z dala od medialnych manipulacji. To również chęć zwrócenia uwagi na tragedię coraz bardziej bezpłodnego świata islamu. Mimo całej swej ekspansywności, tkwiący w obskurantyzmie i rzeczywistości magicznej świat ten jest rozrywany krwawymi, niekończącymi się wojnami wewnątrzkonfesyjnymi i nie potrafi wypracować innego niż konfrontacyjne stanowiska wobec cywilizacji zachodniej. Z drugiej strony jest cywilizacja zachodnia, przeżywająca głęboki kryzys tożsamości, pędząca donikąd, a w swoim stosunku do świata islamu oscylująca trójbiegunowo: między błogosławioną ignorancją, retoryką naiwnej poprawności politycznej i najzwyklejszym rasizmem. Ale chyba przede wszystkim zasadniczą motywacją, pomijając fascynacje estetyczne, była chęć burzenia granic, w pierwszym rzędzie tych w głowach i w umysłach, co jest mi dziełem szczególnie bliskim (...)
- Oprócz muzyki znajduje pan w swoim życiu czas na różne pasje?
- Ależ oczywiście (...) Lubię łazić po Księżycu, to znaczy wertować zdjęcia NASA. Wie pan, że według niektórych mogą tam znajdować się przysypane kosmicznym pyłem miasta dawno wymarłych, pozaziemskich cywilizacji? Polecam zdjęcia z japońskiego Lunar Orbiter, w szczególności krateru Izsaak Delporte (...)