Zamordowanie przez Craiga Hicksa trójki młodych muzułmanów w Chapel Hill, w Karolinie Północnej wywołało debatę na kilka niezwykle ciekawych tematów. Czy to ateizm popchnął Hicksa do zabójstw? Czy muzułmanie mogą czuć się mniej bezpieczni w otoczeniu ateistów? Doszło nawet do postawienia pytań o odpowiedzialność nowych ateistów (w tym Richarda Dawkinsa) za tę zbrodnię. Czy jednak nie inne pytania powinniśmy zadawać?
Dyskusje na temat tego, co popchnęło Hicksa do zabicia z zimną krwią trójki młodych, mających całe życie przed sobą ludzi wciąż nie cichną. Niezwykle szybko dominującą w mediach tezą została ta, jakoby Hicks motywowany był swoim ateizmem, któremu wyraz dawał np. postami umieszczanymi na swoim profilu Facebook. Prominentnym przykładem przywoływanym początkowo był jeden wpis, w którym Hicks zastanawiał się co może przynieść pokój na Bliskim Wschodzie i po chwili wahania sam sobie odpowiedział, że jest to ateizm. Nie było w nim słowa o przemocy, słowa o zabijaniu, słowa o „nawracaniu”. Ale przeświadczenie, że Hicks był agresywny, czy też wojujący w swoim ateizmie szybko stało się powtarzanym hasełkiem mającym udowodnić, że jego motywacja była „parareligijna” (wniosek z tego był taki, że ateizm przedstawiany był jako ruch parareligijny).
Konkurencyjna teza tłumacząca postępowanie Craiga Hicksa była też pierwszym opisem tej nudnej, zdaniem mediów sprawy. Otóż przez pierwsze 19 godzin cała historia była jedynie nudnym przykładem kłótni pomiędzy sąsiadami o miejsce parkingowe. Te 19 godzin wciąż jest przywoływane jako przykład podwójnych standardów mediów i celowego bagatelizowania przemocy wymierzonej w muzułmanów i tzw. „zbrodni nienawiści”. Tę wersję utrzymuje żona Hicksa, która już wielokrotnie powtarzała, że morderstwo nie miało nic wspólnego z wyznaniem zamordowanych. Co ciekawe, potwierdza tę wersję przyjaciółka zamordowanych dziewczyn Yusory Mohammad Abu-Salhy oraz Razany Mohammad Abu-Salhy - Nada Salem. Przytoczyła ona historię sprzed kilku miesięcy, gdy Hicks z widoczną bronią włożoną za pasek od spodni przyszedł do domu młodych zwrócić im uwagę na hałas i brak szacunku jaki mieli okazywać. Wskazać miał wtedy na swoją bronią mówiąc, że „nie chce, by to się powtórzyło”. Dla Nady jest to dowód na to, że morderstwo nie było skutkiem tylko kłótni o parking. Przytoczona historia ukazuje jednak inne wytłumaczenie, o którym wspomniał m.in. Michael Levi – mianowicie postawę życiową Hicksa, który miał być trudnym, dość wybuchowym sąsiadem (jak tu ujął Levi - "zdaje się, że Hick nie nienawidził muzułmanów, a nienawidził wszystkich"). Dodatkowo wczoraj po raz pierwszy wspomniano o możliwych problemach psychicznych Hicksa. Nie pojawiła się do tej pory teza ukazująca związek pomiędzy tym, że zamordowane osoby były innego etnicznego pochodzenia niż biały zabójca – a przecież możliwe, że w grę wchodził też ewentualny rasizm sprawcy. Wszystkie te informacje zdają się zmniejszać zasadność tłumaczenia jego zachowań nienawiścią do muzułmanów i kierowaniem się swoim ateizmem.
Przejdźmy jednak do pytania o odpowiedzialność nowych ateistów i ateizmu jako motywującego do tak skrajnych działań, jak morderstwo. Tezy te spotkały się z różnego typu „obronami”, które czasem przybierały formę aż proszącą się o sarkastyczny komentarz. Niektórzy obrońcy ateizmu (tak ich na chwilę nazwijmy) potępiali oczywiście mordercę i jego barbarzyńskie czyny jednocześnie pisząc o tym, jak ateizm prowadzi do cenienia życia, tolerancji i innych pozytywnych skutków. Próba definiowania ateizmu w ten sposób aż nadto przypomina niestety obronę religii, w tym w szczególności obrony islamu jako „religii pokoju”. I – paradoksalnie – tego typu obrońcy ateizmu zdają się przyjmować sposób myślenia tych, twierdzących, że ateizm to „parareligia” mająca jakiś zestaw idei i promująca określone wartości. W ten sam sposób myślenia wpisuje się bronienie Dawkinsa przez przypominanie pozytywów tej postaci i pozytywnego wpływu na ateistów (na mnie znacznie bardziej pozytywny wpływ ma nieżyjący już George Carlin, ale to raczej nieistotna dygresja).
Skąd zatem bierze się ta paradoksalna sytuacja, w której obrońcy ateizmu tak zbliżają się w swej retoryce do obrońców religii? Niestety, odpowiedź jest prosta – z obwieszania ateizmu ozdobami, niczym choinki przed świętami. Gdy zaczyna się budowanie ateizmu jako postawy światopoglądowej zaczyna się dyskusja nad wartościami, postawami, zachowaniami, ideologicznymi założeniami. Skoro ktoś mówi, że ateista równa się osobie otwartej, słuchającej, racjonalnej, tolerancyjnej i nagle dowiaduje się o sytuacji podobnej do tej z Craigiem Hicksem musi dokonać jednej z dwóch rzeczy – przyznać, jego konstrukt rozumienia ateizmu jest błędny (lub, że to inna odmiana ateizmu – czyli dochodząc do sytuacji schizm w ruchu), albo powiedzieć, że Hicks nie jest prawdziwym ateistą, bo prawdziwy ateista tak by się nie zachował. Czy – ponownie – tego typu tłumaczenie nie przypomina tłumaczenia osób religijnych?
Czy z tego wynika, że ateizm już przeistoczył się w twór „parareligijny”? Ależ skąd. Ateizm wciąż oznacza brak wiary w istoty nadprzyrodzone i na tym kończy się jego potężny arsenał tez (a właściwie braku tez). Sam Harris (jeden z tych nowych ateistów, którzy mieliby ponosić odpowiedzialność za działania Hicksa) wyraźnie określił swój „problem z ateizmem” opisując niechęć do używania tego terminu jako opisującego pozytywne działania, wartości i grupy. Jak to słusznie podkreślił: „Ateizm nie jest światopoglądem — a jednak większość ludzi tak pojmuje i atakuje go jako światopogląd. My, którzy nie wierzymy w Boga współuczestniczymy w tym nieporozumieniu poprzez przyzwolenie by nas tak nazywano i dodatkowo nazywając tak samych siebie.” Od definiowania światopoglądu jest przecież tyle innych pojęć – liberał, komunitarysta, humanista, radykalny demokrata. Warto zatem jeszcze raz przypomnieć powtarzany wielokroć przykład: bycie a-filatelistą nie mówi słowa o tym, jakie są moje hobby. Mówi jedynie, że nie zbieram znaczków. I podobnie przedstawia się sprawa z ateizmem – ateiści też „nie zbierają znaczków”, przynajmniej tych, na których znajdują się wizerunki boga, bogów czy bogiń.
Czy przy tak rozumianym ateizmie sprawa Craiga Hicksa wciąż może nam coś powiedzieć o ateizmie (jak chcieliby niektórzy konserwatywni krytycy)? Tak. Gdyż przypomina nam ona, że bycie ateistą nie oznacza, że jednostka przestaje automatycznie być rasistą, automatycznie wyzbywa się wszelkich złych cech, na dodatek zaczyna zdrowo się odżywiać i pomagać staruszkom przechodzić przez ulice. Niestety: to, że jesteś ateistą nie zmieni faktu, że jesteś dupkiem.