Podobne tylko pozornie – zmiany sądownictwa konstytucyjnego w Polsce i w Luksemburgu
Przytłoczona innymi aspektami „dobrej zmiany” debata o Trybunale Konstytucyjnym nieco ostatnio przycichła. Chociaż w rzeczywistości problem nie został ani zażegnany, ani rozwiązany. Warto więc w dalszym ciągu krytycznie przyglądać się argumentom adwokatów zmiany. Na przykład argumentowi o planowanej likwidacji Trybunału Konstytucyjnego
w Luksemburgu, którego to przedstawiciele ośmielali się krytykować reformatorski zapęd rządów PiS. Jestem członkinią Polsko-Luksemburskiej Grupy Parlamentarnej, więc postanowiłam przyjrzeć się sprawie bliżej, choć już podstawowe fakty pokazują, że argumenty są chybione.
Jeden fakt się zgadza – faktycznie w Luksemburgu zaproponowano połączenie Sądu Najwyższego z Sądem Konstytucyjnym. Po pierwsze trzeba więc podkreślić, że chodzi o połączenie instytucji, a nie o likwidację ich funkcji. W niewielkim kraju (pół miliona mieszkańców), logika takich reform jest nieco inna, ale absolutnie nie to jest najważniejsze. Zmiany wprowadzane w Luksemburgu od sytuacji w Polsce różni przede wszystkim proces ich wdrażania (poprzez formalną nowelizację konstytucji) oraz kontekst innych równoległych reform, które wzmacniają niezależność wymiaru sprawiedliwości.
Połączenie instytucji stojących na czele wymiaru sprawiedliwości ma nastąpić w Luksemburgu w drodze kompleksowej nowelizacji Konstytucji. Opracowaniem zmian zajmuje się od 2012 roku dedykowana temu zadaniu Komisja, a cały proces obejmował szerokie konsultacje z ekspertami i partnerami społecznymi. Przyjęcie nowelizacji będzie wymagało podwójnego głosowania w Parlamencie (w odstępie czasu trzech miesięcy) większością dwóch trzecich głosów. Choć procedura zmiany luksemburskiej konstytucji tego bezwzględnie nie wymaga, ze względu na zakres nowelizacji, na początku 2018 roku odbędzie się również ogólnokrajowe referendum, dające szansę wypowiedzenia się o zmianach w wymiarze sprawiedliwości każdemu obywatelowi. Cóż, w Polsce PiS przyzwyczaił nas do nieco innego standardu procedur demokratycznych.
Ale oprócz procedur, chodzi również o kontekst. Propozycja zmian konstytucyjnych w Luksemburgu uwzględnia wyraźny zapis o niezależności sędziów oraz utworzenie Narodowej Rady Sądownictwa. Nowy organ -w oderwaniu od władzy wykonawczej i legislacyjnej - ma zapewniać niezależność organów wymiaru sprawiedliwości i dbać o sprawne nimi zarządzanie. Warto też podkreślić, że propozycja nowej konstytucji w Luksemburgu wzmacnia zapisy związane z ochroną wolności i praw podstawowych jednostki. Cała reforma obejmuje kompleksową problematykę ustrojową, nie skupia się zaś punktowo na organizacji sądownictwa konstytucyjnego. W takim kontekście trudno doszukiwać się w luksemburskich reformach zamachu na skuteczność ochrony konstytucyjnej.
Każdy kraj ma prawo do organizowania wymiaru sprawiedliwości według własnej koncepcji. Nie ma też co do zasady nic złego w jego zmianach i nie nam oceniać, czy zmiany wprowadzane w Luksemburgu są co do zasady słuszne, czy nie. Ale kluczowe jest zachowanie demokratycznego trybu tych zmian, w tym odpowiednio długiego czasu na konsultacje, dyskusję ze społeczeństwem i ostateczną decyzję. Taki proces ma właśnie miejsce w Luksemburgu. W Polsce natomiast mamy do czynienia ze świadomym pogwałceniem procedur, działaniem ponad prawem i pod osłoną nocy. Oraz bez kontekstu demokratycznego pakietu innych reform, za to nieuniknionymi konsekwencjami w postaci paraliżu Trybunału Konstytucyjnego.
Rząd Luksemburga chce zapytać o zdanie obywateli, w Polsce Konstytucję obchodzi się chyłkiem za pomocą ustaw i żonglując skróconym do zera okresem vacatio legis. Dziesiątki tysięcy ludzi na ulicach nie robią na rządzie żadnego wrażenia. Dlatego nie może dziwić, że Europa reaguje inaczej na zmiany w Luksemburgu niż w Polsce. Bo to niestety dwie zupełnie różne sytuacje.