Zastanawiając się nad założeniem bardzo jasnej sukienki na przyjęcie weselne odpowiedz sobie przede wszystkim na jedno kluczowe pytanie: czy to ja jestem panną młodą?
Kilka godzin temu, gdy przy filiżance porannej kawy przeglądałam popularne kobiece forum, moją uwagę przykuł na dłużej jeden wątek. Niepewna swojego wyboru użytkowniczka wrzuciła zdjęcie sukienki, którą w najbliższym czasie chce założyć na wesele. W ramach kobiecej przezorności, a być może w poszukiwaniu potrzebnej dawki otuchy, prosiła o komentarze na temat sukienki. Te posypały się błyskawicznie i co ciekawe, szybko przyjęły formę dyskusji, by (jak to się czasem zdarza na damskim forum) po chwili zmienić się w awanturę.
Przedmiotem sporu okazała być się nie sama sukienka, która jednogłośnie wszystkich zachwyciła – wszak klasyka zawsze się broni: sukienka koktajlowa jakby wyjęta z szafy Jackie Kennedy, długość midi, uszyta z eleganckiej, grubej koronki, bladoróżowa, niemal biała. Niczego sobie, ładna, skromna, kobieca sukienka. Problemem jednak okazała się być okoliczność, podczas której ta miała zadebiutować...
Obrończynie tradycji nie omieszkały zwrócić właścicielce uwagi, że sukienka jest niemal biała, a kolor ten zarezerwowany jest dla panny młodej. Nieco bardziej liberalne koleżanki orzekły zaś, że te pierwsze wygadują przeraźliwe głupoty, wszak żyjemy w XXI wieku. Odniosłam jednak wrażenie, że użytkowniczki powołujące się na savoir-vivre, który rzeczywiście traktuje za nietakt wszelkie próby korzystania z poetyki panny młodej, nie do końca miały świadomość dlaczego takie postępowanie ma być niby właściwsze od innych, a przynajmniej niezbyt sprawnie radziły sobie z argumentacją. I możliwe, że dałabym spokój i zajęła się należycie swoją kawą, nie pozwoliwszy jej wystygnąć, gdyby nie ostatni post w rzeczonym wątku, którego wymowa przeraziła mnie ignorancją i kategorycznością: „nie ma sensu się kłócić, bo i tak do niczego nie dojdziemy...”
Ależ dojdziemy! Państwo pozwolą za mną. „Dlaczego nie mogę założyć na przyjęcie weselne białej sukienki? Przecież ktoś musiałby by być szalony, żeby pomylić mnie z panną młodą, zwłaszcza, że moja sukienka jest krótka.” Nie idzie tu wcale o kwestię rzeczywistej pomyłki. Ważniejszy jest raczej pewien akt pokory, miły gest wobec panny młodej, pokazujący nasze dobitne uznanie jej za gwiazdę tego dnia. Zostawiamy jej tę charakterystyczną tonację barw po to, by dać się jej odróżnić od nas, od tła. Można zaryzykować zatem tezę, że bardzo jasna sukienka jest z naszej strony subtelnym, ale jednak, aktem pychy.
Na szczęście jednak nie istnieje w Polsce instytucja policji savoir-vivre'u i stosowanie się do zasad kodeksu towarzyskiego wciąż jest dobrowolne. Dlaczego na szczęście? Otóż prawdziwych damę i gentlemana poznamy po tym, że rozumieją zasady, do których się stosują, przez co potrafią wdzięcznie improwizować w tej materii; zamiast przywoływać bezmyślnie z pamięci odpowiedni paragraf, adaptują znane sobie mechanizmy. Nic na siłę - każda grzeczność nabiera sensu i piękna wówczas, gdy jest wynikiem dobrowolnej decyzji. Dlatego gdy ktoś pyta: "Czy muszę...?", savoir-vivre zawsze odpowie: "Nie". Powinniśmy być jednak świadomi, że decydując się za złamanie zasady, choćby tej z kolorem sukienki, musimy liczyć się z komunikatem, jaki zostanie przez ów gest wysłany do towarzystwa, które nas otacza – komunikatem o braku szacunku dla zasad lub po prostu o naszej ignorancji w tej dziedzinie. A to czy wynik takiego rozstrzygnięcia w ogóle nas interesuje - to już zupełnie indywidualna kwestia.
Moja kawa już zupełnie wystygła, a przecież elegancja rodem z polskich wesel to także wiele innych zagadnień. I zdecydowanie mocniej powinno oberwać się panom. Krótka instrukcja obchodzenia się z garniturem już za tydzień.