Czym różni się kino w Rzeszowie, a w Warszawie? W Bydgoszczy, a Krakowie? W Lublinie, a Poznaniu? Nie chodzi mi tu o lokalne czy prywatne instytucje lecz o znane sieci biegnące przez sporą liczbę miast, typu Multikino czy Helios. Wydawać by się mogło iż repertuar powinien być jednolity, jednak tutaj możemy się nieco zawieść gdyż...
Jesteśmy już po premierze pierwszej części filmu "Nimfomanka" i wciąż czekamy na drugą, która pojawi się 31 stycznia. Obraz o erotycznym zabarwieniu, pokazujący kobiecą stronę intymności poprzez nimfomanię. Szum, plakaty, zapowiedzi, gazety - produkcja z grubej rury, która miała wzbudzić sporo kontrowersji, a krytycy i miłośnicy Larsa von Triera już zacierali ręce. Mieszkańcy Warszawy i Krakowa bez zbytnich przeszkód mogli internetowo czy w kasie zakupić bilet, ale co z widzami z mniejszych miejscowości? Otóż ta sama sieć kin, odgórnie nie przewidziała tam ani jednej projekcji (na 31, wyświetliły tylko 3). Dopiero po upływie bliżej nieokreślonego czasu, raz po raz "Nimfomanka" zaczęła gościć w repertuarze "reszty".
Część widzów może czuć się urażona czy zdegustowana. Film, który jest przeznaczony dla osób dorosłych (na własną odpowiedzialność), oczekuje od widowni dojrzałego podejścia do tematu. I tu się nasuwa pytanie: Czy społeczność elbląska, tychowska i radomska jest gorsza od innej? Czy aby w XXI by zobaczyć premierę kontrowersyjnego filmu na dużym ekranie, trzeba przejechać kilkadziesiąt kilometrów? Czy niektórzy polscy odbiorcy są za mało dojrzali? Dyrekcja kin powinna być konsekwenta - udostępniać pokazy we wszystkich placówkach zlokalizowanych na terenie kraju albo w ogóle. Czy mamy się cofnąć w czasy, gdzie została narzucona cenzura na większość zagranicznych produkcji czy wystaw kulturalnych? ( np. film "Długa Noc" w reż. Janusza Nasfetera z 1967, który był najdłużej zakazany publikacji w historii polskiego kina z powodu treści antysemickich czy "Erotikon" reż. Gustava Machatý z 1929 - z powodów obyczajowych).
Summa summarum, na dzień dzisiejszy w Czechowicach - Dziedzicach, Elblągu, Gdyni, Koszalinie, Lublinie, Radomiu, Rumi, Rybniku, Słupsku, Sopocie, Tychach, Włocławku i Zgorzelcu pozostaje tylko czekać i obserwować czy kolejne premiery równolegle zagoszczą na dużych ekranach. Niestety, czasami możemy odnieść wrażenie iż zamiast przybliżać się do rozpowszechniania kultury, jesteśmy od niej dalej.