Wreszcie udało się przełamać dotychczasowe stereotypy i przyznać się, że jesteśmy dobrzy w tym, co robimy. Mamy polską wódkę! Rozlało się. I to o dziwo nie mleko. I dobrze, bo dopełnił się pejzaż kulinarny, który od wieków był naszym atutem.
Z Nowym Rokiem mam wrażenie, że powiało schłodzonym, acz zagrzewającym optymizmem. W dobrym tonie bowiem jest już podkreślić, że polska wódka to coś na kształt szkockiej whisky, francuskich win i koniaków, greckiej fety itd. – coś co w glorii tradycji i pod ochroną prawa promować możemy tu, tam i na całym świecie. Wódka zatem to mało, by w dobrym polskim tego słowa znaczeniu się nią posłużyć – polska wódka, to dopiero coś. Jak się więc okazuje, udało się wyznaczyć nowy kierunek dla polskiej kulinarnej i kulturowej rzeczywistości, zaklętej w kieliszku schłodzonej „polskiej wódki”- paradoksalnie grzejącej serca i zgrzewającej do kulinarnej, kulturalnej i promocyjnej pracy. Z chłodu żar, z żaru chłód, a w środku my – ludzie polskiej kuchni i kultury, otwarcie i z nadzieją patrzący na cały stojący otworem świat i jego rynek.
Z dniem 13 stycznia 2013 r. weszła w życie ustawa, która mówi, że Polska wódka ma oznaczenie geograficzne. Wszystkie etapy wyrobu muszą się odbywać na terytorium RP. Może być produkowana z żyta, pszenicy, owsa, jęczmienia oraz ziemniaków. Produkty te muszą pochodzić z upraw na terytorium RP. Może być także leżakowana w celu nadania jej „szczególnych właściwości organoleptycznych”. Dopuszczalne są także odmiany smakowe. Wreszcie oficjalnie możemy promować nasz narodowy trunek i co ważniejsze, już się tego nie wstydzimy. Przynajmniej legislacyjnie.
Minie pewnie troche czasu zanim na dobre się do tego przyzwyczaimy i porzucimy kompleksy, ale zyska na tym nie tylko polski rolnik czy producent. Zyska też i kuchnia oraz promocja kraju, który będzie mógł prawnie i odpowiedzialnie promować polskie gorzelnictwo.
Nie ma polskiej kuchni bez polskiej wódki. Czy wyobrażacie sobie polską kuchnię w której zabrakłoby dla niej miejsca? Bo ja nie!!!! Od 600 lat polska wódka jest na stałe wpisana w tradycję i kulturę biesiadowania, czy się to komuś podoba, czy też nie.
Aby nie być gołosłownym, odwołam się do polskiej literatury. Już w 1783r. Wojciech Wielądko w „Kucharzu doskonałym” poświęcił cały rozdział na napitki, nalewki i inne likiery.
Również w Compendium Ferculorum z 1682 roku Stanisław Czerniecki opisuje dodatek wódki do kruszenia chociażby uwielbianego kapłona, do którego wlewał na przemian „wódki i octu w gardzieli, coby mięso lepsze było”.
Dziś również coraz częściej szefowie kuchni sięgają do wódek, by oprzeć na nich część potraw. Próbują wykorzystać potencjał, który do tej pory był osnuty wszechobecnym tabu. Wódki doskonale komponują się nie tylko z potrawami ale i do potraw. Wykorzystanie ich z miodami, ziołami przy przygotowaniu królewskiej dziczyzny jest powszechnie znane. Koneksje owego trunku z kuchnią są również formą nobilitacji odwołującą się do historii i tradycji sięgającej sześciu wieków. Ponadto, polska wódka jest także z jednej strony synonimem polskości (jest najbardziej polskim z polskich alkoholi), z drugiej zaś synonimem jakości znanej i cenionej przez rzesze i pokolenia konsumentów zarówno w Polsce, Europie, jak i na świecie. Chyba się nie pomylę, gdy powiem, że jest to jedyna z globalnych marek, jakie udało się wypromować przy okazji „przy stole”.
Temat owego wydarzenia wzbudził niemałe zainteresowanie. Cieszy również fakt, że wszyscy chcą mieć udział w budowaniu nowych trendów. Tak było podczas zorganizowanej w Ministerstwie Rolnictwa debacie na temat wprowadzanej ustawy. Wieloletnie działania na rzecz promocji i legislacji przyniosły wreszcie oczekiwany efekt, głosił z należnym szacunkiem Andrzej Szumowski, Prezes Stowarzyszenia Polska Wódka. Ja poproszony o zabranie głosu, nie wahałem się użyć wszystkich wcześniej przytoczonych argumentów popierających wdrożenie ustawy.
Całkowicie zgadzam się także ze słowami Dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza, Pawła Potoroczyna, który powiedział, że „Polish wodka is the part of the Polish culture”. A ja dodałbym tylko słowo: podobnie jak polska kuchnia ;-).
I na koniec, nie rozliczajmy się z przeszłości, nie narzekajmy jak było. Przywołujmy to, co dobre, miłe i sami kreujmy świadomie i z dumą polską kuchnię. Jak będzie, zobaczymy za kilka lat?:)