W trakcie sobotnich wyborów parlamentarnych blisko połowa Gruzinów zagłosowała na ugrupowanie rządzące, które jest bliskie osiągnięcia większości konstytucyjnej. Były prezydent Saakaszwili musi na razie odłożyć swoje marzenia o powrocie do Gruzji. Twarzą opozycji może stać się za to jego żona – Sandra Roelofs-Saakaszwili, która za 2 tygodnie zmierzy się w II turze wyborów w jednomandatowym okręgu na zachodzie Gruzji.
Mieszany system wyborczy powoduje, iż wciąż nie wiemy jak ostatecznie wyglądał będzie układ sił w parlamencie. Kluczowa jest kwestia czy Gruzińskie Marzenie uzyska większość konstytucyjną, po wygraniu pojedynków w II turze wyborów w gruzińskich JOWach. Na razie uzyskało 48% poparcia w głosowaniu na listę krajową, a także rozstrzygnęło na swoją korzyść 22 na 73 pojedynki w okręgach większościowych.
Daleko za nimi został Zjednoczony Ruch Narodowy, partia założona przez Micheila Saakaszwilego otrzymała 27 % głosów i ma niewielkie szanse na znaczące zwiększenie stanu posiadania w II turze wyborów w JOWach. Partia nie pozbierała się po utracie władzy w 2012 roku, po której na jaw wyszły liczne nadużycia ekipy Micheila Saakaszwilego. O przewinach ZRN skutecznie przypomniał zrealizowany z rozmachem serial „Herokratia”, który opowiadał o brudnych aspektach polityki, fabularyzując lata rządów poprzedniej ekipy rządzącej.
Klęskę opozycji w sobotnich wyborach spowodowało jej rozdrobnienie – praktycznie każda wyrazista osobowość startowała pod własnym szyldem, zakładając niewielkie partie, konkurujące o podobny elektorat. Porażka w wyborach spowodowała szereg rezygnacji z aktywności publicznej, z życia politycznego ( oraz startu w II turze wyborów w Gori) wycofał się Irakli Alasania, lider Wolnych Demokratów ( wyborczy wynik 4,62%) – w przeszłości Minister Obrony i współzałożyciel koalicji Gruzińskie Marzenie. Z dalszej działalności wycofał się także śpiewak operowy Paata Burczuladze, którego Państwo dla Ludzi uzyskało nieco poniżej 3,5 % głosów.
Do parlamentu dostanie się także populistyczna i określana jako prorosyjska partia Sojusz Patriotów, która długo balansowała na granicy wyborczego progu, wynoszącego 5% - w tym przypadku zdecydowało kilkadziesiąt głosów. W tej kadencji nie będzie to liczące się ugrupowanie, jednakże w ostrym politycznym sporze pomiędzy głównymi siłami politycznymi, może stanowić w przyszłości alternatywę dla większej liczby Gruzinów.
Co wynik wyborczy oznacza dla Gruzji? Więcej stabilności w obozie władzy, który w ostatniej kadencji targany był wewnętrznymi sporami. Koalicję Gruzińskie Marzenie w 2012 roku tworzyło 6 ugrupowań, które po kolei przechodziły do opozycji. Dziś obóz władzy zorganizowany przez Bidzinę Iwaniszwilego wydaje się być bardziej skonsolidowany. Ewentualne zdobycie większości konstytucyjnej może doprowadzić do zmiany sposobu wybierania prezydenta Gruzji. Obecnie wybierany jest bezpośrednio, przedstawiciele GM postulują wybór głowy państwa przez parlament.
Wynik, a także przebieg wyborów świadczą o ugruntowaniu się demokracji w Gruzji. Pozostaje nadzieja, że czas rozliczeń z poprzednią ekipą się zakończył i Gruzja powróci na ścieżkę reform i gospodarczego wzrostu.