„Moje dziecko chce jeść słodycze. Wiem, że są one niezdrowe. Co robić?” . Ależ daj mu słodką tabletkę do ssania – takiego cukierka (producent podaje, że zastępuje dziecku słodycze) i to nawet 4 dziennie! Twoje dziecko już nigdy nie zechce słodyczy… Będziecie żyć długo i szczęśliwie za siedmioma górami i za siedmioma kalafiorami.
W skład suplementu diety dla dzieci – jeży mi się włos na głowie gdy słyszę już taką zbitkę słów – wchodzi przede wszystkim wyciąg z liści Gymnema sylvestre oraz wyciąg z opuncji figowej.
Pierwszy składnik blokuje receptory smaku na języku, przez co jedzone przez dziecko słodycze dają mu mniej przyjemności – a w związku z tym dziecko ich nie chce. Opuncja figowa obniża za to poziom cukru we krwi (co spowoduje wystąpienie głodu – czy masz wtedy przygotowaną kanapkę z razowego pieczywa albo jakąś kaszę z warzywami dla swojej pociechy?).
Jako mama i dietetyczka mam poważne wątpliwości. Dla mojego syna suszona żurawina, która wcale słodka nie jest, to ukochany smakołyk – co nie oznacza, że jak ma do wyboru czekoladę, to nie wybierze jej. I nie ma znaczenia, czy to czekolada gorzka i bez cukru czy może mleczna. Słodycz to słodycz. To nie tak, że moje dziecko jest święte i je tylko brokuły. Gdy ciasto jest w zasięgu ręki, to ja nie zdążę złożyć życzeń urodzinowych znajomej, a w tym czasie Stasiu zjada drugiego muffina czekoladowego, a brązowe ślady na twarzy, rękach i ubraniu nie pozostawiają złudzeń… Tylko że nawet w takiej sytuacji, dostaje sygnał lub wyraźną wiadomość: to ostatni muffin, a teraz możesz jeść pomarańcze.
Nie wyobrażam sobie dać mojemu dziecku suplementu – nawet ziołowego – który ma zmieniać jego odczuwanie smaku. Jeżeli Twoje dziecko je słodycze, to zapanuj nad tym. Są łakocie lepsze i gorsze. Lepsze, to owoce, bakalie, cukierki bez cukru, gorzka czekolada i lód – zamrożony sok np. jabłkowy. Złe to cukierki, gumy, żelki, batony, soki, słodkie płatki śniadaniowe i kupne ciastka. Oducz go, zrób dzień słodyczowy – np. tylko w sobotę jemy słodycze. I wytłumacz mu, że to niezdrowe. Już słyszę – nie da się, przecież nie zrozumie, co go interesuje cukrzyca, miażdżyca, próchnica…
A jeśli Twoje dziecko chce wypić środek do czyszczenia toalet – w pięknej kolorowej butelce, to jesteś w stanie wytłumaczyć mu, że to jest szkodliwe? Ba… Jeśli boisz się, że dziecko nie rozumie, to zamkniesz środki czystości w miejscu niedostępnym dla niego. A słodycze jakoś trudno schować, trzeba mieć na wypadek gości i do kawy… Nawet Chuck Norris nie oprze się leżącym przed nim słodyczom i w końcu coś skubnie. Moi znajomi nie dają Stasiowi słodyczy, gdy przychodzą w odwiedziny – próbowali, ale wracali z nimi do domu. Przynoszą owoce, książeczki i naklejki.
Gdy musimy zrobić nierzyjemną czynność np. odwiedzić lekarza, albo opatrzyć stłuczone kolano – nigdy pocieszeniem nie będzie coś słodkiego – można iść na kręgle, na basen, na trampolinę lub do teatru. Jedyny wyjątek w moim domu - nagrodą za zrobienie siusiu do nocnika była rodzynka. Ach, jaka to była wartościowa nagroda!
To normalne, że uwielbiamy słodki smak. Gdy wody płodowe są słodkie, to dziecko znajdujące się w łonie matki uśmiecha się i chętnie je pije. Kojarzy nam się z czymś dojrzałym i smacznym. Ale cukier to używka, która pobudza i uzależnia. I nie możemy pozwolić na to, aby nasze dzieci z niej korzystały, albo korzystały mniej tylko ze względu na jakiś zastępnik, słodką tabletkę. Rolą i odpowiedzialnością opiekunów jest wytworzyć w dziecku taki stosunek do słodyczy, że będzie on racjonalny i zdrowy.
Zadanie domowe: zrób ze swoim dzieckiem spis słodyczy które je w ciągu tygodnia (może które Ty zjadasz również). Zapisujcie codziennie wieczorem. I po tygodniu zróbcie analizę - czy to wszystko było konieczne, czy to były desery, a może czasem jedliście je bo nie było innego posiłku, a może leżało i kusiło więc się nie oparliście? Jeżeli okaże się, że Twoje dziecko codziennie sięga po słodycze, to ostatni dzwonek, żeby zacząć działać!