Ania jest kobietą, którą bardzo lubię i cenię. Gdybym miała wymienić za co, lista byłaby długa, ale spróbuję wymienić chociaż kilka. Niezależność - psychologowie mówią o tego typu ludziach, że są wewnątrz sterowalni, co oznacza, że największy wpływ na nich mają oni sami. Siła - która dotyczy konsekwencji w tym, czego Ania chce od życia i umiejętności realizacji zamierzonych celów. Poczucie humoru - Ania ma fantastyczne! Jej trafione w punkt, zabawne komentarze, nie raz rozśmieszały mnie do łez. Ciekawość świata - nie znam drugiej kobiety, która miałaby tyle pasji i zainteresowań. Ostatnia, ta związana z Whiskey kompletnie mnie rozbroiła :), ale o tym poczytacie dalej. Ania jest świetnym przykładem tego, że styl życia i bycia wynikają w prostej linii z osobowości.
Czym jest dla Ciebie styl...
Styl to dla mnie zespół cech, które tworzą określony wizerunek. Posłużę się analogią ze świata marek (który jak wiesz jest mi bliski, gdyż z branżą reklamową jestem związana od przeszło 17 lat), gdzie wizerunek jest odbiciem tożsamości. A tożsamość powstaje na przecięciu sfery wyglądu, komunikowania się i zachowania. Cechy z tych obszarów definiują styl.
Jaka jest recepta na Twój styl?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Nie kreuję go umyślnie, powstaje intuicyjnie. Myślę też, że zdecydowanie łatwiej jest opisać styl drugiej osoby niż własny. Podam dwa przykłady. Kilka tygodni temu moja bliska znajoma (bardzo świadomie poruszająca się w świecie mody) poleciła mi markę All Saints, jako pasującą do mojego stylu. Wcześniej nie kupowałam ich ubrań. Będąc w Londynie zajrzałam do All Saints i okazało się - tak! To jest mój styl! Wyszłam zadowolona z kilkoma pakunkami. To odnośnie sfery wyglądu. Drugi przykład: od mojego poprzedniego szefa (wybitnego rysownika – to jeden z jego wielu talentów) dostałam na pożegnanie ilustrację z wizerunkiem mojej osoby. Rysunek przedstawia wysoką, szczupłą kobietę w czarnej sukience mini, z różowo-zielonymi butami na koturnie i z karabinem na ramieniu zamiast torebki. To wiele mówi o działaniu (też o wyglądzie), prawda?
Co Cie inspiruje?
Życie, zmiana, ruch. Nowe sytuacje, ludzie, idee, miejsca, smaki... Mądrość innych, w tym mojego męża. Książka „Śmiertelni nieśmiertelni” Wilbera. Natura. Przesłania z herbatek Yogi Tea - herbatka, którą właśnie popijam mówi, że „The insipration you seek is already within you”(sic!) Czy to nie symptomatyczne?
Podróże...
Uwielbiam poznawać nowe miejsca – czuję się wówczas bardzo na swoim miejscu. Myślę, że klucz leży w otwartości na nowe doznania. Często podróżuję z planem, ale moje najgłębsze doświadczenie odnosi się do dłuższej, samodzielnej podróży, podczas której decyzje podejmowałam intuicyjnie wsłuchując się w siebie. Efekt był niezwykły – wszystko układało się nadspodziewanie pomyślnie i samo trafiało do mnie – niezwykli ludzie, niezwykłe miejsca... Znajomy buddysta (i drugi poprzedni szef) wytłumaczył mi, że działo się tak, ponieważ w tym czasie miałam zaniżony próg oczekiwań. Notabene, poza podróżami z mężem (które niezwykle cenię ze względu na możliwość współdzielenia nowych doświadczeń z najbliższą osobą, jego wiedzę, energię i kreatywność), bardzo lubię też podróżować sama. Te podróże mają dla mnie inny wymiar duchowy.
Nurkowanie...
Uwielbiam zanurzać się w naturze – nurkowanie daje tę możliwość dosłownie. Poza bezpośrednim kontaktem z przyrodą to, co pociąga mnie w nurkowaniu, to metafizyczne uczucie braku grawitacji i niezwykła cisza (słychać jedynie własny oddech). Jeżeli chodzi o życie podwodne, lubię skrajności: albo duże gatunki pelagiczne szczególnie na Pacyfiku (np. na Galapagos, Wyspie Kokosowej, Islas Revillagigedo czy w Mikronezji - nasz wspólny wyjazd na Palau :), albo makro w ekstremalnym wydaniu jak np. w Indonezji w cieśninie Lembeh. Dużą przyjemność sprawia mi również fotografia podwodna. Nurkuję od przeszło 15 lat, zaczynałam w niełatwych dla nowicjuszy warunkach polskich jezior i w bardzo wymagającym warszawskim klubie z tradycjami AKP Warszawa. To dało mi dość solidne podstawy i większą swobodę w późniejszych nurkowaniach w różnych akwenach na świecie.
Joga...
Przyszła do mnie sama :) Przeszło 4 lata temu po powrocie z podróży poczułam, że chcę spróbować jogi. Kliknęłam w internet, wyskoczyła mi szkoła Bielewicza i zaproszenie na dzień otwarty. Przez miesiąc chodziłam na zajęcia do Bielewicza, a następnie okazało się, że znajoma z kręgów zawodowych otwiera własną szkołę jogi. Tak trafiłam na zajęcia Ashtangi, którą praktykuję do dziś. To, co najbardziej odpowiada mi w tym stylu jogi, to waga oddechu ujjayi i indywidualny charakter zajęć Mysore. Czuję się nieporównanie lepiej, kiedy po stresującym dniu pracy idę, jak mówi znajoma właścicielka szkoły jogi, sobie pooddychać. Joga to dla mnie praca z głową poprzez pracę z ciałem. A a propos głowy – pozycje odwrócone to moje ulubione!
Jazda konna...
Podobnie jak w przypadku jogi – jazda konna również przyszła do mnie sama :) Pewnego grudniowego dnia (8,5 roku temu) po prostu poczułam, że chcę i będę jeździć konno. Tego samego dnia byłam już w pobliskiej stadninie, gdzie zaprowadził mnie mąż, po tym jak podzieliłam się z nim moją potrzebą. Po kilku miesiącach trafiłam do Żurawna, gdzie jeżdżę regularnie w każdą niedzielę, niezależnie od pogody, za wyjątkiem momentów, kiedy nie ma mnie w Warszawie. Kocham to miejsce. Jeżdżę wyłącznie w terenie, po Kampinosie i nad Wisłą – pasjonuje mnie przyroda, a nie technika.
Kosmetyki naturalne...
Wyłącznie naturalne! Do pielęgnacji obficie używam szerokiej gamy olejków (arganowy, awokado, migdałowy, konopny, kokosowy, frankincense, z opuncji (naturalny botox!)) oraz własnoręcznie ukręconych świeżych kremów i maści. Te ostatnie komponuję na bazie olejowych wyciągów z ziół i roślin, różnych rodzajów maseł i olejów oraz olejków eterycznych, od których jestem uzależniona ;). Moim ostatnim odkryciem jest też rytuał Hammam – skóra po nim jest gładziuteńka jak u niemowlęcia! Podaję przepis:
Weź rozgrzewającą kąpiel.
Nałóż na ciało czarne mydło (savon noir) z czarnych oliwek i oleju oliwnego. Pozostaw przez kilka minut i następnie spłucz.
Wykonaj peeling specjalną rękawicą do rytuału Hamman.
Nałóż na ciało glinkę rhassoul i pozostaw na kilka minut, a następnie spłucz.
Wmasuj w ciało olejek arganowy, aż do całkowitego wchłonięcia.
Whiskey...
Żeby nie było tak zdrowo (bo również jestem fanką zdrowego żywienia i nieortodoksyjną, weganką na co dzień stosującą zasady makrobiotyki i pięciu przemian,) moją stosunkowo świeżą pasją jest whisky tasting! Rok temu odkryłam bogactwo smaków i aromatów różnych gatunków whisky single malt (wyłącznie!). W tym czasie: 1) zidentyfikowałam moją ulubioną grupę aromatów, 2) zdążyła się ona zmienić ;) 3) zapoczątkowałam tworzenie własnej kolekcji wyselekcjonowanych single malts (ma już blisko 20 butelek!), 4) miesiąc temu podczas podróży do Szkocji zwiedziłam destylarnie, gdzie mogłam zobaczyć jak wytwarzane są moje ulubione whisky.
Dom...
Ostoja. Daje mi oparcie i siłę. Jest pełen pamiątek z całego świata, które mają dla mnie emocjonalne znaczenie, bo przywołują ważne miejsca i sytuacje. Dom jest dla mnie również źródłem energii. To tutaj ładuję baterie po męczącym dniu, i tutaj nieśpiesznie rozpoczynam dzień.
Praca...
Jest bardzo ważna w moim życiu i bardzo ją cenię. Mam ogromne szczęście pracy w jednej grupie kapitałowej od 15 lat, ze wspaniałymi ludźmi, przy realizacji ciekawych przedsięwzięć i znaczącej odpowiedzialności. Przez całe życie zawodowe miałam również szczęście do niezwykłych szefów – całkowicie obcy jest dla mnie stereotyp złego szefa (może to wynika z nastawienia?).
Buty....
Bardzo lubię te w wyrazistych kolorach, kiedy stanowią mocny kontrapunkt do pozostałej części ubioru. Uwielbiam wysokie obcasy (w pracy nikt nie ujrzy mnie na płaskim). W podróży za to uznaję wyłącznie Conversy i Havaianasy.
Zapachy...
Niesztampowe. Ostatnie odkrycie: Terry De Gunzburg Ombre Mercure. Zniewalająca i zaskakująca kompozycja z nutami irysu, jaśminu, paczuli i ylang ylang.
Biżuteria...
Ma dla mnie wartość sentymentalną. Lubię srebro i często z podróży wracam ze srebrnym naszyjnikiem z typowym wzornictwem dla danego miejsca.. W moim zbiorze znaleźć można m.in. wizerunek kalendarza Azteków, klasyczny wzór omański czy Majów, stare srebro z Jaipur, rozetę z bazyliki San Miniato Al Monte we Florencji. A na specjalne okazje zakładam dwumetrowy naszyjnik z prawdziwych pereł przywieziony z Chin, gdzie nauczyłam się odróżniać perły prawdziwe od sztucznych.