W 1992 roku ukazał się w Polsce komiks, pod tytułem „Smerf Naczelnik”, narysowany w 1965 przez francuskiego rysownika, Peyo. Komiks opowiada o władzy, dotąd Smerfom nieznanej i idealnie wyśmiewa jej patologie. Co stało się w wiosce Smerfów? Papie Smerfowi skończył się wilczomlecz niezbędny do magicznej mikstury, wybrał się więc po niego do lasu. Smerfy zostawione samopas, postanowiły wybrać sobie wodza. Wybrany zdobył władzę w sposób nieuczciwy: zorientował się, że jak naobiecuje smerfom gruszek na wierzbie – i to każdemu z osobna, wtedy zostanie namaszczony na wymarzoną funkcję. Tak się też stało. Historia prymitywna jak krzemienny młotek, tymczasem polska władza działa dokładnie w tym schemacie i powtarza błędy narysowane w komiksie, z kilkoma zmianami personalnymi. Jaki smerf pokusił naród, by wybrać takich przedstawicieli?
Ja będę rządził! A jak się komu nie podoba, mogę dać mu w smerf!
W 2014 roku wybucha w polskiej wiosce afera podsłuchowa. Podsłuchane są niemal wszystkie smerfy dzierżące władzę i żaden z ówczesnej opozycji. Ci, najsmerfniejsi, przystępują wtedy do ataku. Chwilę potem, Papa Tusk zostaje Przewodniczącym KE i rusza do Brukseli. Zostawia wioskę „w dobrych rękach”, niestety jego następczyni brak charyzmy. Jest może dobrą szefową partii, ale kiepską premierzycą: wydaje się, że chodzi dokładnie o tenże brak charyzmy. Partia zresztą po wyjeździe Papy Tuska pogrąża się w kryzysie co nie jest specjalnym zaskoczeniem, bo to on był jej założycielem i najbardziej wyrazistym głosem. Inaczej być może wyglądałaby historia zmagań dwóch opcji walczących o władzę, gdyby liderem PO został Schetyna. Wcale nie dlatego, że jest smerfniejszy od Kopacz, ale podobno bardziej liczy się z nim zły czarnoksiężnik Kaczyński, pierwsze wcielenie Gargamela na ziemi. Kolejne afery i nadzwyczajna pewność siebie Smerfa Komorowskiego, doprowadzają do sytuacji, w której wybory prezydenckie wygrywa… Smerfetka Duda. To pierwsza jaskółka złej zmiany.
Komiksowa Smerfetka została stworzona przy użyciu magii i alchemicznych sztuczek, przez Gargamela. W komiksie służyła ona jako narzędzie zemsty, bo Gargamel liczył na to, że dziewczyna złamie smerfom serca. W polskiej wersji komiksu w „realu”, Smerfetka została przez Czarownika i jego popleczników namaszczona na stanowisko prezydenta w podobny sposób. Uwiodła społeczeństwo wioski, bo sprawiała wrażenie bardziej rozgarniętej od Smerfa Komorowskiego, co akurat nie było trudne do osiągnięcia. W komiksie, Gargamel stworzył Smerfetkę by czyniła zło, ale po krótkim czasie "zaraziła się" ona dobrocią i przeszła na stronę niebieskich malutkich. Ten scenariusz nam niestety nie grozi. Zaklęcie jest silne, smerfetka słucha czarnoksiężnika, jakby była Klakierem i bała się pustej miski.
Smerfuję wam smerfne życie i dosmerfuję słowa!
Postać Smerfetki w komiksie, początkowo nie była najpiękniejsza. Dzięki operacji chirurgicznej Papa Smerf ją przemienił. W polskiej historii nie dosyć, że Papa Smerf przemienić jej nie jest w stanie, to Smerfetka Duda nadal znajduje się pod wpływem złego zaklęcia czarodzieja Kaczkamela. Choć to, że jego partia wygrywa wybory to już nie skutek czarów, tylko nieudolności Platformy, jej zepsucia i nadzwyczajnej pewności siebie przedstawicieli partii. W tej sytuacji populistyczne obietnice socjalno-finansowe składane przez tych, którzy nie tylko wygrywają wybory parlamentarne, ale osiągają większość, to tylko formalność. Naród - a włąśiwie jego głosująca część - wybiera "tak zwane mniejsze zło", pieczętując los ustroju(!). O czym jeszcze suweren nie wie. Populistyczne obietnice, faktycznie są w Wiosce Smerfów realizowane. Większości jej mieszkańców zamyka usta pięć stówek. Za te pieniądze pozwalają rządzącym na zmianę prawa w kierunku dyktatury oraz łamanie konstytucji. To, co ewentualnie mogłoby zaburzyć wizję Polski smerfów naczelników, jest podporządkowywane ich wizjom: kadra bezstronnego Trybunału Konstytucyjnego jest wymieniana, niekoniecznie zgodnie z prawem. Choć przyznać należy, że proceder ten zaczęła jeszcze PO, bez skutecznego oporu z niczyjej strony. W polskiej wersji bajki, czarodziej Kaczkamel rzuca skuteczne zaklęcia.
U Peyo, Gargamel był złym czarodziejem, który wraz z kotem mieszkał w zrujnowanym zamku na obrzeżach lasu i marzył o wyłapaniu smerfów, by przetopić je na złoto. Kaczkamel w wersji nadwiślańskiej, chce stworzyć autorytarne państwo, odległe od Zachodu, pełne narodowych symboli i ludzi wielbiących krzyż, rozmodlonych, pokornych i bezwolnych. W wiosce spisane mają być czyny i rozmowy, dzieci ślubne i nieślubne - a nawet nienarodzone. W państwie, wszystko ma być narodowe: media i banki i Dama z łasiczką i ośmioklasowa podstawówka. Kaczkamel nie widzi tego, że to cofnięcie się do epoki dawno minionej i że naród tego od niego nie oczekuje. W głowie czarnoksiężnika, istnieje podział, na „my” i „oni”. „My” to jego liczni krewni i znajomi. Dla wszystkich starczy miejsca, nawet dla prokuratora czynnego w stanie wojennym, którego to stanu Kaczkamel nienawidzi i zwalcza jego czynnych kreatorów, choć robi to dosyć wybiórczo.
Wichrzysmerficielskie elementy smerfują zamęt w naszej wiosce!
„Oni” to cała reszta: ci z ZOMO, jacykolwiek funkcjonariusze pracujący w tamtym ustroju w służbach milicyjnych i państwowych (prócz ob. Piotrowicza), gorszy sort - czyli już zupełnie wszyscy, którzy nie pochwalają działań Czarodzieja. Wydaje się, że Kaczkamel ma głęboki kontakt z przeszłością – której bieg zamierza zmieniać i z przyszłością, którą projektuje. W „Dzisiaj” jest nieobecny. Chciałby, żeby w przyszłości dziennikarze wchodzili do Sejmu po dwóch, „z magnetofonem”. Bez kamer, bo w przeszłości ze dwa razy dostał nimi w głowę. A prawda jest taka, że po prostu nie chce, żeby dziennikarze pokazywali głosowanie na dwie ręce, sute kolacje poseł Pawłowicz w trakcie obrad - na sali i inne naruszenia prawa, łamanie regulaminów.
Do niego i jego ekipy nie dociera fakt, że zaprzepaszcza to, co wypracowano w wiosce przez ostatnie 27 lat. Można sobie wyobrazić, że czarnoksiężnik, tworzący swoje koncepcje w oparach absurdu, nie rozumie powodu, dla którego mieszkańcy czują się lekko oszukani, gdy najpierw próbuje upolitycznić Trybunał Konstytucyjny paraliżując jego pracę, a potem łamie kolejne punkty konstytucji, utrudnia pracę mediom, tak, by wyłącznie jemu i jego smerfom pracowało się lepiej. Bez patrzenia na ręce wścibskich mediów – o ile nie są narodowe, i bez krnąbrnych posłów z opozycji. Wioska nie powinna wiedzieć za dużo o poczynaniach władzy. Plebs ma brać 500 zł w zamian za nadprodukcję smerfa +2 i cieszyć się, że pracował będzie najkrócej w Europie. W kraju o innym ustroju, niż ten, który pozwolił wybrać ten a nie inny rząd.
Uuu, jak ja nie cierpię Smerfów!
Czarnoksiężnikowi służą zaklęte smerfy. Smerfem Naczelnikiem czyni on Smerfę Broszkę Szydło, która na równi ze Smerfem Dudą nie podnosi głosu na wizji i czyni wyłącznie wolę Kaczkamela. Czar jest okrutny, i – szczególnie w stosunku do kobiet, wyjątkowo skuteczny. Kolejne smerfety zajmują miejsce niedaleko władzy. Pełnią funkcje zamiennie, paprotek to szczekaczek. Służalczo wykonujących wolę swego pana, fukających na suwerena gorszego sortu. Nadal nie mających charyzmy, kto z obecnych rządzących w wiosce właściwie ją posiada? Tylko Smerf Naczelnik.
Frakcja Smerfów podległych jego czarowi jeszcze nie napisała tej części bajki. Ale można się domyślać, że władzy nie oddadzą, bo mają większość w rządzie i nieodczarowanego Smerfetkę Dudę, który klepie każdą ustawę, którą każe klepnąć Kaczkamel. W przeciągu następnych pięciu lat najsmerfniejsze z smerfów mogą próbować zmienić prawo tak, aby nie musieć odejść z urzędu. Albowiem rządzą dobrze, i rządzi im się dobrze: nie ma opozycji bo sama strzela sobie w stopę, a jak była - to się ją bezprawnie wykluczało z dyskusji w Parlamencie, wszelkie ustawy Smerfetka Duda podpisuje bez zbędnego ociągania się, jak rząd nie ma prawa do zrobienia czegoś, to je prędko stwarza. Odbiera się tytuły wojskowe nieboszczykom. Pisana jest nowa historia, stawiane pomniki. Wycina się polską puszczę, zadziera z zachodnią Europą, przynosi się wstyd i obniża jakość gospodarki, rujnuje środowisko. Przekopuje się groby ofiar katastrofy. Wszystko w imię dobrej zmiany, na gorsze.
Tak oto, rzeczywistość przerosła komiksową fikcję. Jesteśmy świadkami narodzin nowego horroru, stworzonego naprędce z postmodernistycznej bajki, w ciągu zaledwie jednego roku: Smerfogród zamienił się w Kaczogród... i nie ma siły zdolnej zdjąć czar, bo umówmy się, opozycja ostatnio kręci nowe odcinki Cyrku Monty Pythona, który też był latający. Ale z tego co pamiętam, nie do Portugalii.
...
Ja chcę do innej bajki... czy jest tu jakiś dobry magik demokracji?