Tym żyje cała Polska. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego parlamentarzyści mają 18 miesięcy, żeby poprawić niezgodne z konstytucją przepisy uchwalonej w 2005 r. ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Tą szalenie ważną dla dla wielu wegetarian i inspektorów budowlanych kwestią zajmują się już posłowie koalicji, ale swój obywatelski projekt przygotowują też członkowie nieformalnego porozumienia “Za altaną”. Zapytaliśmy przedstawiciela grupy o ich postulaty.
Wawrzyniec Nać, przewodniczący komisji legislacyjnej nieformalnego ruchu działkowców “Za altaną": Przede wszystkim pragnę zwrócić uwagę na fakt, że działkowcem jest tak naprawdę każdy z nas. Kto nie ma bowiem balkonu, na którym w donicy godnie rośnie juka, parapetu, na którym przynajmniej raz zakwitnie orchidea, nie kupił gwiazdy betlejemskiej w grudniu, albo choć raz nie wziął do ręki garści chłodnej gleby, która jest ojczyzną wielu niewidocznych jeszcze roślin? Dlatego nasz projekt konstruujemy tak, aby choronił każdą osobę, która chce mieć nawet skrawek własnej ziemi - choćby to była garść piasku wyniesiona przez przypadek z kołobrzeskiej plaży w kieszeni wesołego dziecka. Wszak ten piasek może zmieszać się ziemią dającą życie.
klancyk.natemat.pl: A jak zamierzają Państwo zabezpieczyć interesy działkowców, a więc idąć tropem Pańskiego rozumowania - każdego człowieka, przed zakusami chciwych developerów? Wiele budowanych dziś apartamentowców to tzw. zielone budownictwo - pomalowane na kolory wiosny domy wielorodzinne, których dach pokrywa trawa z rolki. Czy chcą Państwo przekonać developerów, że oni także są działkowcami? Wszak taki budynek widziany z lotu ptaka, oglądany idealnie pionowo jest nie do odróżnienia od kawałka łąki.
W.N.: Zanim odpowiem na to pytanie, chciałem kategorycznie zdementować informację, jakoby to moja organizacja była odpowiedzialna za sadzenie w piwnicach biurowców pędów bambusa , które miały je rzekomo rozsadzić od środka - wszelkie tego typu “wiadomości” są pomówieniami, które mają zmniejszyć wiarygodność naszej grupy. Co nie znaczy, że bambus, by nie podołał zadaniu - wręcz przeciwnie! To jedna z najsilniejszych broni Matki Natury. Co do tak zwanych “zielonych domów”, to rzeczywiście nasza organizacja zwróciła już uwagę na ten problem i mam nadzieję, że sobie z nim poradzimy, tak jak ze “szklanymi domami” Żeromskiego. Czy ktoś je jeszcze w ogóle pamięta? Otóż nie i to dzięki nam. Bo budownictwo bez ziemi nie jest budownictwem. Oczywiście nie odmawiamy deweloperom prawa do uczestnictwa w naszym ruchu - wręcz przeciwnie. Ale do tego muszą zamiast rozwijać trawę na dachu, wysypywać ziemię na podłogach swych apartamentowców.
k.n.p: Nasza redakcja dotarła do roboczej wersji projektu ustawy, nad którym pracuje Pan z małżonką. Szczególną uwagę zwraca lakoniczny, ale stanowczy paragraf drugi, który zacytuję w całości: “Więcej rzepy!”. Jak ustawodawca ma rozumieć ten postulat? Czy domagają się Państwo rzepy w większych ilościach?
W.N.: Tak. Ten paragraf był niezwykle długo dyskutowany. Bo, widzi pan, rzepa nie jest byle jakim warzywem. Nie bez powodu znalazło się w godle naszego stowarzyszenia. Czy wiedział pan, że pierwszym wyhodowanym na jakiekolwiek działce warzywem była właśnie rzepa?
k.n.p: Nie, nie wiedziałem i sądzę, że nikogo to nie interesuje.
W.N.: Tak, tak, ta niedoceniana, ba, często wyśmiewana przez gawiedź niewinna rzepa udowodniła, że działkarstwo ma sens jako profesja, hobby, styl życia. Domagając się rzepy, domagamy się niczym Goethe światła dla działkowców. Ten prosty komunikat jest takim zapisanym krzykiem naszego stowarzyszenia i reprezentuje dobro w czystej postaci. Więcej rzepy!
k.n.p: A co się sieję w tym sezonie? Jak pielić, żeby wyprzedzać działkowe trendy? Jakie grille będą obowiązywały tego lata? Słowem - moda działkowa.
W.N.: Widzę, że wie pan o moim blogu zmotykąnawybieg.blox.pl - bez polskich znaków. Muszę przyznać, że tutaj nie bez znaczenia jest moja praca w Społecznym Domu Handlowym “Rolne sprawy”. Do czerwca modne było wszystko, co związane z piłką nożną i Euro - rzodkiew układająca się pod ziemią w znak UEFA, wyciągana koniecznie w biało-czerwonych ogrodniczkach. Teraz na pierwszych stronach jest kryzys w strefie euro, więc jeśli marchew, to jedna na całej grządce - trzeba być czułym na niedolę innych.
k.n.p.: Czyli raczej swojska jabłonka zamiast drzewa oliwnego?
W.N.: Zdecydowanie, lepiej nie drażnić Greka (mój sąsiad z działki obok ma na nazwisko Grek i tak się wścieka na te wszystkie żarty, bo wie pan, my mu drachmy za ogrodzenie wrzucamy i to mu rdzewieje). Ale na działce są pewne motywy stałe, wiecznie młode. I tak “małą czarną” działkowej mody jest kapusta - im większe liście, tym dumniejsza działkowiczka.
k.n.p.: Ostatnie pytanie: skąd nazwa “za altaną”?
W.N.: Wie pan, za altaną, to się różne rzeczy na działce dzieją. Często taki ruch tam panuje, na pierwszy rzut oka zupełnie niewidoczny. I my chcemy właśnie taki zdrowy ruch za altaną wprowadzić do polskiego ustawodawstwa.
k.n.p.: I tu właśnie tkwi sendo problemu wytkniętego przez Trybunał. Państwo próbują w ubłoconych gumowcach wwieźć do kodeksu na taczkach sprawy ciemne, nieprzejrzyste i ukryte, pozbawione wszelkiej państwowej kontroli, tak jak to, co wyczyniacie za altaną. Samowolka i samosiejka! Dziekuję bardzo za rozmowę i za pomidora.