Czy możliwe, aby w jednym z europejskich krajów premierem był człowiek, który jest odpowiedzialny za mordowanie z zimną krwią przeciwników politycznych i porywanie ludzi, aby pozyskać z nich organy? Relacje uczestników i dowody poszlakowe, a także raport szwajcarskiego deputowanego Dicka Marty’ego sugerują, że odpowiedzi na te pytania są twierdzące. Niemożność zapewnienia ochrony świadkom sprawia, że tylko bardzo nieliczni zgodzili się zeznawać. Pozostali obawiają się zemsty z rąk rządzących Kosowem.
adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, redaktor kwartalnika "Psychologia Społeczna"
Premierem republiki tego kraju jest były przywódca Armii Wyzwolenia Kosowa – Hashim Thaçi. To on poprowadził Albańczyków do walki przeciwko Serbom. Propaganda ukazywała tych ostatnich jako sprawców zbrodni, do których, pomimo obecności 45 tysięcy żołnierzy NATO, dochodziło w 1999 roku w Kosowie. Jak się okazało, wbrew tym dominującym przekazom, niewinni ludzie ginęli bynajmniej nie tylko z rąk potępianych przez tak zwaną społeczność międzynarodową Serbów.
„ Handel organami: Skandal w sercu Europy”, film dokumentalny wyemitowany 12 maja 2013 na TVN 24 zawierał zdjęcia z miejsc, w których przetrzymywano więźniów, a także nagrania rozmów z osobami, które ich wywoziły w głąb Kosowa, dokonywały egzekucji, rozmawiały o tamtych zdarzeniach z ich świadkami w czasie, gdy one miały miejsce. Proceder polegał na przewożeniu młodych mężczyzn, przeważnie Serbów, ale też Albańczyków uznanych za zdrajców, do ośrodków, w których dokonywano ostatecznej oceny lekarskiej ich przydatności na dawców organów. Gdy w prowizorycznej sali operacyjnej na odległej farmie wszystko było gotowe do operacji, więźniów wyprowadzano przed dom, zabijano strzałem w głowę, po czym ciała wnoszono do salonu ze stołem operacyjnym. Wycięte organy wywożono samolotami z kraju, między innymi do odbiorców w Izraelu i Kanadzie, tak że transplantacje mogły być wykonywane w ciągu 24 godzin. Przy cenie rynkowej nerki osiągającej nawet 65 tys. dolarów proceder mógł dostarczać środków do kontynuowania „patriotycznych” walk. Nie jest oczywiście wykluczone, że – jak często bywa w takich wypadkach – pieniądze trafiły do kieszeni operatywnych narodowych bohaterów.
W ludzkim wymiarze proceder ukazanego w polecanym przez Evę Ewart filmie dotyczy między innymi cierpienia matek tych co najmniej kilkudziesięciu młodych ludzi, cywilów, którzy zaginęli bez wieści. Trudno nie współczuć tym kobietom przykładającym dłonie do cmentarnych płyt z imionami i nazwiskami ich dzieci, na pustych grobach. Ich synowie nie zginęli uwikłani w walkę zbrojną, którą można ewentualnie uznać – jak to robili albańscy rozmówcy dokumentalistów – za potrzebną i bohaterską. Zginęli zamordowani z dwóch powodów. Po pierwsze, należeli do grupy etnicznej wroga lub zostali wykluczeni, za rzekomą zdradę, z własnej. Po drugie, ich ciała zawierały organy o czarnorynkowej wartości kilkuset tysięcy dolarów. Zostali potraktowani jak drogocenne ludzkie mięso. Uniknęli torturowania i bicia, które stało się udziałem jeńców, jednak ich los był od początku przesądzony.
W wymiarze politycznym bezwzględność nacjonalistów, których Kosowska Armia Wyzwoleńcza, przypomnijmy, była popierana przez NATO i Unię Europejską, stanowi dowód na oczywistą błędność jednostronnych ocen, może nawet na polityczny cynizm polityków z bogatych państw. Ujawnienie całej prawdy nie musi być dla nich wygodne. Jedynie, gdy zechcą zmiany władzy w Kosowie, użyją informacji zawartych w raporcie Marty’ego z większym przekonaniem. Zapewnią ochronę świadkom i skorzystają z materiałów zgromadzonych w dziennikarskich śledztwach.
Film o handlu organami w centrum Europy przemilcza jednak jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Niewiele ma on wspólnego z nacjonalizmem, więcej zaś z ludzką chciwością i z systemem społeczno-politycznym, który pozwala tej chciwości bezkarnie grasować po ludzkim życiu. Ludzie, których zabito, a ze zwłok wycięto organy, padli ofiarą kapitalizmu, a nie nacjonalizmu. Gdyby bowiem nie istnieli bogacze, których stać na zapłacenie kilkudziesięciu, nawet kilkuset tysięcy dolarów za nielegalny ratujący życie przeszczep, i nie istnieli zdeprawowani bezwzględni handlarze gotowi im dostarczyć „towar”, proceder nie mógłby kwitnąć. Tylko system oparty na gigantycznych nierównościach społecznych i na niekontrolowanej przemocy umożliwia takie zbrodnie. Skoro miały one miejsce pod nosem kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy sił pokojowych, w sercu Europy, to co dzieje się w innych miejscach świata?
Handel organami przeważnie przybiera zresztą formę dobrowolnego sprzedawania jednej z nerek przez zdesperowanych, biednych, zadłużonych ludzi. W stolicy Kosowa przez kilka lat funkcjonowała klinika kierowana przez "Doktora Sępa", w której Kazachowie i Mołdawianie pozwalali za pieniądze doprowadzać się do rozstroju zdrowia, ryzykować komplikacje, stwarzać zagrożenie dla swojego życia. Sprzedawali część swojego życia, aby ktoś bogaty mógł przedłużyć swoje, a pośrednicy mogli powiększać majętność. Życie i zdrowie ludzkie nie powinno mieć swojej ceny. Obecny system w praktyce taką cenę wyznacza. Nieliczni korzystają. Są wśród nich milionerzy, beneficjenci neoliberalizmu. Problem w tym, że nie jest w ich interesie, aby nielegalny handel organami ukrócić.
Hashim Thaçi będzie spokojnie rządził Kosowem, zastraszał świadków, kpił sobie z międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości. Przynajmniej tak długo, jak potencjalni biorcy będą chcieli wysyłać organizatorom handlu narządami zapewnienie: „Tak, porywajcie, zabijajcie, wycinajcie. Kupimy, dobrze zapłacimy, poprzemy u władzy, ochronimy. W końcu w grę wchodzi ludzkie zdrowie i życie. Nasze zdrowie i życie”.