Gdzie na świecie dwunastolatki pracują przy maszynach do szycia po 72 godziny tygodniowo za 45 dolarów miesięcznie? Bangladesz, kraj, w którym połowa z 152 mln mieszkańców utrzymuje się za mniej niż półtora dolara dziennie, jest na drugim miejscu na świecie pod względem eksportu odzieży do Europy. 3,6 mln osób pracuje w przemyśle tekstylnym, oficjalnie w Dhace jest 4 tys. fabryk, nieoficjalnie drugie tyle. Telewizyjna reklamówka Bangladeszu przedstawia szczęśliwych mieszkańców puszczających latawce w pięknych sceneriach, słonecznych i pełnych zieleni. Jednak śledztwa dziennikarzy francuskiej telewizji pokazały zgoła inny obraz typowej egzystencji w tym azjatyckim kraju.
adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, redaktor kwartalnika "Psychologia Społeczna"
Fakt, że tekstylia konkurujących przecież ze sobą znanych firm, takich jak IKEA, H&M, ZARA, wszystkie mogą być wytwarzane jednym zakładzie, nie jest zaskoczeniem co najmniej od czasów publikacji „No Logo” Naomi Klein. Jednak dlaczego dzisiaj pracownicy szwalni podczas pracy są zamykani na klucz, a dziennikarze, aby się dostać do środka, muszą udawać klientów? Dlaczego, by dowiedzieć się, w jakich warunkach są szyte markowe dżinsy po 18 dolarów za tuzin, muszą uciekać się do mistyfikacji?
Film Toksyczne metki, pierwszy z serii Sekrety korporacji, emitowanej przez TVN Style wyprodukowany został w 2012 roku. Obejmuje trzy wątki: związany z dostawcami francuskiej sieci Monoprix, szweckiej – Lindex i międzynarodowej – ZARA.
Firma, która twierdzi, że od dziewięciu lat jest dostawcą tej sieci handlowej, a obecnie nawet wyłącznym producentem w Bangladeszu twierdzi, że przestrzega czasu pracy. Zgodnie z miejscowym prawem pełnoletni mogą pracować przez 60 godzin tygodniowo, 14-latki – maksymalnie 36 godzin tygodniowo, a dzieci poniżej 14 r. ż. nie powinny być w ogóle zatrudniane.
Tymczasem mieszkające w oddalonych o 45 minut marszu slumsach z drewna i blachy niepełnoletnie kobiety pracują od 8 do 20 przez 6 dni w tygodniu, a więc 72 godzin tygodniowo. W takim trybie zarabia na utrzymanie swoje i rodziców między innymi dziewczynka, która nie ma metryki urodzenia (w Bangladeszu wprowadzono je dopiero w 2004 roku), ale sądzi, że ma 12 lat. „Smutno mi, bo nie mogę chodzić do szkoły i bawić się z innymi dziećmi, ale muszę pracować, bo rodzice są biedni”. Gdy nagranie ze śledztwa przedstawione zostaje przedstawicielce firmy Monoprix, ta obiecuje rozpatrzenie sprawy w trybie pilnym. W końcu reprezentuje korporację, która w 1999 roku podpisała Umowę o klauzuli społecznej – przeciwko złym warunkom pracy i zbyt długim jej godzinom.
Nawiasem mówiąc do kontaktu z mediami w obu prezentowanych w filmie przypadkach zatrudniane są osoby budzące zaufanie, sprawiające wrażenie wrażliwych, społecznie świadomych i niezwykle kompetentnych. Pozwala to nie potęgować złego wrażenia, jakie wywołują wyniki śledztwa.
Innym wstydliwym problemem europejskich dystrybutorów odzieży jest piaskowanie. Na filmie widzimy, jak w półmroku i – zgodnie z relacją – w wysokiej temperaturze, za pomocą przerobionych szlauchów piaskowane są dżinsy: 23 pary na godzinę przez 12 godzin dziennie, w hałasie nie do zniesienia i powietrze, którym trudno oddychać. Nic dziwnego, że w UE i w Turcji zakazano piaskowania. W Bangladeszu wykonujący ją pracownicy usta mają zasłonięte chustami. Piasek – o wysokiej zawartości kryształów krzemu – jest jednak na tyle złej jakości, że okazuje się niebezpieczny dla zdrowia. Jeden z pracowników, przed trzydziestką, po ośmiu latach pracy ma „płuca w strzępach”.
Na filmowej relacji widzimy, jak w krajowym instytucie chorób płuc już u mężczyzny po dwóch latach piaskowania stwierdzono pylicę. Na razie ma zadyszki, ale grozi mu niewydolność oddechowa i serca. Pomimo zalecenia lekarza, by niezwłocznie zmienił pracę, bierze tylko tydzień zwolnienia. Nie stać go na porzucenie zabójczego dla zdrowia zajęcia.
Pokazywane w Toksycznych metkach dżinsy piaskowane były dla sieci Lindex – 400 sklepów w północnej Europie. Firma twierdzi, że zakazała piaskowania w 2010, jej wykonawca w pobliżu Dhaki kontynuowała jednak dla niej ten proceder. Czyżby dystrybutor nie zauważył, że spodnie przychodzą piaskowane?
Trzecią, największą ujawnioną przez francuskich dziennikarzy aferą, były wyniki poufny audyt z września 2009 roku przeprowadzonego w Indiach przez firmę Inditex, powstałą w Hiszpanii w 1978 , obecnie w 5527 sklepów sprzedającą ubrania popularnych marek. Zawarte na przesłanym pendrivie 20-stronicowy dokument z wynikami kontroli warsztatów produkcyjnych w New Dehili wykazał, że 76 proc. pracowników zarabiało poniżej określonego prawem minimum, a w jednej czwartej skontrolowanych miejsc zatrudnione były dzieci. Wszyscy oficjalni dostawcy – 24 firmy wszystkie otrzymały najniższą ocenę D, świadczącą o łamaniu przepisów.
Warsztaty miały niezabezpieczoną instalację elektryczną, nie była nawet w elementarnym zakresie utrzymywana higiena, ludzie pracowali w tłoku, a z załączonego w raporcie filmu wynikało, że nieletni, śpią obok maszyn, przy których pracują. Pokazano, jak nadzorca budzi i każe wracać do pracy chłopcom z wyglądu może 12-letnim.
Przypomnijmy, że dane dotyczyły produkcji ubrań dla sieci sklepów ZARA, najpopularniejszej w Europie, reklamującej się jako fast fashion. Jej właściciel ma piątą co do wielkości fortunę na świecie. Zyski Inditexu liczone są w miliardach dolarów.
Z wielką satysfakcją oglądałem scenę, w której na konferencji prasowej w luksusowym hotelu prezes Inditexu Pablo Isla z dumą ogłasza wyniki finansowe, dziękuje dostawcom (sic!) i klientom, po czym dziennikarze pytają o zatrudnianie dzieci, powołując się na dane zawarte w poufnym wewnętrznym raporcie. Zmieszany prezes tłumaczy, że gdyby coś takiego miało miejsce, to firma natychmiast by zareagowała. Nie jest skłonny komentować wyników raportu, bo „nie temu poświęcone jest spotkanie”. Widać, jak się denerwuje i traci dobry nastrój, który zafundowały mu hinduskie dzieci.
W późniejszym spotkaniu ze strony Inditexu brali udział: dyrektor departamentu odpowiedzialności społecznej, prezes Inditex Francja, specjaliści ds. komunikacji kryzysowej i specjaliści od kontaktów. Jednym z punktów spornych byli podwykonawcy. Dwa tysiące tych oficjalnych nie zostało objętych audytem, podczas gdy nad nielegalnymi podwykonawcami Inditex nie ma żadnej kontroli – może nie wiedzieć o ich istnieniu. Dziennikarka zwróciła uwagę, że za zatrudnianie dzieci w wewnętrznym audycie przewidziano 76 punktów karnych, natomiast za nieautoryzowane (nielegalne) podwykonawstwo – zaledwie 2 punkty.
Trudno było dać się przekonać, że taka dysproporcja nie zachęca do przymykania oczy na zatrudnianie dzieci i łamanie przepisów przez podwykonawców. Z outsourcingiem wiąże się ryzyko, które kontrolujemy, lecz zero ryzyka to mrzonka, tłumaczył dyrektor od odpowiedzialności społecznej, mężczyzna o ciepłych oczach i łagodnym sposobie mówienia, podkreślając prowadzenie przez swojego chlebodawcę polityki zera tolerancji.
Dyrektor ten przedstawił raport, ten z kompletem najniższych ocen, jako przykład dobrej praktyki, czujności, diagnozowania problemów i podejmowania działań. Wyjaśnił, że zrezygnowali z trzech firm, które nie wywiązały się z obietnic poprawy, z czterech zrezygnowali z przyczyn handlowych, a pozostałe 17 ma oceny wyższe niż D. Po kilku dniach dziennikarze otrzymali nagrania z czterech pięknych fabryk z systemami przeciwpożarowymi, apteczkami, spełnionymi warunkami BHP, o przestronnych, jasnych pomieszczeniach.
Ale wizyta dziennikarzy u jednego z podwykonawców pokazała coś innego. Właściciel warsztatu rzekomym potencjalnym klientom powiedział, że pracownice szyją od 9 rano do 21 wieczorem, a w niedzielę „tylko do 16-ej”. Przyznał, że nie płaci im też za nadgodziny i nie ma obowiązkowego dnia wolnego. Inspektorzy z Inditexu nie pytają, my im o tym nie mówimy, ale oni wiedzą – wyjaśnił bez ogródek.
Nie chcę obszernie komentować tego, co można obejrzeć na filmie. Kontrast pomiędzy dziecięcymi twarzami i pięknymi czarnymi oczami nastolatek a okropnymi warunkami ich pracy i życia był tak bolesny, że wystarczył za najmocniejszy komentarz.
Ograniczę się do przypomnienia, że kapitalizm jako system nastawiony na maksymalizację zysku zawsze będzie sprzyjał instrumentalnemu, przedmiotowemu traktowaniu ludzi, a kapitaliści chętnie przymkną oczy na nieludzki wyzysk zdesperowanych ludzi walczących o biologiczne przeżycie.
Wszyscy trochę się boimy zobaczyć twarze małych pracowników, którzy szyją dla nas ubrania – takimi słowami zakończyli relację twórcy Toksycznych metek, filmu, który wszyscy noszący odzież mieszkańcy Europy powinni zobaczyć.