Dochodzenie antymonopolowe przeciw Gazpromowi prawdopodobnie potrwa jeszcze rok. W międzyczasie poszczególne kraje podpisują umowy na współpracę przy budowie South Streamu, którego głównym inwestorem jest Gazprom. Koncern ten ogłosił upadek Nabucco i stara się wypełnić próżnię, jaka powstała po niepowodzeniu tego dużego, europejskiego projektu. Miał on częściowo uniezależnić Europę od rosyjskich dostaw gazu. Umowy z Gazpromem podpisała już Bułgaria oraz, na Węgrzech, rząd Viktora Orbána, na co nalegał Jobbik. Rosjanie wywierali presję również na Chorwacji. Wykupują też sieci dystrybucji energii w Grecji. Unia Europejska wymuszając prywatyzację na Grecji doprowadziła do sytuacji, że kraj ten zaczął sprzedawać swoje sieci najbardziej chętnym, czyli firmowym rosyjskim.
W Parlamencie Europejskim zadałam pytanie komisarzowi ds. energii Güntherowi Oettingerowi, co myśli o działaniach Gazpromu na południu Europy. Nazwał on South Stream projektem fantomowym, ponieważ do dzisiaj nie znamy trasy rurociągu, źródeł gazu, którym będzie zasilany, nie wiemy też gdzie zakończy on swój bieg - w Grecji, Włoszech czy Chorwacji. No i najważniejsze: nie wiadomo, nawet w przybliżeniu, ile będzie kosztował. Oettinger zgodził się z moją opinią, że Gazprom, negocjując z poszczególnymi krajami umowy o współpracę, wzmacnia podziały w Europie i burzy solidarność. "To są gierki prowadzone z państwami członkowskimi", stwierdził. "Na cześć przedstawicieli Gazpromu rozwijane są czerwone dywany, a ich podejmuje się z najwyższymi honorami. Niektórym krajom brakuje kręgosłupa i nie potrafią "postawić się" Rosji. A każdy kraj nie powinien negocjować odrębnie z Gazpromem". Europosłowie powinni pojechać do swoich krajów i domagać się od swoich rządów zaprzestania takich praktyk.
Jednak właśnie europosłowie w zeszłym roku, pod naciskiem własnych rządów oraz dużych firm państwowych, ograniczyli możliwości Komisji kontrolowania umów z krajami trzecimi oraz negocjowania w ich imieniu kontraktów zawieranych z dużymi zagranicznymi dostawcami.
Polska obniżyła ceny gazu, co jest naszym dużym sukcesem. Nie znaczy to jednak, że powinnyśmy zaniechać wspierania Komisji Europejskiej i tych krajów członkowskich, które niepokoją rosnące wpływy energetyczne w Europie.