Być może najważniejszą wiadomością dzisiejszego dnia jest ta o dwójce młodych ludzi, którzy wybierając się na Przystanek Woodstock stopem, postanowili zwiększyć swoje szanse zatrzymania samochodu kładąc się plackiem na drodze. Dwójkę młodych Polaków rozjechał niechcący niemiecki kierowca masywnej limuzyny Citroen C8. "Łapali 'stopa' leżąc na drodze" - czytam w nagłówku jednego z serwisów informacyjnych. "Zginęli. Wiadomo, kim byli." Wiadomo, klasycznymi ofiarami własnej głupoty.
Tę wiadomość warto uznać za ważną dlatego, że nigdy dość refleksji nad naturą ludzkiej głupoty. Istnieje, cokolwiek zapomniana, tradycja nadawania tej refleksji charakteru naukowego. Tradycję tę kultywował w Polsce Michał Wiszniewski, późniejszy dziekan Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, który w 1837 roku wydał pracę pt. "Charaktery rozumów ludzkich". Zaczyna się ona od celnej obserwacji, że chociaż znane polskie przysłowie mówi o tym, że 'co głowa to rozum' to nie każda głowa ma rozum. W swojej książce Wiszniewski przedstawił szeroką, i niepozbawioną nawet dziś aktualności, klasyfikację głupców. (Wyjątkowo spodobało mi się określenie "półgłupiec" użyte w odniesieniu do kogoś, kto "ciągle bredzi i od rzeczy prawi, lecz niespodzianie, wśród największych niedorzeczności, z czymś prawdziwie dowcipnym odezwie się, coś sam z siebie rozumnego powie." Pasuje jak ulał do mnie!)
W sprawę głupoty, tak i w tym feralnym przypadku, zamieszany jest często alkohol. Czy nasi (świętej już pamięci) bohaterowie położyliby się na drodze, żeby złapać "stopa" gdyby nie tych kilka piw, którymi wcześniej gasili pragenie? Być może nie. Ale prawdopodobne jest także i to, że położyliby się tam nawet wtedy, gdyby wcześniej pili mleko. Czy z alkoholem i głupotą nie jest tak, że alkohol jedynie dodaje nam odwagi na zrobienie czegoś głupiego, zrobienie czego kontemplowaliśmy także i na trzeźwo? Alkohol i głupota to jakby dwie strony tej samej monety. I jedno i drugie nie pozwala rozpoznać istoty rzeczy, związków przyczynowo-skutkowych, przewidzieć tego, co może się zdarzyć, kojarzyć faktów. Z tego punktu widzenia to, czy byli oni głupi czy pijani nie ma w zasadzie większego znaczenia.
Nie chciałbym tu wyjść - żeby sięgnąć do klasyfikacji Michała Wiszniewskiego - "głupca zarozumiałego", a więc "kogoś pysznego i zarozumiałego, choć z nader ograniczonym i słabiutkim rozumem". Mam świadomość, że głupota tkwi również we mnie. Tkwi ona zresztą w nas wszystkich, tkwi w nas, by tak, rzecz organicznie. Są ku temu zresztą dobre powody.
Jednym z nich jest po prostu to, że czasem, głupota popłaca. Gdybym zawsze rozpoznawał istotę rzeczy, kojarzył fakty itd. to pewnie nigdy nie odważyłbym się w przeszłości podejść i zagadnąć do pewnej pięknej kobiety. Zakładałbym raczej przezornie, że jako niedorównujący jej urodą młody człowiek nie będę miał u niej szans, skompromituje się, wyjdę na głupca. A tak, dzięki swojej głupocie (chociaż jakąś rolę odegrał tu, jeżeli dobrze pamiętam, także alkohol) odważyłem się i tak już trwamy parę lat w romantycznym związku.
W istocie głupota jest często warunkiem niezbędnym do tego, żeby odnieść sukces. Pozwala przekraczać siebie, przekraczać granice, choćby w nauce. W nauce produktywny rodzaj głupoty oznacza bycie ignorantem z wyboru, otworzenie umysłu na to, o czym inni nawet nie myślą. Jest to jednak rodzaj głupoty kontrolowanej, który pozwala mylić się i popełniać błędy przez długi czas po to, żeby w rezultacie znaleźć nowy, oryginalny, być może lepszy, niż te dotychczas, sposób rozumienia rzeczywistości.
Wracając jednak do tragicznego wypadku w miejscowości Seelow w Niemczech. Nie jest moim celem wyśmiewanie się z głupoty dwójki młodych Polaków, którzy dali się rozjechać niemieckiemu kierowcy, kładąc mu się wprost pod koła. (Wyobrażam sobie jednak, że niemiecka publiczność będzie miała z tego niezły ubaw). Zachowali się głupio, nieodpowiedzialnie, ale właściwie dlaczego mieliby się zachować mądrze? Dlaczego ktokolwiek z nas miałby się zachowywać mądrze? Czasem wydaje nam się, że ludzkość przetrwała dlatego, że jest mądrzejsza od innych gatunków. Prawda jest jednak taka, że przetrwaliśmy nie dlatego, że ewolucja promuje tych, którzy są mądrzejsi, a raczej tych, którzy potrafią przetrwać. A warunek przetrwania jest jeden: nie dać się zabić.