Robert Kubica ukończył swój pierwszy rajd zaliczany do Mistrzostw Świata w aucie WRC. Wynik sportowy może budzić rozczarowanie. Wszyscy spodziewali się czegoś więcej niż 24 pozycja. Jest jednak sporo okoliczności łagodzących.
Interesuje mnie wszystko co ma cztery koła i się ściga. Rajdy, wyścigi, na torze i w terenie. Może mam trochę benzyny we krwi?
Występ Roberta Kubicy w otwierającym sezon mistrzostw świata Rajdzie Monte-Carlo wzbudził wiele emocji i sprzecznych opinii. Dla części mediów i widzów wypadek Polaka był potwierdzeniem tezy, że potrafi tylko rozbijać auta i nie ma czego szukać w sportach motorowych. Dla innych jazda Kubicy na początku rajdu była dowodem na jego geniusz za kierownicą. Doliwy do ognia dolali Malcom Wilson – szef Kubicy – oraz dwukrotny mistrz świata Marcus Gronholm. Obaj panowie rozpływali się w zachwytach nad krakowskim kierowcą.
Jak więc oceniać drugi rajd w tym sezonie – Rajd Szwecji? Patrząc na surową tabelę wyników trudno nie być rozczarowanym. Dwudziesta czwarta pozycja, na trzydzieści sklasyfikowanych załóg, nie wygląda imponująco. Przed Kubicą znalazł się m.in. Hubert Ptaszek jadący autem o dwie klasy wolniejszym. Jeśli dołoży się wyjaśnienie, że odległa pozycja polskiego kierowcy to wynik trzech wycieczek do rowu, wygląda to jeszcze gorzej. Warto jednak spojrzeć na ten rajd nieco szerzej.
Tegoroczny Rajd Szwecji przebiegał przy raczej wiosennej aurze. Zamiast grubej warstwy śniegu i lodu, oraz solidnych, wysokich band śnieżnych zawodnicy musieli mierzyć się z topniejącym śniegiem, błotem i szutrem. Zimowe opony z kolcami jakie przywieziono na ten rajd nie są przeznaczone na takie warunki. Na każdej innej nawierzchni niż śnieg kolce szybko wypadają, a same opony się niszczą. Śnieżne bandy które na ogół pomagają zawodnikom (można się od nich odbić wychodząc z zakrętu), tym razem był niskie i grząskie.
Dla Kubicy był to pierwszy rajd tego typu, pierwszy na kolcowanych oponach. Do pierwszej przygody na OS 12 Robert notował czasy na granicy pierwszej i drugiej dziesiątki. W perspektywie widniał więc wynik w punktowanej dziesiątce. Później dał znać o sobie brak doświadczenia Kubicy. Trzeba jednak dodać, że wizyty w zaspie nie ustrzegli się m.in. Sebastien Ogier, Andreas Mikkelsen, Kris Meeke, czy zaliczający swój dziewiąty Rajd Szwecji Michał Sołowow. Warunki były w tym roku wyjątkowo trudne.
Kubica od początku rajdu zapowiadał, że jego jedynym celem jest dotarcie do mety. Starał się jechać ostrożnie i nieco wolniejszym tempem niż zwykle. Paradoksalnie, w sportach motorowych, wolniejsza jazda może być trudniejsza niż wciskanie pedału gazu do podłogi. Jadąc poniżej własnego naturalnego tempa bardzo łatwo wypaść z rytmu, taka jazda wymaga też innego toru jazdy, innej pracy samochodem.
– W końcu dojechaliśmy do mety, taki był nasz cel, choć oczywiście zamierzaliśmy to zrobić bez błędów. Wczoraj popełniłem głupi błąd lądując po skoku na skręconych kołach. Potem było jeszcze trudniej. Przytrafił mi się drugi błąd, a to już było trochę zwariowane. Jadąc wolno i ostrożnie nie jechałem tak, jak powinienem i miałem więcej momentów, popełniałem więcej błędów, niż gdybym jechał szybko – mówił na mecie Kubica.
Nie da się ukryć, że słaby wynik w Szwecji to konsekwencja błędów kierowcy. Trzeba jednak pamiętać, że Polak wciąż jest debiutantem w tym sporcie. Jego rywale mają za sobą wiele lat doświadczenia i wiele takich przygód na swoim koncie.
Z kronikarskiego obowiązku trzeba dodać, że pierwszy na mecie Rajdu Szwecji był Fin Jari-Matti Latvala (VW Polo WRC). Drugie miejsce zajął Andreas Mikkelsen, również za kierownicą Volkswagena. Na najniższym stopniu podium stanął drugi Norweg – Mads Ostberg (Citroen DS3 WRC). Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem był Michał Sołowow (Ford Fiesta WRC) który zajął 17 pozycję. Najlepszym wynikiem Polaków w tym rajdzie wciąż pozostaje 12 pozycja Tomasza Kuchara z 2003 roku i Michała Sołowowa z 2013 roku.