Wychodzę ze spotkania o wojnie na Ukrainie, otwieram Internet szukając wieści z Polski, i po raz kolejny czytam artykuły relacjonujące aktywność głów Kościoła i najwyższych władz państwa w sprawie pigułki "dzień po" i edukacji seksualnej. Trudno mi zrozumieć, dlaczego nawet w obliczu wojny w dotąd spokojnej Europie, w społecznej debacie wciąż dominują tematy, które mają charakter zastępczy, zieją polityką i to uprawianą na potrzeby chwili, doraźnie.

REKLAMA
Warto więc sprawdzać, wątpić i zastanawiać się nad argumentami, które w tych debatach się pojawiają. Można powtórzyć za studentami ukraińskimi, którzy w Internecie apelują do swoich rosyjskich rówieśników: sprawdzajmy czy to prawda? Tam chodzi o tragedię wojny i propagandę wokół niej, u nas o gender, seksualizację dzieci i pigułki „dzień po". Warto sprawdzać i zastanawiać się, kiedy argumenty i definicje mieszają prawdy z kłamstwem.
O gender już było, niewinne słowo zawłaszczono, zniekształcono i teraz można nim straszyć dzieci, przyszedł czas na następne. Seksualizacja dzieci. Nie wiem, dlaczego miesza się ją z edukacją seksualną. To jakby aborcję i antykoncepcję uznać za synonimy, a przecież to pojęcia przeciwstawne. Seksualizacja - wpychanie dziewczynek w role małych lolitek, a chłopców w role brutalnych macho wychowanych na porno filmach, poprzez ociekające seksem, uprzedmiotawiające, niewymagające filmy i reklamy - jest zjawiskiem złym, nagannym, potępionym przez wszystkie środowiska od kościoła po feministki. Nie znam ani jednej osoby, która miałaby inną ocenę. Nie ma więc potrzeby sugerować, że nauczyciel, minister, ktokolwiek - chce seksualizować dzieci w ramach szkolnych zajęć - takie sugestie są po prostu krzywdzące.
Edukacja seksualna, jako przedmiot szkolny z definicji musi opierać się na szacunku do człowieka, ochronie jego godności, eksponowaniu praw, wyznaczaniu granic. Czy rodzice powinni rozmawiać o treści i zakresie tej edukacji? Tak, jak najbardziej. Bo dotyczy ona ważnej sfery życia, bardzo osobistej, która determinuje w dużym stopniu bycie szczęśliwym lub nieszczęśliwym w życiu. Warto o takiej edukacji dyskutować, ale bez oskarżeń, manipulacji, przekonaniu o najwyższej. racji.
Pigułka dzień po - działa zanim dojdzie do ciąży, a więc nie jest to środek poronny. Wymyślono ją, ponieważ po akcie miłosnym nierzadko kobieta zostaje sama z konsekwencjami wspólnych przecież działań, a to niesprawiedliwe. Drogi rozwiązania są dwie: zapobiec nieplanowanej ciąży lub zapewnić wsparcie po urodzeniu dziecka. U nas niestety oba warianty są odrzucone. Jakoś tak się składa, że cała energia przeciwników pigułki idzie na uregulowanie aktywności seksualnej kobiet, jakby były one partenogenetyczne.
Dlaczego dyskusja nie toczy się o odpowiedzialności obojga partnerów - za siebie i potencjalne dzieci, a jedynie o dopuszczalności i dostępności pigułki? Odpowiedzialność jest tu kwestią o wiele ważniejszą i bardziej uniwersalną. A edukacja seksualna służy właśnie temu - żeby pomóc młodym ludziom złapać mądrą perspektywę i we właściwym świetle widzieć zdarzenia, przy których rozsądek czasami zawodzi.
Wierzę, że toczące się dyskusje znajdą dobre zakończenie. Wierzę, że nowoczesne, demokratyczne państwo jest w stanie zapewnić każdemu obywatelowi wolność i prywatność. Prawo powinno być tak stanowione, aby wierzący i niewierzący, katolicy liberalni i katolicy konserwatywni, zwolennicy i przeciwnicy pigułki mogli egzystować obok siebie i ze sobą, zgodnie ze swoimi wartościami. Jeżeli katolicka wiara zabrania używania środków antykoncepcyjnych - prawo nie powinno tego blokować i np. zmuszać ludzi do antykoncepcji. Ale też nie może zabraniać używania jej tym, którzy uważają to za właściwe w danym miejscu i czasie.
Bardzo chciałabym, abyśmy byli zdolni odzyskać przestrzeń do dyskusji na tematy walki z biedą, poniżeniem, krzywdą, przywracaniem do społeczności wykluczonych, gwarantowaniem równego prawa dla wszystkich obywateli. Bo dziś z powodu różnych obsesji – najczęściej seksualnych – a także złego pojmowania godności człowieka i prawd katechizmu, słyszymy lub czytamy o szatańskim gender (ks. Oko) czy „Papieżu idiocie” (publicysta Ziemkiewicz). Jak to się ma do prawdy o życiu, prawdy o człowieku?
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz