Jak doprowadzić do tego, żebyśmy się nie wstydzili w Strasburgu?
14-latka, której odmówiono aborcji, wygrała w Strasburgu. Pamiętam, jak 4 lata temu media żyły historią zgwałconej dziewczyny, która zgodnie z prawem mogła usunąć ciążę i w końcu to zrobiła, ale wcześniej przeżyła gehennę, po tym jak upubliczniono jej historię. Oburzeni aktywiści pro-life nie tylko publicznie dyskutowali jej historie, ale też dzwonili do niej (skąd mieli numer?), usiłując nakłonić ją do zmiany decyzji o przerwaniu ciąży, którą podjęła wspólnie z rodzicami. Usiłowali też zmusić ją do heroizmu i cierpienia, bo to ona do końca życia, patrząc na twarz dziecka, przywoływałaby sobie sceny, o których chciałaby zapomnieć.
Europosłanka, była Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania
Oczywiście aborcja jest czymś potwornym i niemoralnym, ale zmuszanie do takiego heroizmu również jest nieprzyzwoite. Europejski Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że w historii nastolatki doszło do złamania trzech przepisów europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka:
- poszanowania życia prywatnego
- zakazu poniżającego, nieludzkiego traktowania
Polska płaci za to nastolatce 30 tys. euro zadośćuczynienia.
Żeby była jasność: jestem przeciwniczką aborcji. Nigdy nie poparłabym aborcji na życzenie, bo jestem przekonana, że łatwa dostępność do zabiegu czyni z dramatu środek antykoncepcyjny. Nie zgadzam jednak na całkowity zakaz aborcji, ponieważ jest to równie nieludzkie. Zbyt restrykcyjne prawo wywołuje bunt i czyni z uczciwych ludzi grzeszników i przestępców. Dlatego w sprawie prawa aborcyjnego ani totalna wolność, ani totalny zakaz. Mamy w tej sprawie kompromis. Uszanujmy go i wyrażone w nim intencje.
Ciążę MOŻNA przerwać w przypadku, gdy pochodzi z gwałtu, zagraża życiu matki lub stwierdzono, że płód jest bardzo poważnie uszkodzony. Niestety wbrew temu, co jest zapisane w ustawie w praktyce dziewczyna, która odważy się zgłosić ze swoim problemem do lekarza, bardzo rzadko uzyskuje oczekiwaną pomoc. Lekarze odmawiają wykonania aborcji powołując się na klauzulę sumienia i mają prawo tak zrobić, ale też dziewczyna ma prawo do aborcji. Zamiast więc przesądzać, które prawo jest ważniejsze, a potem przegrywać sprawy w Strasburgu, lepiej postarać się o to, aby obecna ustawa nie była martwą.
Rozwiązanie jest bardzo proste. Obecnie lekarz, który powołuje się na klauzulę sumienia ma obowiązek wskazania swojego następcy, który taki zabieg wykona. W praktyce tego nie robi, bo to też jest wbrew jego sumieniu. Dlatego też należy ten obowiązek przerzucić na instytucję, która podpisuje kontrakt z NFZ. To proste rozwiązanie, które nie narusza kompromisu aborcyjnego, a równocześnie sprawia, że ta ustawa przestaje być prawem martwym. Czy minister zdrowia, któremu przedstawiłam to rozwiązanie, mój kolega liberał, były polityk lewicy będzie się w tej sprawie wahał?