Gdzie definitywnie kończą się media, a zaczyna się propaganda
Prawicowe media od dawna mnie krytykują, publikując całe bloki kłamstw o moich działaniach i decyzjach. Nie miałabym pretensji o odmienność ocen. Ludzie mają prawo mieć inny pogląd niż ja w wielu sprawach. Ale inny pogląd nie upoważnia do składania fałszywych oskarżeń, kłamania na mój temat i na temat moich rzekomych poglądów i czynów. Do tej pory milczałam i nadstawiałam drugi policzek. Ale czwartkowy artykuł w „Gazecie Polskiej Codziennie” sprawił, że poczułam się tą sytuacja zmęczona i zachęcona do publicznego wykazania rozbieżności między tym co jest a tym co piszą w gazetach. Nie wiem, czy opisywanie tak zakłamanej i zmanipulowanej rzeczywistości ma jeszcze coś wspólnego z dziennikarstwem.
Europosłanka, była Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania
Mam nadzieję, że są jeszcze instytucje, które mają jakikolwiek wpływ na to co piszą osoby, które chciałby się nazywać dziennikarzami. Dla przykładu omówię jedną z tych publikacji, wspomniany już czwartkowy artykuł z Gazety Polskiej, żeby pokazać o czym mówimy. Przeczytajmy to dzieło razem.
Akapit 1: Tytuł i lead:
Trwonią miliony na równouprawnienie
SKANDAL \ Biuro znanej z promocji homoseksualizmu i doszukiwania się nierówności w tańczeniu poloneza na studniówce Agnieszki Kozłowskiej – Rajewicz tylko w 2012 r. kosztowało podatników ponad 1,7 mln zł. Od 2008 r. na działalność biura pełnomocnika rządu ds. równego traktowania podatnicy wydali blisko 7,5 mln zł.
Mój komentarz: O czym myślał autor pisząc o „promocji homoseksualizmu”? Czy o tym , że spotykam się ze środowiskiem LGBT (jak i z innymi, i wtedy nikt się tym nie interesuje) i rozmawiam o problemach, mając poczucie, że co chwilę ktoś próbuje mnie nagrać i upierać się, że rozmowa z tymi, którzy mają problem w polskim społeczeństwie jest promocją?
Koszty biura podane w leadzie to kwota zsumowana z 5 lat jego istnienia, a nie tylko mojej kadencji. Gdyby biuro istniało dłużej, zamiast 7 można by wpisać 15 mln i dopiero byłoby wrażenie. Czy jednak tematy, które poruszamy i społeczności, które dziś już bronimy przed agresją w stylu dawnych znanych systemów, to nie jest uzasadnienie? To biuro jest droższe od innych podobnych? Celem pytań w „zajawce” do artykułu nie było pokazanie patologii, bo jej nie ma, tylko podżeganie do nienawiści.
Akapit 2:
Interpelację w sprawie kosztów funkcjonowania biura Agnieszki Kozłowskiej – Rajewicz złożył poseł PiS-u Maciej Małecki, który jest zbulwersowany jej działalnością. – Pani pełnomocnik zasłynęła nachalną promocją homoseksualizmu nawet wśród małych dzieci. Chętnie obejmuje patronat nad akcjami, które uderzają w rodzinę i tradycyjne wartości - mówi „Codziennej” poseł Małecki.
Moje uwagi i fakty: nie promuję homoseksualizmu (na czym to miałoby polegać?), praktycznie nie mam żadnych akcji skierowanych do dzieci, i nigdy nie objęłam i nie obejmę patronatu nad akcjami, które uderzają w rodzinę i tradycyjne wartości. Przeciwnie, od lat zabiegam o dobre dla rodziny przepisy (byłam zaangażowana w ustawę żłobkową i urlopy wychowawcze i rodzicielskie) i przypominam o wartości rodziny praktycznie na każdym publicznym spotkaniu. Spotykam się z samotnymi mamami i samotnymi ojcami. Dyskutuję z organizacjami, które wspierają niepełnosprawnych i osoby starsze. To nie interesuje młodego dziennikarza, choć w moim odczuciu propagandzisty, który najpewniej dostał zlecenie zbudowania takiego utworu, który – jak wiele innych w tej gazecie - głównie wyklucza i nie ma nic wspólnego z ideą pojednania, szacunku, wzajemnej współpracy w ramach polskiego narodu. Narodu, który – mam poczucie - ma już dość intryg i politycznych prób podziału.
Akapit 3
Stanowisko pełnomocnika rządu ds. równego traktowania powstało w 2008 r. Od tamtego czasu stale rosną koszty utrzymania tego urzędu. Na początku funkcjonowania w biurze pracowało 10 osób, których pensje pochłonęły prawie pół miliona złotych. W ciągu pięciu lat liczba pracowników wzrosła do 20, a koszty z tytułu ich wynagrodzenia – do 1,7 mln zł.
Moje uwagi: Od 2008 roku wzrosła liczba obowiązków biura, gdyż implementowaliśmy przepisy unijne nakładające na rząd nowe zadania. Więcej zadań to więcej pracowników, a to z kolei trochę drożej kosztuje. Nie więcej jednak niż setki milionów euro, które stabilizują i budują naszą przyszłość bez konfliktów i uprzedzeń. Nie da się sięgnąć po władzę przekreślając te wartości. Bo Polacy już wiedzą, że Europa daje gwarancję odsunięcia od władzy ekstremizmów, które niszczą zgodę, podżegają i judzą do walki. Ale mamy dzieci i nie damy się sprowokować.
Akapit 4 i 5
Agnieszka Kozłowska – Rajewicz nie oszczędza również na zagranicznych wyjazdach. Od 2008 r. pełnomocnik zaliczyła 27 delegacji, odwiedzając m.in. sześciokrotnie USA, a także Maroko, Turcję, Grecję, Hiszpanię i Rosję. Koszty zagranicznych wojaży pani pełnomocnik wyniosły 120 tys. zł. W większości konferencje z udziałem Agnieszki Kozłowskiej – Rajewicz dotyczyły równouprawnienia kobiet, a wśród nich znalazł się Np. wykład w Parlamencie Europejskim Pt. „Seksualizacja dziewczynek w dzisiejszym społeczeństwie”.
Chciałbym wierzyć, że nie są to bezsensowne wyjazdy na idiotyczne konferencje, których celem jest walka z rodziną i wartościami drogimi większości Polaków – mówi „Codziennej” poseł Maciej Małecki, który podkreśla, że samo istnieje instytucji pełnomocnika jest bezsensowne. _Agnieszka Kozłowska – Rajewicz powinna zostać zdymisjonowana ze stanowiska, a pieniądze wydawane przez koalicję PO i PSL-u na promocję homoseksualizmu wykorzystałoby się na wspieranie rodzin – dodaje Małecki.
Moje uwagi i fakty: Po pierwsze, jestem Pełnomocnikiem od grudnia 2011, a nie od 2008 roku. Byłam na 7, a nie 27 delegacjach. Kosztowały one 23 tys., a nie 120 tys. zł. Przy czym ani razu w Maroko, Turcji, Hiszpanii czy Rosji jak twierdzi autor tekstu. Moje konferencje to sprawozdania, oficjalne stanowiska wygłaszane przed międzynarodowym audytorium, i rządowe bilateralne wizyty studyjne. Stosunkowo tanie, bo nie korzystam z tłumacza i latam zawsze klasą ekonomiczną.
„Seksualizacja dziewczynek” to zjawisko, które niepokoi rodziców i rządy w całej Europie. Dlatego w Brukseli zorganizowano o nim wysłuchanie publiczne. W Polsce zresztą też – i też tam byłam. Wpychanie dziewcząt w role małych lolitek, wmawianie, że liczy się tylko seksowny wygląd, fizyczna atrakcyjność, że najlepszą zabawą dla nastolatków jest seks, czynią spustoszenie w sercach i umysłach dzieci. Dlatego w Europie i poza nią politycy wraz z rodzicami, przedstawicielami kościołów i NGO zastanawiają się, jak to zjawisko zahamować. Na wspomnianej przez Gazetę Polską Codziennie konferencji o seksualizacji był m.in. ksiądz Piotr Mazurkiewicz, sekretarz generalny Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej, z którym potem długo rozmawiałam. Gdyby autor tekstu rozumiał o czym pisze, powinien się dziś wstydzić swojego nazwiska, bo cokolwiek w nazwie dotyczy seksu, kojarzy mu się z jednym. Ale nie rozumie i ma się dobrze.
Akapit 5
Co ciekawe, sensu w dalszym istnieniu tego stanowiska nie widzi też PSL. – To zbędny koszt. Od spraw równego traktowania jest rzecznik praw obywatelskich. W razie jakichkolwiek wątpliwości przypominam, że to stanowisko też sprawuje kobieta – mówi „Codziennej” Eugeniusz Kłopotek ze Stronnictwa.
Moje uwagi i fakty: Pan Poseł nie zna prawa europejskiego (jak i autor tekstu zapewne), które nakazuje powołanie urzędu ds. równego traktowania . Wystarczy przejrzeć sprawy, z jakimi przychodzą ludzie, żeby zrozumieć, jak bardzo potrzebny jest ktoś, kto monitoruje i koordynuje politykę państwa wobec wykluczanych i dyskryminowanych.
Akapit 6
Mimo wielokrotnych prób „Codziennej” nie udało się uzyskać komentarza z biura pełnomocnika rządu ds. równego traktowania na temat kosztów jego funkcjonowania.
Dziennikarz zadzwonił we środę dwa razy, kiedy byliśmy w trakcie prowadzenia konferencji. Moja asystentka po konferencji oddzwaniała do niego kilkakrotnie, ale nie odbierał. Dlatego wysłała mu maila, że w czwartek do 14.00 odpowiemy na przesłane pytania. Niestety nie odpowiedział, nie oddzwonił. Rano przeczytaliśmy artykuł. Bo do tego, co napisał nie potrzebował żadnych informacji. Miał tezę wypełnioną kłamstwami i na nic innego się nie oglądał. Nigdy nie zrozumiał na czym polega dziennikarstwo. Natomiast szybko stał się narzędziem propagandy. Jak w PRL.