Siedem miesięcy minęło od premiery, siedem miesięcy z tym tematem, z Danusią, jak dziś mówię, Lechem Wałęsą, Solidarnością, Polską , Polakami i także z sobą samą, kiedy to gram, a raczej opowiadam. Bo graniem jednak bym tego nie nazwała. Tak, to nie jest granie, to coś mniej, a może więcej, to odpowiedzialność społeczna, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało i najbardziej "wrażliwa" rola w moim czterdziestoletnim życiu zawodowym. Rola, w której każdy niuans, barwa głosu, zatrzymanie się, zawahanie, dłuższa pauza znaczą, a raczej świadczą... o moim stosunku do tej historii, a ponieważ występuję publicznie, kształtują stosunek do niej, przynajmniej tego wieczoru, kiedy się to staje. Nigdy nie grałam tak " żywego" przedstawienia, tak aktualnego, dotykającego ludzi tak bezpośrednio, zależnego od ich poglądów i wyborów życiowych. Pierwszy raz czuję wychodząc na scenę, że staję jako ambasador pewnej sprawy, sala zamiera nieufna, a ja w ciszy i napięciu staram się zdobyć ich myśli, a potem serca. Dla Danuty W? Nie, dla nas samych, tak to czuję.
Teatr to umowa, aktor mówi, gra, a widzowie milczą. Myślę, że tu milczą na podstawie tej umowy. Mam wrażenie, że słuchają i ważą każde zdanie, jego odcień, jego wymowę i na szachownicy spektaklu robią w sercach ruch. Dla mnie ten ruch jest ciszą, mój kolejny ruch wynika z moich przekonań, doświadczeń i umiejętności rozmawiania z Nimi. Nie przebiegam nad niczym, niczego nie lekceważę... im wolniej, ciszej, spokojniej, dojrzalej i z kropkami na koniec zdań, tym spotkanie ważniejsze. To tylko z krótszych lub dłuższych wybuchów śmiechu orientuję się gdzie jesteśmy, z kim mam do czynienia.... no i na końcu, kiedy zapala się światło. Czasem nie śmieją się wcale, nie "odpuszczają" mimo że daję znak, że można. Ten spektakl uczy mnie rozróżniania "cisz" . Są cisze zwykłe, jakby lekkie, cisze ciężkie i gęste, cisze przerwane ulgą, cisze nieuważne, bo im się wydawało, że będzie o czymś innym lub nabrzmiałe oceniające, wyczekujące, cisze wzruszone, zamyślnone, minuta ciszy i mojej i ich, po - Zginęli górnicy w kopalni Wujek - ta cisza wyjątkowo wspólna. Zastanawiam się czasem w trakcie spektaklu, na jak długą mogę sobie pozwolić, minuta to w spektaklu wieczność. Są też cisze groźne, niechętne, po - My Polacy jesteśmy narodem marnym, małostkowym.Cisze zawieszone, nabrzmiewające, zapadające głębiej, po zdaniu - Teraz powiem coś, co powiedziałam przed tragedią Smoleńską. Gram ten spektakl, ja, doświadczona aktorka, jako ja, Krystyna Janda, Polka, bo taka jest konieczność tym razem i taki czuję obowiązek. Nie da się inaczej. A dodatkowo i moja bohaterka Danuta, i podmioty liryczne Lech Wałęsa i Polska, że pozwolę sobie tak górnolotnie, żyją, mówią, działają, każdy dzień przynosi wiadomości o nich, ich zdjęcia, wypowiedzi i zachowania. To wszystko każdego wieczoru na scenie zmienia odcień barw i relacje między mną a widzami. Czuję to.
Pracuję rzetelnie, każdego wieczoru z DANUTĄ, każdego z tych wieczorów zastanawiam się nad moim zawodem. Powiem jedno, obrona Medei kosztowała mnie mniej, ale też nawet w setnej części nie była dla mnie tak ważna jak ta opowieść o Danucie W. Dlaczego myślę, że muszę Jej bronić? Bo to czuję w tej ciszy. A ostatnio spotkałam się nawet z pogardą do Niej. Zdumiewające i oburzające.