Tegoroczna edycja Szkoły pod Żaglami była wyjątkowo krótka - 1,5 miesiąca - późna jesień, ciężkie pogody, zimno i nie na Karaiby, ale na Morze Śródziemne z dodatkowymi sztormami o tej porze roku. Było to więc "niedźwiedzie mięso", sądząc jednak z wypowiedzi młodzieży - bardzo im się spodobało.
Nauka szła swoim trybem i nauczyciele "dusili" swoich uczniów. Sądzę, że w macierzystych szkołach dadzą sobie radę, kto wie czy nie lepiej, gdyby nie wypływali wcale. Przy okazji nauczyli się porządku, organizacji swojego czasu, odpowiedzialności za siebie i kolegów, w sumie bardzo ciężkiej pracy.
Nowością tego rejsu był udział gości zagranicnych - Kanadyjczyka, który służył jako "native speaker" i dwójki Rosjan wysłanych tytułem eksperymentu. Eksperyment chyba się udał, bo Tatiana i Jelisej zadowoleni, Ambasador Federacji Rosyjskiej przyjął ich (i mnie) na specjalnej audiencji, a teraz wraz z dwójką polskich dzieci, Łukaszem i Mają, lecimy do Moskwy na konferencję prasową.
W Polsce naogół nie docenia się znaczenia morza jako wychowawcy młodych pokoleń, stąd kolejne szkoły pod żaglami borykają się z trudnościami finansowymi. Rosjanom polski pomysł wydaje się godny poparcia i na przyszły rok zapowiada się szkoła polsko-rosyjska. Patronują temu przedsięwzięciu dwa Centra Dialogu i Porozumienia po obu stronach granicy.
Tak czy inaczej popłyniemy spod Westerplatte 1 września, by przypomnieć o rocznicy ważnej dla całego świata, potem wokół Europy na Morze Czarne do Soczi, by wpisać się w przygotowania olimpijskie - również ważne dla całego świata.
Myślę, że z młodzieżą łatwiej bedzie się rozmawiało o porozumieniu - bez obciążeń i z żaglami w tle.