Czy należy się spodziewać kadencyjności pontyfikatów przyszłych papieży? Raczej nie. Najbardziej prawdopodobne rozwiązanie to utrwalenie się praktyki rezygnacji z Urzędu Piotrowego w chwili, gdy papież traci sprawność intelektualną lub zdrowie, a więc postępowanie takie, jakiemu dał początek Benedykt XVI.
Jezuita, teolog i publicysta, specjalizujący się w etyce rynku i demokracji
Papieże sami stanowią dla siebie prawo, są autonomiczni, co oznacza, że ustawy soborowe obowiązują ich tylko wtedy, gdy sami je podpiszą, aczkolwiek trudno wyobrazić sobie sytuację, w której papieże kontestują uchwały soborów powszechnych. Nieco inaczej jest z synodami biskupów, ich ustalenia mają charakter teologiczny, duchowy, doradczy, nie ściśle prawny, więc końcowy dokument posynodalny jest po prostu redagowany i ogłaszany przez papieża.
Najbardziej prawdopodobne rozwiązanie to utrwalenie się praktyki rezygnacji z Urzędu Piotrowego w chwili, gdy papież traci pełną sprawność intelektualną, motoryczną, czy w ogóle zdrowie, a więc postępowanie dokładnie takie, jakiemu właśnie teraz dał początek Benedykt XVI.
Być może przyszli papieże zechcą odrębnym aktem prawnym (konstytucja lub motu proprio) zobowiązać kardynała kamerlinga lub inną osobę, aby formalnie przedstawiła papieżowi swoją opinię odnośnie stosowności i czasu rezygnacji, ilekroć dojdzie do wniosku, że papież zwleka z taką rezygnacją. Instancją wyższą, byłaby wówczas opinia kolegium kardynalskiego, zawsze jednak byłyby to tylko opinie doradcze, z których papież wcale nie musiałby korzystać. Jedynie w sytuacji zupełnie wyjątkowej, przy długotrwałym, poważnym pogorszeniu się zdrowia papieża, uniemożliwiającym pełnienie mu swej posługi i to w sytuacji, gdy brak tej posługi mógłby zaszkodzić Kościołowi, kolegium kardynalskie mogłoby stwierdzać, że kardynał kamerling może działać w jego imieniu i zwoływać konklawe. Byłaby to jednak sytuacje równie wyjątkowa jak obecnie, czyli ujęta w prawie na wszelki wypadek, ale de facto czysto hipotetyczna.
Od czasu ostatniego soboru wszyscy biskupi składają swój urząd w 75. roku życia i papieże coraz rzadziej odsuwają w czasie przyjęcie tych rezygnacji, łatwo zatem wyobrazić sobie, że oni sami w solidarności z innymi biskupami, równymi pośród równych, zechcą, jak to uczynił Benedykt XVI, zrezygnować z urzędu jeszcze przed śmiercią. Posługa Biskupa Rzymu jest nieporównanie bardziej wymagająca od posługi zwykłego biskupa diecezjalnego, a z każdym rokiem liczba zadań i wyzwań stojących przed papieżem rośnie. Biskup Rzymu w zglobalizowanym świecie jest bodaj jedną naprawdę globalną instancją, rozpoznawaną nie tylko przez chrześcijan wszystkich wyznań, ale także wyznawców innych religii i niewierzących, co nadaje tej posłudze wyjątkowy wymiar ewangelizacyjny, a zarazem czyni ją jeszcze trudniejszą i jeszcze bardziej odpowiedzialną.
Znacznie trudniej wyobrazić sobie, że w najbliższej przyszłości dojdzie do wyznaczenia jakieś stałej granicy wieku, po której rezygnacja papieża byłaby spodziewana, chodzi tu bowiem o urząd pełniony tylko przez jedną osobę, której osobiste charakterystyki zdrowia i sprawności są równie niepowtarzalne jak urząd, który pełni, powinny być zatem spersonalizowane, a sam papież powinien zawsze mieć w tym zakresie prawo do pierwszych wiążących decyzji.