Co będzie największym wyzwaniem dla nowego papieża? Pedofilia księży? kapłaństwo kobiet? sekularyzacja? seksizm? celibat? islam? Nic z tych rzeczy. Dla współczesnych papieży największym wyzwaniem jest sam urząd papieski. W zglobalizowanym świecie ranga tej jedynej globalnej instancji wzrosła tak bardzo, że prawie wszyscy spodziewają się czegoś po papieżu, a niechrześcijanie i niewierzący bywają w tym bardziej bezwzględni od katolików.
Gary Wills, autor książki o wszystkomówiącym tytule „Why Priests? A Failed Tradition” [Księża? Porażka tradycji], nigdy by się z Lewisem nie zgodził. Kilka dni temu na łamach „New York Review of Books” przekonywał czytelników, że nowy papież, podobnie jak wcześniejsi(!), nie będzie miał większego znaczenia nawet dla samych katolików, bo ci od dawna rozmijają się z moralnym nauczaniem papieży (
„Does pope matter?”). Statystyki zdają się to potwierdzać. Wszędzie w Europie, także w krajach uznawanych za katolickie, słabną więzi rodzinne, spada dzietność i trwałość małżeństw, a praktyki religijne słabną (
„Trends point to time for non-European pope”, „FT”).
A mimo to liczba pielgrzymów w Rzymie rośnie, podobnie jak liczba zaproszeń słanych do papieża z najdalszych zakątków świata. Rośnie także liczba chrześcijan prześladowanych w krajach, w których żyli od wieków, a w których dzisiaj nie są mile widziani. Nie inaczej jest z liczbą duchowych rozterek, jakimi żyją na co dzień katolicy, którym nic szczególnego w ich krajach nie doskwiera, więc nie tylko papież, ale nawet cały zastęp gibkich, pobożnych i błyskotliwych papieży nie byłby w stanie tym wszystkim wyzwaniom podołać, a przecież, komu jak komu, papieżowi nie wolno zapomnieć i o tych, którzy jak Gary Wills niczego po papieżu się nie spodziewają, wciąż jednak o nim myślą, mówią i piszą.