Zdaniem Komisji Europejskiej uchwalony podatek faworyzuje mniejsze sklepy. Ba, rząd tego nawet nie ukrywał. Michał Jaszczyński, ekspert Instytutu Staszica zwrócił uwagę w rozmowie z portalem
dlahandlu.pl, że już samo sformułowanie używane przez decydentów – podatek obciążający handel wielkopowierzchniowy – wskazywało wyraźnie na intencję. Jeżeli faktycznie rząd spodziewał się takiego obrotu spraw, a uchwalenie ustawy miało być sygnałem dla drobnych handlowców: „my obietnice realizujemy, ale niedobra Bruksela nam przeszkadza”, to pozostaje mieć nadzieję, iż faktycznie – jak przekonywał niedawno były już minister finansów Paweł Szałamacha – nasza władza ma plan B. Plan możliwy do akceptacji przez Brukselę, a dodatkowo taki, który nie obciąży ponad miarę polskich handlowców i nie uderzy po kieszeni polskich dostawców. I, co najistotniejsze, przyniesie konieczne środki budżetowi państwa.
W tej sytuacji najrozsądniejszym wyjściem jawi się powrót do koncepcji, którą podpowiadało wielu ekspertów. Czyli jedna stawka podatkowa, a jeżeli dwie, to możliwie spłaszczone.. Paradoksalnie przedstawiciele Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji już w końcu ubiegłego roku podpowiadali takie rozwiązanie – otwartą zostawiając wysokość podatku. Handlowcy wiedzą, że zapłacić będzie trzeba, wolą więc porozumieć się, niż iść na wojnę. To rząd ma bowiem pozycję dominującą w tego typu potyczkach i szereg możliwych narzędzi do wykorzystania. Chociażby regulując bardzo restrykcyjnie kwestię relacji z dostawcami i wprowadzając drakońskie kary za opóźnienia w płatnościach.
Na tego rodzaju wojnach zawsze najbardziej cierpią mniejsi, polscy przedsiębiorcy oraz konsumenci. Dlatego, przygotowując nową wersję zakwestionowanego podatku, rząd powinien przełknąć cierpką pigułkę podaną przez Komisję i usiąść ponownie do stołu z handlowcami. Ten niedługi czas, który pozostał (jeżeli nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2017 r.), trzeba wykorzystać jak najbardziej efektywnie. Bo nie chodzi o to, by pokazać, kto jest silniejszy, ale by uratować budżet państwa przed katastrofą. Komisja Europejska z pewnością nie odpuści przekroczenia dopuszczalnego progu deficytu i Polska będzie miała wtedy znacznie większe problemy, niż nadszarpnięty prestiż władzy.