Śląsk przez ostatnie dekady kojarzył się z narastającym problemem kopalń. Górnictwo nie miało szczęścia: restrukturyzacja była przez kolejne rządy bądź to odwlekana, bądź dobre chęci rozbijały się o brak porozumienia ze związkami zawodowymi. Obecna ekipa miała to szczęście, że do chęci dodała umiejętność porozumienia ze związkowcami. Główny etap restrukturyzacji jest za nami, a teraz ma być wdrażany „Program dla Śląska”. Inne regiony też na takie programy bez wątpienia zasługują.
Proces restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego pozwolił obalić kilka mitów. Po pierwsze – że w ogóle takie przedsięwzięcie jest skazane na porażkę, bo ze związkami zawodowymi nie można się porozumieć. Bo związkowi liderzy będą bronić swoich przywilejów do upadłego. Po drugie – że górnictwo to sektor skazany na zamknięcie i nikt polskiego węgla nie będzie kupował. Tak, jakby był tylko jeden rodzaj węgla, a europejska i polska energetyka zaraz miała przestawić się w stu procentach na fotowoltaikę i atom. Po trzecie wreszcie: że kopalnie można tylko zamykać, a jedynie szaleniec ważyłby się na inwestowanie w tej branży. Na pewno zaś nie prywatny inwestor.
Krótko o „Programie dla Śląska”, który w ostatnich dniach ubiegłego roku przedstawili premier Morawiecki oraz wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Celem ma być przyspieszenie rozwoju gospodarczego regionu i uzupełnianie tradycyjnych sektorów śląskiej gospodarki przedsięwzięciami innowacyjnymi. Program przewiduje łącznie 70 inwestycji o wartości 40 mld zł. Ponad 800 mln zł przewidziano na aktywizację zawodową młodych osób i aż 1 mld zł na działania zmierzające do ograniczenia niskiej emisji. Kilka miliardów mają pochłonąć inwestycje w autostrady i drogi ekspresowe.
Wracając do obalania mitów, o którym wspomniałem wyżej. „Program dla Śląska” przewiduje również budowy kopalni. Tak, kopalni, które rzekomo są obciążeniem i nie mogą przynosić zysków. Przynajmniej zdaniem wszystkowiedzących laików. Którzy nie zauważają na przykład, że węgiel koksujący jest sprowadzany do Europy nawet z Australii, choć pochłania to odpowiednio duże koszty.
Przedstawiony przez premiera i ministra plan zakłada budowę kopalni węgla koksowego (koszt 1,8 mld zł) i węgla energetycznego (5 mld zł). Pierwsza z tych kopalni powstałaby w Dębieńsku. Projekt ten realizuje australijski inwestor, notowana na światowych giełdach spółka Prairie Mining. Kto jak kto, ale Australijczycy na węglu i węglowych inwestycjach znają się świetnie. Jeżeli resorty, a zwłaszcza Ministerstwo Środowiska poważnie traktują ogłoszony projekt, to Główny Geolog Kraju powinien możliwie szybko pomóc w załatwieniu formalności koncesyjnych, by inwestycja mogła wreszcie ruszyć. Będzie to ciekawy przykład wykorzystania potencjału prywatnych inwestorów w tworzeniu dobrej przyszłości dla Śląska. Drugie złoże – Przeciszów – należy do spółki Kopex, ale wg doniesień mediów jego przejęciem zainteresowany jest Polski Fundusz Rozwoju.
Mateusz Morawiecki jeszcze jako wicepremier bywał krytykowany za to, że wiele obiecuje, pokazuje wiele slajdów, ale od tego daleka droga do konkretów. W przypadku Śląska poznaliśmy konkretne plany z konkretnymi kwotami. Teraz czas na kolejne regiony, również te, które nie mają tak rozwiniętego potencjału przemysłowego.