Mam wrażenie – i, jak sądzę, nie tylko ja – że odbywamy podróż w czasie i cofnęliśmy się dokładnie o rok. Znowu odnotowaliśmy poważny kryzys w relacjach polsko-izraelskich. Jednak tym razem kontekst jest zupełnie inny, a nasz kraj radzi sobie z problemem lepiej, niż wówczas. Także, o czym się niestety nie wspomina, dzięki ludziom, którzy przez lata budowali relacje biznesowe. Politycy mają szansę zobaczyć to, co dla przedsiębiorców jest oczywiste: nic tak nie pomaga we wzajemnym zrozumieniu i przełamywaniu barier, jak przedsiębiorczość.
Dlaczego o tym wspominam? A dlatego, że w sprawie krzywdzącej, nieprawdziwej wypowiedzi szefa izraelskiej dyplomacji głos zabrali również izraelscy biznesmeni i menadżerowie działający w Polsce. Między innymi autor sukcesu kilku warszawskich galerii handlowych Yoram Reshef. Izraelczyk od wielu lat żyjący między Polską a ojczystym krajem, mówiący dzisiaj znakomicie po polsku, posiadający tutaj rodzinę. W krótkich słowach jednoznacznie potępił enuncjacje ministra i wskazał, że są ewidentną nieprawdą.
Publicyści i decydenci chwalą taką postawę, lecz chciałbym, żeby za pochwałami poszło wyciągnięcie wniosków. Bowiem mam niekiedy wrażenie, że politycy nie wiedzą, iż są Polacy, którzy prowadzą uwieńczoną sukcesami działalność na zagranicznych rynkach. Robią tam interesy od kilkunastu lat, mają wypracowaną poważną pozycję, cieszą się renomą. Słowem, są naturalnymi ambasadorami Marki Polska i żywymi wizytówkami nowoczesnej, przebojowej polskości. Tej polskości bez kompleksów, bez ciągłych obaw, co powie zagranica, bez grzebania się w sporach z przeszłości. W sytuacji gdy, co tu kryć, nasza dyplomacja często nie radzi sobie ani z obroną wizerunku Polski, ani z jej promocją, to oni mogą być ostatnią deską ratunku. O ile ktoś z ich kompetencji i znajomości zechce skorzystać.
Pisałem kiedyś, że największym problemem przy promowaniu Marki Polska jest brak jednej, spójnej, długofalowej koncepcji, realizowanej przez jeden ośrodek. Koncepcji, która będzie zakładała wykorzystanie już istniejącego potencjału, czyli ludzi, którzy albo są znani na świecie, albo mają tam szerokie kontakty. Lata mijają, jedne urzędy są likwidowane, inne powstają, tworzone są zamożne fundacje, a praktyka pozostaje taka sama. Owszem, są kraje, gdzie nasi dyplomaci, ludzie wielkiego serca i dobrej woli, angażują się aktywnie w szerzenie wiedzy o Polsce i skuteczną walkę z kłamstwami na jej temat. Ale są kraje, w których ambasady postrzegają każdą aktywność innego podmiotu jako zagrożenie – metodą „psa ogrodnika”. Nie może być tak, że wszystko zależy od dobrej woli przedstawicieli państwa polskiego, a Warszawa nie chce bądź nie potrafi nad tym zapanować.
I my mamy takich Reshefów w wielu krajach, w Izraelu również (choć akurat tam ambasador Magierowski świeci przykładem). Fundacja „Teraz Polska” stara się, by ich dostrzeżono tu, nad Wisłą. Nie jest rzadkością sytuacja, w której wybitni Polacy działający za granicą są o wiele lepiej znani i bardziej doceniani w krajach, w których żyją, niż w Polsce. Projekt „Wybitny Polak”, realizowany przez Fundację, pomaga to zmienić. Chcemy, by ci wybitni Polacy, naturalni promotorzy polskości, zaistnieli w świadomości decydentów i zostali wykorzystani do działań na rzecz Marki Polska. Zapewniam, że nie trzeba ich do tego namawiać – chcą być aktywni, mają pomysły, pozostają do dyspozycji. Tylko żeby ktoś wreszcie zechciał nimi dysponować!