Literacki Nobel dla Olgi Tokarczuk to nie tylko ważna karta w dziejach polskiej kultury. To równie ogromna potencjalna szansa dla skutecznej promocji Marki Polska na świecie. Trzeba tylko pamiętać, że świat nie kończy się na sporach o polską politykę, a fakt, że laureatka nie stroni od komentowania bieżącej rzeczywistości, również można przekuć w sukces.
Nagroda Nobla była, jest i pewnie długo będzie jednym z najbardziej prestiżowych wyróżnień na świecie. To, że grono polskich noblistów powiększyło się o kolejną osobę, to wielkie wydarzenie dla wszystkich Polaków. Nie oszukujmy się: Nobel dla twórcy ze Stanów Zjednoczonych, Francji czy, dajmy na to, Wielkiej Brytanii nie ma takiego znaczenia wizerunkowego, jak nagroda dla przedstawiciela kraju, o którym na świecie nie wiedzą tyle, ile wiedzieć powinni.
Kraj, który nie ma rangi międzynarodowego albo choćby kontynentalnego mocarstwa, jest identyfikowany często dzięki jego wybitnym obywatelom. Jeśli Brazylijczyk będzie kojarzył Polskę, to raczej z Lechem Wałęsą (noblistą!), Janem Pawłem II czy słynnym piłkarzem Lewandowskim, niż z Bitwą Warszawską bądź zdobyciem Monte Cassino. No, może jeszcze z polską wódką, która skutecznie podbija tamtejszy rynek. A teraz do tego zestawu ma szansę dojść Olga Tokarczuk.
Nie mogłem wyjść ze zdumienia, czytając absurdalne zarzuty, jakoby szacowne grono postanowiło przyznać Nagrodę Nobla pani Oldze, by wpłynąć na wyniki wyborów w Polsce. Dlaczego absurdalne – tłumaczyć nie trzeba, tak jak nie trzeba wyjaśniać, że nie ma związku między pojawieniem się komety a wylewami rzek, w co kiedyś niektórzy także wierzyli. Owszem, pisarka nie waha się zabierać głosu w sprawach bieżącej sytuacji w naszym kraju i ma bardzo wyraziste poglądy. Jej prawo i to prawo trzeba bezwzględnie uszanować. A że ocenia ową sytuację inaczej, niż przedstawiciele obozu rządzącego? Nie tylko nie jest to żaden powód do dąsów, ale świetna okazja, by pokazać, że polska demokracja i pluralizm mają się znakomicie. Wystarczy, by rządzący pokazali, że jej poglądy szanują (choć się z nimi nie zgadzają), szanują jej prawo do wyrażania ich w kraju i za granicą – i jakiekolwiek by one nie były, chcą wykorzystać splendor otaczający noblistkę do promowania Polski.
Olga Tokarczuk może promować Polskę jako kraj, który przez trzydzieści lat wolności osiągnął wiele nie tylko w sferze gospodarki, lecz kultury. Jako kraj, gdzie krytyka aktualnie rządzącego obozu nie spotyka się z małostkowym podejściem ze strony jego przedstawicieli. Gdzie politycy, przedsiębiorcy i twórcy, chociaż w wielu sprawach mogą mieć różne zdanie, chcą zgodnie pokazywać to, co jest dla Polaków powodem do dumy.
Być może to dobroduszna naiwność, lecz wciąż wierzę, że mimo nużącej wojny polsko-polskiej i natrętnego wciskania się polityki w każdą sferę naszego życia, takie porozumienie jest możliwe. Porozumienie ludzi rozsądnych, otwartych, chcących otwartej Polski.