Koronawirus, zanim jeszcze pojawił się w Polsce, już zaatakował polską gospodarkę. Nieszczęśliwie splata się to z wieszczonym przez ekspertów spowolnieniem gospodarczym w drugiej połowie roku. Jeżeli dodamy do tego różne mniejsze uciążliwości, będące dziełem ustawodawcy, to polscy przedsiębiorcy mają się czego bać. Czy w tym kontekście fetyszyzowany (ze względów kampanijnych) budżet bez deficytu nie powinien jednak być znowelizowany?
Nasza giełda od dłuższego czasu, mówiąc oględnie, nie bije rekordów transakcyjnych. W końcu lutego, w miarę rozprzestrzeniania się wirusa (a raczej towarzyszącej mu paniki) po Europie, zaczęła bić rekordy spadków. Należy przypuszczać, że w marcu sytuacja się ustabilizuje, niemniej nie będzie to oznaczało końca problemów dla naszej gospodarki.
Duże koncerny poradzą sobie. Mają zasoby, mają możliwości. Martwię się o koło napędowe gospodarki, czyli małe i średnie firmy. Te, które decydują nieraz o poziomie życia w „małych ojczyznach”. Te, które z reguły skazane są na siebie, bowiem nie stać ich na wynajęcie suto opłacanych lobbystów, którzy chodzą za zmianą prawa w Warszawie lub w Brukseli. Między innymi firmy, które produkują na eksport. Restrykcyjne regulacje w związku z groźbą pandemii wpływają na międzynarodowe relacje gospodarcze. Co gorsza, nikt nie wie, jak długo będą się one utrzymywać.
Mali i średni przedsiębiorcy przypominają bohatera, który musi jednocześnie zmagać się z całą masą potworów. Koronawirus, rosnące koszty pracy, kolejne podatki, inflacja, droga energia… A jakby tego było mało, dostają prezenty takie, jak słynna ustawa cukrowa, która może być wyrokiem śmierci dla mniejszych producentów. Bez żadnego okresu przejściowego (bo co znaczą trzy miesiące w biznesie?) zostaną oni dociążeni sporymi podatkami. Zastrzegam: tak, jestem zwolennikiem walki z nadmiernym spożyciem cukru. Ale sprawiedliwej walki – a nie tylko z wybranymi producentami – a do tego skutecznej i prowadzonej w sposób, który da szansę przedsiębiorcom na dostosowanie się do nowych reguł. W tym przypadku tego nie widać. Nie wiem, czy zabrakło rozsądku, czy dobrej woli…
Przedsiębiorcy oczekują przede wszystkim, że rząd nie będzie przeszkadzał. Niestety, to pobożne życzenia. Skoro już ma ambicje szerokiego ingerowania w sferę przedsiębiorczości, to niech przynajmniej wyciągnie pomocną dłoń w sytuacji, gdy będą się ważyć losy wielu polskich firm. Jak najszybciej powinna powstać koncepcja działań ratunkowych na wypadek gospodarczej zapaści. Przedsiębiorcy zasługują na program, działania, akcję (jakkolwiek to nazwać), która pozwoli im przetrwać trudny czas. W resortach finansów, rozwoju, u rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw, w Kancelarii Premiera już powinny trwać intensywne prace. Urzędnicy chwalą się, że byli przygotowani na przypadki koronawirusa, zanim ten pojawił się w Polsce. Dobrze, by tak samo z odpowiednim wyprzedzeniem byli przygotowani na pomoc przedsiębiorcom.