Parlament przyjął Tarczę Antykryzysową 2.0, mocno zaawansowane są prace nad Tarczą 3.0, a wspomina się już o czwartej odsłonie przepisów. Sytuacja jest dynamiczna, więc niezbędne są nowe rozwiązania – oby bez przerostu formy nad treścią, czyli mnożenia gąszczu przepisów kosztem szybkości efektów. Równolegle swoich własnych tarcz wymagają także poszczególne branże. Zwrócił na to ostatnio uwagę prezes Mlekovity – firmy – dwukrotnego laureata Konkursu „Teraz Polska”.
Elementem pakietu ratunkowego dla polskiej gospodarki muszą być, obok przepisów gwarantujących pomoc publiczną lub określone ulgi ze strony państwa, mechanizmy zabezpieczające rzetelność rozliczeń między przedsiębiorcami. Zwłoka w płatnościach ze strony zamawiającego może ostatecznie pogrzebać szansę na istnienie mniejszych kontrahentów. Można zrozumieć, jeśli taka zwłoka wynika z ograniczonych możliwości płatniczych, ale jeżeli jest po prostu przejawem złych praktyk, powinna nieść ze sobą określone konsekwencje. Na przykład w postaci ograniczenia możliwości korzystania z pomocy.
Na konieczność pilnowania przez państwo dobrych praktyk zwrócił uwagę we wspomnianym na wstępie apelu pan Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, jednego z największych polskich producentów wyrobów mlecznych, eksportującego je na cały świat. Mlekovita, mimo kryzysu, w pierwszym kwartale bieżącego roku odnotowała aż o 30% większą wartość eksportu niż w analogicznym okresie roku 2019. Ale mimo to prezes Sapiński widzi na horyzoncie zagrożenia dla całego sektora.
Główny postulat, sformułowany w imieniu całej branży rolno-spożywczej, to wprowadzenie w obrocie towarowym obligatoryjnego 14-dniowego terminu płatności za produkty dostarczone do sieci handlowych. Zaproponowano też, by firmy mogły korzystać ze wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej jedynie wówczas, gdy na bieżąco regulują swoje obrotowe zobowiązania.
Sądzę, że te postulaty spotkają się z przychylnością wielu środowisk. O wiele trudniej będzie z realizacją propozycji całkowitego zniesienia handlu w niedzielę. Ten zakaz, jak wiadomo, jest oczkiem w głowie „Solidarności” i nie tylko, a obecna władza wiele razy deklarowała, że o jego zniesieniu rozmawiać nie zamierza. Cóż, dobre byłoby i to, gdyby pochylono się skutecznie chociaż nad pierwszymi postulatami.
Trzymam kciuki, by urzędnicy kluczowych resortów, w tym Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zastanowili się razem z przedsiębiorcami nad ich spełnieniem. Będzie to z pewnością bardziej pożyteczne, niż pomysły w rodzaju czarnej listy firm mleczarskich, którą niedawno resort rolnictwa chwalił się z niezrozumiałą dumą. Aby trafić na ową czarną listę, wystarczy być producentem, który importuje surowce z zagranicy. Nieważne, dlaczego, nieważne, ile. I tak na liście znalazła się m. in. OSM Piątnica, która dopuściła się deliktu w postaci importu mleka z Litwy. Na łamach „Pulsu Biznesu” jej prezes wyjaśnił, że było to ledwie 2% całości wykorzystywanego mleka, chodziło o mleko ekologiczne o specjalnych parametrach, a importowano je dlatego, że nie sposób było kupić go w kraju.
Patriotyzm konsumencki i szerzej patriotyzm gospodarczy to postawy bezwzględnie warte promowania. Ale promocja to pokazywanie dobrych wzorów, a nie piętnowanie. Szczególnie piętnowanie nieprzemyślane i wręcz szkodliwe. O ileż lepszym wsparciem dla polskich rolników będzie wprowadzenie rozwiązań gwarantujących ich prawa w obrocie gospodarczym od tworzenia czarnych list.