„Polska the Times” opublikowała
wywiad z prezesem Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, profesorem Ernestem Kucharem. Bardzo ciekawa lektura, zdecydowanie polecam. Także dlatego, że zawiera dużą dozę optymizmu.
Profesor wierzy, że pandemia zmieni nastawienie Polaków do profilaktyki zdrowotnej, w tym szczepień ochronnych. Jednym z najbardziej szkodliwych społecznie zjawisk ostatnich lat było promowanie się tzw. lobby antyszczepionkowego. Co gorsza, bzdurne i szkodliwe wypowiedzi jego przedstawicieli chętnie zamieszczały nasze media. Cóż z tego, że w formie prześmiewczej, zwykle krytycznej – jednak wpuszczenie na medialne salony niebezpiecznych ekscentryków spowodowało, że część osób zaczęło się bacznie ich argumentom przysłuchiwać. To zresztą bardzo ciekawy przykład do dyskusji o tym, jak godzić wolność słowa z odpowiedzialnością za słowo. Bo przecież zgadzamy się, że dla mediów nie powinno być tematów tabu, ale też media muszą ponosić odpowiedzialność za piętnowanie szkodliwych zjawisk.
Profesor uważa, że po wygaśnięciu pandemii antyszczepionkowcy, którzy dzisiaj zamilkli, znowu podniosą głowę. Zapewne tak będzie, ale tu duża odpowiedzialność spoczywa na państwie. I nie chodzi o skupianiu się na przepisach karnych, lecz na pozytywnej, uświadamiającej akcji. Więcej – na przekonaniu Polaków, że szczepienia, które opłacamy przecież z naszych podatków, są nie tylko potrzebne i bezpieczne, lecz także najwyższej jakości.
Na początku roku, przed wybuchem pandemii, toczyła się pełna emocji dyskusja na temat zakupu przez Ministerstwo Zdrowia szczepionki przeciwko pneumokokom. Przypomnę: wedle tego, co pisano, czołowi eksperci opowiedzieli się za zakupem preparatu nieco droższego, lecz skuteczniejszego wobec większej ilości szczepów pneumokoków, a urzędnicy z ulicy Miodowej prą do kupna szczepionki nieco tańszej, ale zapewniającej mniejszą ochronę. Dylemat – pieniądze czy zdrowie – musi być dzisiaj, po doświadczeniach ostatnich tygodni, rozpatrywany z innych pozycji. Pieniędzy ze względu na kryzys i COVID będzie zdecydowanie mniej, ale z drugiej strony zagrożenie dla życia i zdrowia Polaków powoduje, że oszczędności na ochronie zdrowia są moralnie ale i docelowo ekonomicznie wątpliwe. Pamiętajmy, że to powikłania i choroby towarzyszące w ogromnej większości odpowiadają za śmiertelność przy zachorowaniach na koronawirusa. Także choroba pneumokokowa. „Nastał czas, żeby politycy sobie uświadomili, że jakość opieki zdrowotnej nie jest, jak sądzili, kosztem, lecz wartością przekładająca się na bezpieczeństwo, w tym także bezpieczeństwo gospodarcze” – mówi profesor Kuchar. Nic dodać, nic ująć.
Liczę, że również przedsiębiorcy włączą się aktywnie w promowanie odpowiedzialnych postaw w zakresie zdrowia. To przecież leży we wspólnym interesie. Wiele firm dzisiaj w ramach pakietów socjalnych gwarantuje pracownikom opiekę medyczną, dostęp do bezpłatnych badań, niektóre również do szczepień. Problem w tym, by skutecznie zachęcić do korzystania z tych dobrodziejstw. W naszym społeczeństwie cały czas pokutuje stereotyp, zgodnie z którym do lekarza idzie się, gdy bólu bądź choroby nie da się uśmierzyć domowymi sposobami. Kto tej zasady nie przestrzega, uznawany bywa za hipochondryka. O ile wśród osób 50+ stopniowo przebija się świadomość, że regularne badania profilaktyczne to konieczność, a nie kaprys, to taka świadomość wśród dwudziesto- i trzydziestolatków jest znikoma.
Koszty związane z chorobami pracowników są policzalne. I niemałe. Dlatego na promowaniu odpowiedzialności za zdrowie szczególnie biznes nie powinien oszczędzać. To inwestycja, która się zwraca – i to dosłownie.