Termin „czarne złoto” używany jest dzisiaj z nutą refleksji a nawet wręcz ironii. To, co kilka dekad temu miało być motorem napędowym polskiego sukcesu, dzisiaj urasta do rangi jednego z największych problemów rządzących. Unikanie rozmów przez związkowych liderów nie pomaga, rzecz jasna, w znalezieniu rozsądnego kompromisu. Pytanie brzmi: nie „czy”, nawet nie „kiedy”, ale „jak najmniej boleśnie” pożegnać się z węglem. Tej odpowiedzi nie udzielą ani górnicy, ani wielkie węglowe spółki, tylko ich właściciel. Czyli państwo. Ministerstwo Aktywów Państwowych staje przed najpoważniejszym wyzwaniem w swojej krótkiej historii.
Unia Europejska jaka jest, każdy widzi. Wbrew temu, co mówią eurosceptycy, wśród wielkich projektów przygotowywanych w gronie eurourzędników powstają również takie, które zasługują na zdecydowanie pozytywną ocenę. Do takich zaliczam politykę klimatyczną i uparte dążenie do przebudowy rynku energii w kierunku źródeł niskoemisyjnych.
Polska stanęła na rozdrożu. Z jednej strony – wystarczy spojrzeć na smogową mapę kraju, by podzielić unijne argumenty. Nie chodzi tylko o zdrowie, ale i o gospodarkę: gospodarka konkurencyjna to gospodarka przyjazna środowisku. Z drugiej strony, wielu przespanych lat nie nadrobimy w błyskawicznym tempie. Potrzebujemy więcej czasu, niż liczne państwa unijne, by spełnić wymogi europejskiej polityki klimatycznej. Jednak żeby to uczynić musimy od ręki zabrać się do radykalnych działań w kilku obszarach powiązanych z energetyką. Jednym z nich jest górnictwo.
Na tę skomplikowaną sytuację rzuciła dodatkowo swój cień pandemia. Zmniejszyło się zapotrzebowanie na energię, rosną hałdy węgla, a w dodatku trudniej jest pozyskać środki podmiotom zaangażowanym w energetykę opartą na węglu. Poważne instytucje finansowe po prostu kalkulują (całkiem rozsądnie), że pakowanie pieniędzy w węgiel to ryzyko wyższe od potencjalnych zysków.
Ministerstwo Aktywów Państwowych stanęło przed niezwykle trudnym zadaniem. I to takim, które wymaga dwutorowej aktywności: gaszenia bieżących pożarów i wdrażania długofalowej strategii transformacji energetycznej. Ta transformacja uwzględniać musi też trudną sytuację spółek węglowych. Jeśli nie uda się zrealizować planu restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej, to spółka upadnie. Taka upadłość będzie zaś oznaczała kres marzeń o łagodnym wariancie wychodzenia z węgla. Wariancie, który daje stabilizację i gwarantuje zatrudnionym odpowiednie zabezpieczenia socjalne.
Wygaszanie kopalń nie jest jednak celem samym w sobie. Ściśle wiąże się z nim transformacja sektora energetycznego. Rząd powinien jak najszybciej przedstawić założenia takiej strategii – by uspokoić… niemal wszystkich. Brukselskich decydentów, którzy z coraz większą nieufnością patrzą na polskie miotanie się w kwestii energetyki; potencjalnych inwestorów, którzy chcieliby wiedzieć, czy i w jakiej skali mogą wchodzić w energetyczne projekty; tysiące pracowników branży, chcących znać swoją przyszłość.
Mam nadzieję, że w tej strategii zostanie uwzględniona rola prywatnych podmiotów. Spółki kontrolowane przez Skarb Państwa siłą rzeczy są w naszym modelu rynku kluczowe. Jednak zielona energia to także innowacyjne, prywatne podmioty. Jeśli MAP planuje coś w rodzaju energetycznego okrągłego stołu, to trzeba by i je doprosić. W tak trudnej sprawie, jak energetyczna rewolucja, każdy mądry głos się liczy.