Wśród kontrowersyjnych regulacji prawnych najbardziej niebezpieczne są te, które stanowią pierwszy krok w kierunku ograniczenia praw obywateli w starciu nie tylko z państwem, ale z różnymi grupami nacisku. „Piątka dla zwierząt” budzi ogromne kontrowersje, lecz to, na co wypada zwrócić szczególną uwagę, to prawo organizacji pozarządowych do kontroli i zabezpieczania cudzej własności. Bo zwierzę, chociaż oczywiście rzeczą nie jest, stanowi jednak przedmiot własności w rozumieniu prawa cywilnego.
Konflikty między prawem własności a innymi dobrami są bodaj najczęstszymi konfliktami prawnymi. Gorące dyskusje budzi m.in. kwestia możliwości ograniczenia prawa do korzystania z własności, pozbawienia jej pod przymusem, ograniczenia prawa własności określonych dóbr, jak na przykład gruntów rolnych. Ustawodawca i sądy muszą permanentnie takie spory rozstrzygać.
Prawa zwierząt przestały być ideologiczną kwestią, podnoszoną przez lewicę. Od lewa do prawa, wszystkie główne siły polityczne zgadzają się, że zwierzę nie może być ani bezkarnie maltretowane, ani hodowane w złych warunkach. Najtrudniej zagwarantować skuteczne egzekwowanie przepisów o ochronie zwierząt. W Polsce, nie ma co ukrywać, to szwankuje. Państwowe służby nie są wystarczająco liczne, a i pieniędzy mają zbyt mało. Nie brakuje za to różnego rodzaju organizacji pozarządowych, które zajmują się zwierzętami. Zdecydowana większość z nich wykonuje kawał dobrej roboty – i chwała im za to. Nie znaczy to jednak, że mają one stanowić rodzaj policji pomocniczej, która bez wyroku sądowego może wchodzić, gdzie zechce, kontrolować, osądzać i zabierać zwierzęta. Nie ma to nic wspólnego z modelem demokratycznym, gdzie monopol na takie działania mają organy państwa. Co więcej, wszelkiego rodzaju policje pomocnicze i ochotnicze rezerwy w naszym kraju budzą wyjątkowo złe skojarzenia.
To przykład niełatwego do rozstrzygnięcia konfliktu z własnością w tle. Z jednej strony konstytucyjne gwarancje prawa własności, z drugiej – prawa zwierząt. Żeby na temat tego konfliktu wyrobić sobie zdanie, trzeba nań spojrzeć z szerszej perspektywy. Proponowana regulacja czyni bowiem niezwykle niebezpieczny wyłom w systemie prawnym obowiązującym w Polsce. A wszelkie tego rodzaju rozwiązania bywają nadużywane. Popatrzmy na przykład, który budzi znacznie mniej wątpliwości, mianowicie zatrzymanie obywatelskie. Bez wątpienia nie można krytykować odebrania kluczyków pijanemu kierowcy czy przytrzymania awanturującego się chuligana. Tylko, że zatrzymanie następuje do przyjazdu policji – nikt w ramach tej instytucji prawnej nie zabiera samochodu nietrzeźwemu posiadaczowi, by odstawić na swój parking. Z kolei już zatrzymania obywatelskie w sytuacjach, gdy nie dochodzi do bezpośredniego ataku na życie i mienie czy do groźby spowodowania katastrofy, budzą emocjonalne spory.
Jeżeli z NGO’sów zrobimy policję pomocniczą ws. zwierząt, tego trendu nie zatrzymamy. Zaraz pojawią się propozycje, by podobne kompetencje dać organizacjom ekologicznym – dlaczego miałyby nie wchodzić do domów i zakładów i nie sprawdzać, czym się pali w piecach? Są też organizacje broniące praw lokatorów: aktywiści chętnie skontrolowaliby umowy z najemcami i to, czy właściciel zgodnie z prawem wypowiada lokal. Skończyć się może tym, że zawiązane naprędce stowarzyszenie obrony pracowników zacznie wysyłać lotne brygady do firm, żądać dokumentów i wydawać zalecenia.
Organizacje pozarządowe są niezwykle cennym elementem nowoczesnego, demokratycznego społeczeństwa. Owszem, mogą pomagać państwu, mogą gdzieniegdzie je wyręczać – nie mogą jednak uzurpować sobie praw, które konstytucja ściśle ogranicza do państwowych służb. Także dlatego, że te szczególne prawa związane są ze szczególną odpowiedzialnością, której aktywiści nie podlegają.