Narzekam – może zbyt często – na to, że polscy politycy tracą umiejętność porozumienia ponad podziałami w ważnych sprawach. Nawet takich, które w oczywisty sposób nie mają nic wspólnego z partyjnymi interesami, jak wizja polityki energetycznej albo polityka wschodnia. A tu niespodzianka: po wielu miesiącach sporów udało się niemal jednogłośnie wybrać nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie ulegajmy jednak złudzeniom: ta jednomyślność oznacza, że dla każdego z głównych ugrupowań wybór profesora Wiącka był kompromisem i dlatego zapewne szybciej niż później znajdzie się on w ogniu krytyki polityków. Cóż, RPO jest od tego, by działać mimo krytyki i ataków – pytanie, jak profesor, osoba do tej pory trzymająca się z dala od polityki, udźwignie ten ciężar.
Dystans do polityki i absolutne niezaangażowanie w spory partyjne to wielki atut Marcina Wiącka. Teraz jednak wielkim zobowiązaniem dla niego jest to, by dzielnie opierał się naciskom. Zdecydowanie łatwiej jest unikać brudnej polityki, oddając się pracy naukowej, niż piastować stanowisko z wyboru tychże polityków.
Nie wiem, jakie poglądy ma profesor, na kogo głosuje – i chyba takiej wiedzy nie ma nikt. To dobrze, że nowy Rzecznik Praw Obywatelskich nie budzi na starcie żadnych kontrowersji, nie wpisuje się w polsko-polską wojenkę. A lista spraw, w które winien pilnie się zaangażować, jest długa. I wbrew pozorom nie są to kwestie światopoglądowe. Przedstawię swoją, naturalnie subiektywną listę tych najważniejszych.
Nowy Rzecznik powinien przypominać władzy, że obywatelami nie są jedynie pracownicy, lecz również pracodawcy. A w ostatnim czasie z niepokojem można zaobserwować powrót do szkodliwej retoryki z lat dziewięćdziesiątych, według której przedsiębiorcy to bogacze unikający płacenia podatków i marzący o wyzysku, a pracownicy muszą godzić się na najpodlejsze warunki pod groźbą znalezienia się na bruku. Pisałem o tym przy okazji kuriozalnej teorii „klasy wyższej”, która w rządowych wyliczeniach zaczyna się już nieco powyżej średniej krajowej. Ujmowanie się za krzywdą najbiedniejszych nie wyklucza przecież wspierania postulatów tych obywateli, którzy tworzą miejsca pracy. Jednym z takich postulatów jest doprowadzenie do tego, by dialog przedsiębiorców (zwłaszcza małych i średnich) z decydentami stał się faktem, a nie tylko czczą deklaracją.
Inną ważną kwestią jest przyczynienie się do tego, by na sprawiedliwość nie trzeba było czekać latami. Z roku na rok coraz dłużej czeka się na rozstrzygnięcia w polskich sądach: nikt nie wie, kiedy zapadnie ważne dla niego rozstrzygnięcie, nieraz decydujące o przyszłości. Usprawnienie wymiaru sprawiedliwości ma wiele wspólnego z budowaniem wizerunku Polski: bardzo dużo się o tym mówi, pojawiają się nawet konkretne projekty, ale mało co się zmienia. Profesor Wiącek, jako prawnik, powinien zdecydowanie włączyć się w rozwiązywanie tych zagadnień, które stanowią dla tak wielu obywateli problem.
Rolą Rzecznika Praw Obywatelskich jest uświadamianie obywatelom ich praw, pokazywanie, jak mogą o ich przestrzeganie skutecznie walczyć. Nie tylko tym z wielkich miast. Dobrze by było, gdyby Rzecznik i jego ludzie trafiali również tam, gdzie przebicie się ze skargami jest trudniejsze, niż w wielkiej metropolii – do mniejszych miast i gmin. Sądzę, że mógłby liczyć na wielu partnerów w samorządach. W końcu gminy, w których mieszkańcy traktowani są w przyzwoity sposób, stają się też gminami atrakcyjnymi do zamieszkania i dla inwestorów.
Profesorowi życzę wszystkiego dobrego – i trzymam kciuki za powodzenie jego misji!