W niespokojnych czasach trudno trzymać nerwy na wodzy. Wystarczy pogłoska, mała iskra, by rozniecić pożar, który trudno będzie opanować. Politycy, eksperci i przedsiębiorcy tym bardziej powinni ważyć wypowiadane publicznie słowa. To, co brzmi efektownie i ma szansę znaleźć się na czołówce portali, może przynieść zdecydowanie więcej szkody, niż pożytku. A takich efektownych acz nierozważnych wypowiedzi przybywa codziennie.
Tylko jednego dnia – w ubiegły czwartek – na zasięgowych portalach pojawiły się trzy informacje, które czytelnikowi mogły zmrozić krew w żyłach.
Przedstawiciel branży mleczarskiej ostrzegł w TOK FM, że jeśli w życie wejdą ograniczenia zużycia gazu, przewidziane w rządowym rozporządzeniu, to najdalej po trzech dniach mleczarnie będą musiały wstrzymać produkcję. Przedstawiciel Stowarzyszenia Producentów Pieczywa, wskazując na ten sam akt, powiedział Portalowi Spożywczemu, że możliwa jest sytuacja, w której zabraknie również pieczywa. Z kolei Greenpeace Polska przekazał, że wedle ekspertyz tej organizacji już w grudniu Polsce może zabraknąć gazu, a surowiec będzie trzeba kupować na wolnym rynku po astronomicznych cenach.
Wszystkie te trzy informacje łączy jedno – słówko „może”. Otóż rządowe rozporządzenie nie stanowi o nieuniknionym ograniczeniu dostaw gazu za kilka miesięcy, a jest jedynie (zresztą bardzo potrzebnym) dokumentem na wypadek sytuacji mocno kryzysowej, czyli takiej, gdy Polska i inne unijne państwa będą musiały w sposób drakoński oszczędzać surowiec. To tak, jakby na podstawie przepisów umożliwiających przejmowanie cywilnych pojazdów przez wojsko ogłaszać, że Polacy lada miesiąc stracą swoje auta. Być może i jedna, i druga regulacja kiedyś znajdzie zastosowanie, ale pozostaje mieć nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Co nie znaczy, że nie należy się do skrajnych sytuacji przygotowywać.
Pogłoski o rychłym braku paliwa, rozpowszechniane m.in. przez anonimowe konta w mediach społecznościowych tuż po rosyjskiej agresji na Ukrainę, spowodowały panikę. Pamiętamy kolejki na stacjach benzynowych i niektórych „zaradnych” właścicieli, podnoszących ceny do 10 zł za litr benzyny. Niedawne problemy w dostawie cukru do części sieci handlowych zaowocowały magazynowaniem cukru w hurtowych ilościach przez część Polaków. Łatwo szydzić z takiego zachowania, ale pamiętajmy, że przeciętny obywatel to nie ekspert, który posiada wiedzę odpowiednią do tego, by przeprowadzić szybką analizę i uznać, że zapasów robić nie należy. Konsumenci bazują na tym, co usłyszą od znajomych i co przeczytają w mediach.
Uspokajać nastroje nie znaczy: bagatelizować zagrożenia. Nikt nie oczekuje, by piekarze lub mleczarze zapewniali, że nawet przy braku gazu nie zmniejszą produkcji. Ale warto, aby używając sformułowań, które w umysłach odbiorców zapalają czerwoną lampkę, dokładnie ważyli każde słowo. Teraz, w okresie najtrudniejszym dla Polski od kilkudziesięciu lat, na określonych grupach społecznych spoczywają określone obowiązki. Na ekspertach, dziennikarzach, politykach, ale również przedsiębiorcach – obowiązek odsiewania prawdy od plotek, mówienia prawdy w taki sposób, by nie budzić paniki, uspokajania nastrojów. Oczywiście jest to zadanie niełatwe, ba, nawet karkołomne, ale jeśli go nie podejmiemy, skutki w wymiarze społecznym i gospodarczym mogą być opłakane…