W cieniu emocji wokół projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym rząd przygotowuje się do procedowania ustawy, która w bezprecedensowy sposób ingeruje w ład medialny na polskim rynku. Chodzi o tzw. lex pilot, które weszło pod obrady Sejmu w minionym tygodniu. Jeśli dojdzie do przyjęcia kontrowersyjnych regulacji, to państwo w niespotykany dotąd sposób zaingeruje w kompetencje nadawców i operatorów telewizji kablowych.
Cała operacja ma być przeprowadzona pod pretekstem przystosowania polskiego prawa do przepisów obowiązujących w Unii Europejskiej. Pamiętają Państwo słynne ustawy covidowe, do których wrzucano wszystko, co się dało, sprawy niemające nic wspólnego z przeciwdziałaniem pandemii? Tu rząd postanowił zastosować podobny mechanizm: w ramach przepisów wprowadzających Prawo komunikacji elektronicznej postanowił, mówiąc krótko, zaprogramować kanały telewizyjne wszystkim odbiorcom. Koszty tej operacji oczywiście chce zrzucić na operatorów. Nie trzeba dodawać, że nie jest to żadnych wymogiem Brukseli, a w ocenie ekspertów stoi w sprzeczności z obowiązującymi w UE zasadami.
Rzecznik Praw Obywatelskich w przesłanej do Sejmu opinii podkreśla, że projekt „lex pilot” bez konstytucyjnie uzasadnionych powodów ogranicza wolność środków społecznego przekazu oraz wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Zastępuje je obowiązkiem rozpowszechniania informacji pochodzących od nadawcy państwowego i koncesjonowaniem tego przywileju wobec nadawców prywatnych.
Jeżeli planowane przepisy zostaną uchwalone, to pierwsze pięć kanałów operatorzy będą musieli zarezerwować dla kanałów TVP. Dodatkowo kolejne 25 kanałów, na zasadzie „must carry / must offer” obowiązkowo operatorom narzuci Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. A związane z tym koszty, konieczność renegocjacji zawartych umów, problemy techniczne? Niech się martwią przedsiębiorcy.
Nie ma żadnego – ani prawnego, ani logicznego – uzasadnienia dla takiej operacji. System telewizji kablowych w Polsce ukształtował się na zasadach rynkowych i na takich zasadach funkcjonuje. Wejście w życie „lex pilot” będzie, po pierwsze, kosztowną i nieuzasadnioną ingerencję w sferę, w którą państwo ingerować nie powinno, po drugie zaś – jaskrawym naruszeniem wolnej konkurencji na rynku medialnym. Z faktu, że na mediach publicznych ciąży obowiązek realizowania misji, nie wynika absolutnie uprzywilejowanie względem innych nadawców. A już rozwiązanie, zgodnie z którym wybierana przez polityków i częściowo złożona z polityków Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma decydować, które kanały zajmą uprzywilejowaną pozycję, a które trafią poza taką listę, jest jaskrawym nadużyciem. To trochę tak, jakby urzędnicy z politykami decydowali, które tytuły prasowe mają być w punktach sprzedaży eksponowane, a które schowane pod ladę.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy: tego rodzaju rozwiązania powinny być rzetelnie omawiane z tymi, których dotyczą – z operatorami i nadawcami. Nie można tak kontrowersyjnej sprawy załatwiać „wrzutką” do ustawy, w dodatku w roku wyborczym. Jak przedsiębiorcy mają mieć zaufanie do państwa, do tych, którzy stanowią prawo, skoro stosuje się wobec nich chwyty poniżej pasa?