Gdyby autor kabaretowych przebojów międzywojnia, Konrad Tom, tworzył współcześnie, zapewne zamiast skeczu „Sęk” (rozsławionego przez Kabaret Dudek) napisałby scenkę pt. „Rura”.
Wydarzenia ostatnich kilkunastu dni związane z memorandum w sprawie budowy gazociągu Jamał II, stanowić mogą bowiem doskonały materiał dla satyryków.
Sytuacja ta nie śmieszy, gdy pomyślimy o negatywnym wpływie całego zamieszania wokół memorandum na wizerunek Polski. Co gorsza, powracają niepokojące tendencje, by „dobrych polityków” przeciwstawić „złym menedżerom”.
prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego "Teraz Polska"
Uprzedzając ewentualne pytania, na samym wstępie deklaruję: nie zamierzam oceniać pomysłu budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego przez terytorium Polski. Niech na ten temat wypowiadają się eksperci energetyczni i paliwowi. Chciałbym jedynie skłonić do refleksji nad tym, co pozostanie po całej awanturze o Jamał II na płaszczyźnie budowy reputacji Polski i postrzegania, także za granicą, polskiej klasy politycznej.
Wszystkim wypowiedziom, publikacjom i aktualnościom pojawiającym się na temat tej sprawy, przygląda się bowiem nie tylko polski wyborca. Patrzą na nas również dziennikarze, politycy i eksperci z innych europejskich krajów.
Trudne sprawy wymagają przede wszystkim spokojnego wyjaśnienia i zrozumienia. Im więcej ustali się w ciszy gabinetu, by potem wyjaśnić to opinii publicznej, tym lepiej.
W przypadku memorandum, politycy opozycji na wyścigi zaczęli zabierać głos, zanim jeszcze poznali szczegóły sprawy. Z kolei politycy koalicji rządowej milczeli zbyt długo, uwiarygadniając tym samym zarzuty przeciwników, że kompletnie byli zaskoczeni kwestią dokumentu. Dopiero wypowiedź szefa rządu, udzielona kilka dni po informacjach medialnych o memorandum, zdołała nieco stonować atmosferę i sprowadzić całą dyskusję do właściwego poziomu.
Czym jest bowiem memorandum, którym od ponad dwóch tygodni żyje polska scena polityczna? To, jak zaznaczył Andrzej Szczęśniak w „Pulsie Biznesu”, niskiej rangi dokument techniczny. Obie strony, polska i rosyjska, deklarują w nim, że zbadają możliwość i sens realizacji projektu inwestycyjnego. Żadnych dalej idących zobowiązań tam nie ma – co przyznali nawet krytycy.
O co więc chodzi? Jak nie wiadomo o co, to - jak doświadczenie uczy – o politykę…
My, Polacy poznaliśmy już dobrze niuanse szermierki uprawianej między opozycją a rządem. Dla obserwatora z zewnątrz cała sytuacja może być jednak zdumiewająca. Polska najpierw protestowała, gdy Rosja z Niemcami wymyśliły projekt gazociągu po dnie Bałtyku z ominięciem Polski. Teraz, gdy pojawia się propozycja budowy gazociągu przez polskie terytorium, również słychać gwałtowne protesty. O co więc tym Polakom chodzi?
Istnieje co prawda teoria o zarządzaniu przez chaos, ale z pewnością nie jest to właściwe narzędzie do budowania pożądanego wizerunku kraju.
Przy okazji toczącej się dyskusji, pojawiły się głosy, że to menedżerowie wprowadzili w błąd polityków. Taka deklaracja, przed oficjalnym wyjaśnieniem wątpliwości związanych z memorandum, budzi w nas jak najgorsze skojarzenia – o stereotypach dotyczących wizerunku przedsiębiorców i konsekwencjach „czarnej legendy” pisałem tydzień temu.
Istnieje bowiem ryzyko, że opinia publiczna pozostanie w przekonaniu słuszności spiskowej teorii o knujących, suto opłacanych menedżerach władających naszą gospodarką.
Podjęte ostatecznie przez premiera Donalda Tuska decyzje pokazały jednak, że – póki co – nie ma zgody na unikanie przez polityków odpowiedzialności poprzez spychanie winy na menedżerów. Takie praktyki trudno byłoby bowiem pogodzić z oficjalnymi zachętami kierowanymi do młodych ludzi, by wybierali i budowali karierę w Polsce. Czy ukoronowaniem tej kariery miałby być publiczny pręgierz?