Specjalista ds. marketingu online. Prowadzi szkolenia, konsultuje, pomaga realizować działania promocyjne.
Chodzi o serwis Tingo, który wystartował 22 marca. Stronę przygotowali twórcy TripAdvisor - największej światowej bazy opinii o usługach turystycznych.
Jak to dokładnie działa?
Załóżmy, że rezerwujesz nocleg na 2-3 tygodnie przed przyjazdem. Od tego momentu Tingo analizować będzie zmiany ceny za twój typ pokoju w wybranym hotelu.Jeśli cena spadnie - Tingo automatycznie dokona ponownej rezerwacji na ten sam termin, zwracając ci zaoszczędzone pieniądze.
Serwis stara się przekonać użytkowników publikując proste statystyki, oparte na analizie cen pokoi w okresie od września 2011 do stycznia 2012. Okazuje się, że przy rezerwacji z 4-tygodniowym wyprzedzeniem, aż 40% użytkowników mogłoby liczyć na średni zwrot w wysokości ok. 50 dolarów.
Szukamy haczyka
System uznany został za jedno z najciekawszych przedsięwzięć w branży turystycznej online. Nie znaczy to jednak, że Tingo nie posiada ograniczeń. Jak pisze Ric Garrido z USA Today, usługa "refundacji" kosztów nie dotyczy rezerwacji bezzwrotnych - czyli takich, których po prostu nie możemy anulować. A właśnie ten typ rezerwacji wykorzystywany jest przez hotele do konstruowania najbardziej atrakcyjnch ofert cenowych.
Tingo nie zagląda wszędzie
Co więcej, Tingo analizuje ceny publikowane wyłącznie w serwisie rezerwacyjnym Expedia (z którym związany jest również TripAdvisor). A przecież tego typu stron jest więcej - najpopularniejsze to Booking oraz HRS. Tu jednak nie powinno być problemu - podpisując umowy z serwisami rezerwacyjnymi hotele zobowiązane są zachować tzw. Rate Parity, czyli utrzymywać stałe ceny w każdym z systemów.
Co ze stronami hoteli?
Inną sprawą są jednak strony domowe hoteli. Właśnie tam najczęściej znajdziemy najlepsze stawki i oferty promocyjne - hotele robią bowiem wszystko, aby podnieść ilość rezerwacji dokonywanych w ten sposób.
Chodzi oczywiście o pieniądze - pokoje rezerwowane na stronie hotelu nie są obarczone prowizją dla systemu rezerwacyjnego. A wysokość takiej prowizji sięgać może nawet kilkudziesięciu procent. Problem w tym, że na strony hoteli Tingo również nie zagląda.
- Aby rezerwacja przez Tingo się opłaciła, musisz być pewien refundacji na poziomie ok. 10%. W przeciwnym razie lepiej dokonać rezerwacji na stronie hotelu - pisze Ric Garrido.
Podsumowując
Moim zdaniem Tingo może być ciekawym narzędziem dla osób, które dokonują rezerwacji z bardzo dużym wyprzedzeniem. Wówczas faktycznie możemy liczyć na opłacalne zmiany wysokości stawek. Kłopot w tym, że tzw. booking window (czyli okres między dokonaniem rezerwacji a pobytem) w hotelarstwie nieustannie się kurczy - goście coraz częściej dokonują rezerwacji na kilka dni lub nawet na dzień przed przyjazdem.
Inną sprawą jest kwestia zarządzania ceną pokoju. W hotelarstwie częściej mówimy o ofertach "First Minute", niż "Last Minute". Co to oznacza? Gdy hotel ma coraz mniej wolnych pokoi, ich cena najczęściej rośnie - bo mając gwarancję odpowiedniego obłożenia obiekt zaczyna windować stawki (co mu się najczęściej opłaca). W tym sensie Tingo w niczym nam nie pomoże.
Jak będzie z rezerwacjami dokonywanymi odpowiednio wcześnie? Czekamy na pierwsze statystyki Tingo - od nich zależeć będzie powodzenie tego eksperymentu.