Zadziwiającym jest, że chyba nikt w Unii Europejskiej nie analizuje Megatrendów, nie zastanawia się nad strategiami obronnymi, nie buduje koalicji, nie szuka sojuszników.
- używania produktów jednorazowych lub szybko zużywających się (FMCG)
i to się nawet udaje.
Deklarujemy jednocześnie:
- podniesienie konkurencyjności europejskiej gospodarki
- podniesienie jej innowacyjności
- redukcję nie tylko europejskiej, ale i światowej emisji
- naprawę europejskich finansów
- zwiększenie europejskiego zatrudnienia (lub zmniejszenie bezrobocia, co prawie na jedno wychodzi)
- trwały (!) i zrównoważony (!) rozwój (!)
i widać wyraźnie, że guzik z tego wychodzi – rezultaty są wręcz odwrotne. A im więcej deklarujemy, tym mniej osiągamy. Im mniej osiągamy, tym więcej deklarujemy. Zaklęty krąg, czy co?
Nie, to po prostu syndrom Eurotytanika. Nikt, przy władzy, nie przyzna się do błędu. Jest nawet gorzej – wskazujący na prawdziwe błędy nigdy władzy nie uzyskają, bo nie odważą się zaproponować działań naprawczych. Wtedy nikt ich nie wybierze, bo działania te byłyby zbyt bolesne. Dlatego, zamiast orać pole pod chleb, organizujemy igrzyska. I orkiestra gra.
Nie twierdzę, że powinniśmy się zatrzymać i zawrócić – bo to operacyjnie nie jest możliwe, nie wyłączymy ciężkiego przemysłu na świecie, co najwyżej wypędzimy go z Europy. Ale może powinniśmy chociaż zacząć skręcać? Czego na Nowy Rok życzę.