Leseferyzm contra etatyzm, libertarianizm contra komunizm, w gruncie rzeczy dysputa polityczna polega na znalezieniu optymalnego punktu pomiędzy tymi ekstremalnymi biegunami – mam tu na myśli prawdziwą dysputę polityczną, a nie opluwanie się jadem w wyścigu o władzę. Niektórzy twierdzą, że chodzi o odwieczną sprzeczność pomiędzy absolutną wolnością a absolutnym bezpieczeństwem a nawet próbują nazywać tę sprzeczność dychotomią twierdząc, że absolutna wolność musi oznaczać rezygnację z bezpieczeństwa a absolutne bezpieczeństwo oznacza rezygnację z wolności. I zapewne można tak to widzieć wpadając w pułapkę dychotomii myślenia, jeżeli widzi się tyko końcowe punkty skali, ale oprócz prawicy i lewicy jest również centrum – a w każdym razie powinno być – takie centrum, w którym poszukuje się równowagi pomiędzy poziomem bezpieczeństwa a zakresem wolności.
Jak już wiemy gospodarka w 100% planowana istnieć nie może. A czy może istnieć gospodarka nieregulowana, czyli 100% anarchizm gospodarczy? Takiego eksperymentu, od czasów pikekantropa, nikt jeszcze nie próbował, ale domyślamy się, że jego rezultat byłby opłakany. Koniecznością jest więć określenie optymalnego poziomu regulacji i związanego z tym poziomu wtórnej dystrybucji, której niektórzy liberałowie nie lubią. Optymalnego znaczy w tym przypadku możliwie najmniejszego. Obowiązuje tu zasada subsydiarności, która mówi, że władza (regulacja) powinna mieć znaczenie pomocnicze, wspierające w stosunku do działań jednostek, które ją ustanowiły; zaś tam, gdzie nie jest to konieczne, władza powinna pozwolić działać społeczeństwu obywatelskiemu, rodzinom, wolnemu rynkowi. Niestety są takie obszary, w których rynek i/lub obywatele sami sobie nie poradzą – tam potrzebny jest wysiłek wspólny, organizowany przez struktury państwowe. Pamiętajmy, że w demokracji struktury te powołujemy głównie by służyły obywatelom, a nie po to aby wymuszały służbę obywateli – ta ostatnia powinna wynikać z przekonań wykształconych przez wychowanie a nie z opresyjnego przymusu.
Energetyka nie jest tu wyjątkiem. Regulacja i wtórna dystrybucja też są tu niezbędne.Niektóre jej przypadki są ewidentne, inne mogą być bardziej dyskusyjne, oto przykłady:
- regulacja rynku poprzez wprowadzanie systemu koncesjonowania niektórych form działalności gospodarczej (???);
- kontrola cen, szczególnie w przypadku braku konkurencji na rynku, np. monopole naturalne – przesył, dystrybucja lub monopole (oligopole) rynkowe – w Polsce gaz ziemny i energia dla gospodarstw domowych (taryfa grupy G) (!!!);
- bezpośrednie finansowanie niektórych inwestycji gospodarczych z kasy państwowej, np. koncepcja spółki Inwestycje Polskie (?);
- systemy wspierania różnych typów działalności, które są pożądane z ogólnego punktu widzenia (strategicznego, makroekonomicznego, środowiskowego, społecznego itp. itd.) ale same nie bronią się na naturalnym rynku, np. systemy wsparcia dla elektrociepłowni, źródeł odnawialnych, produkcji biogazu, utylizacji metanu, efektywności energetycznej, termomodernizacji budynków, promocji budownictwa niemal zero-energetycznego (pasywnego) itp. itd. – wykorzystywany jest tu cały pakiet narzędzi wsparcia: „kolorowe” certyfikaty, taryfy „karmiące”, dotacje, preferencyjne kredyty, ulgi podatkowe (raczej nie w Polsce) (!!);
Do bardziej dyskusyjnych form należą:
- „ratowanie” upadających przedsiębiorstw przez preferencyjne kredyty, oddłużanie i ew. przejmowanie upadłych przedsiębiorstw na własność skarbu państwa (??);
- bezpośrednie dotacje do nierentownych przedsiębiorstw (???);
- skupowanie przez państwo nadmiaru niektórych towarów i ich późniejsze sprzedawanie w celu utrzymania stałego poziomu cen (?);
Wiele regulacji i państwowej interwencji odbywa się na rynku finansowym. Działają tu głownie Minister Skarbu, Minister Finansów, Narodowy Bank Polski oraz Rada Polityki Pieniężnej:
- gra na rynkach finansowych poprzez posiadanie pakietów akcji wybranych przedsiębiorstw (???);
- emisja własnych papierów wartościowych (np. obligacji) (!/?);
- bezpośrednia interwencja w rynek walutowy – polegająca np. na utrzymaniu kursu własnej waluty przez wykupywanie obcych walut na rynku wewnętrznym (!/?);
- płynna regulacja podstawowych stóp procentowych, zapobiegająca potencjalnym, niekorzystnym zjawiskom na rynku (!!);
- stosowanie systemu, którego celem jest nie tylko pozyskiwanie środków do budżetu państwa, ale także regulacja rynku przez np. różnicowanie stóp podatkowych w różnych sektorach gospodarki, czy ulgi na inwestycje (!/?);
Na świecie istnieją rozwiązania interwencjonistyczne, które uznawane są liberalne np.:
- regulacja rynku poprzez nakazowe rozbijanie naturalnych i wymuszonych monopoli zagrażających utrzymywaniu prawdziwej konkurencji (!!!);
lecz także takie, które są charakterystyczne dla gospodarek autorytarnych:
- zakaz lub znaczące limitowanie możliwości handlu walutami i używania walut innych niż oficjalne (???);
- ograniczanie importu (np. poprzez cła zaporowe) (??);
- wprowadzanie monopolu państwowego w niektórych sektorach gospodarki, np. produkcji mocnych alkoholi (???);
- zabranianie produkowania i korzystania z niektórych towarów – np. prohibicja alkoholowa (???) lub narkotyków twardych (!!!);
Są też takie interwencje, które uważane są za całkowicie „naturalne” np.:
- ustalanie płacy minimalnej;
- „pompowanie” pieniędzy na rynek poprzez pomoc socjalną (np. zasiłki dla bezrobotnych);
- regulacje rentowe i emerytalne;
Wszystko to razem prowadzi do konkluzji, że interwencjonizm może być tak dobry jak zły, co jest zresztą przymiotem wielu narzędzi – tak młotka jak i skalpela, z natury są pomocne, choć mogą być mordercze. Zarzut „Jedyne co jest niefajne to lobbing REDYSTRYBUCJI nazywanej DOPŁATAMI. W przyrodzie jest tak że aby komuś dać - komuś trzeba ZABRAĆ !” uważam za nietrafny, głownie dlatego, że demonstracje moich poglądów słabo wpisują się w polskie, emocjonalne rozumienie słowa lobbing. Chyba, że uznamy, iż Budda, Konfucjusz, Gandhi, Martin Luther King byli lobbystami, że wymienię głosicieli idei z poza naszego kręgu kulturowego – aby nikogo nie urazić. Wymieniłem znane nazwiska, co nie oznacza, że się z nimi zrównuję – gdyż się do nich porównuję. Porównywać się przecież trzeba do wzorca.
Uświadomić sobie trzeba, że rooseveltowski New Deal w czasie kryzysu (lata 30.) był przykładem interwencjonizmu a leninowski NEP (lata 20.) przejawem liberalizmu – proszę, nie wyciągajcie stąd wniosku, że kocham Lenina. Polityka Unii Europejskiej oficjalnie gloryfikująca liberalny model rynku w praktyce jest często interwencjonistyczna (rolnictwo, klimat, innowacyjność). Chcąc nie chcąc musimy tę trochę schizofreniczną (hipokrytyczną?) politykę implementować – „Kiedy przyjdziesz między wrony, musisz krakać jako ony”. (Po angielsku to nawet dosadniej: „when in Rome, do as the Romans do”). I znowu – proszę, nie wyciągajcie stąd wniosku, że kocham Unię!
Do dziś jestem pod wrażeniem definicji polityki centrową sformułowanej ongiś (ponad 20 lat temu) przez wybitnego polskiego polityka: „Centrum, w odróżnieniu od lewicy i prawicy, nie zna „z góry” żadnych, jedynie prawidłowych, rozwiązań, Centrum za każdym razem musi przeanalizować wszystkie opcje, i wybrać spośród nich najlepszą. To musi trochę trwać, ale jest optymalne. Droga Centrum jest najkrótsza”. Polityk ten wyznawał wtedy liberalną zasadę „silnego państwa minimum”. Tym politykiem był Jarosław Kaczyński – proszę, nie wyciągajcie stąd wniosku, że kocham Kaczyńskiego.
Prowadzenie dystrybucji wtórnej jest jednym z zadań Państwa, zgadzam się, że zgodnie z zasadami pomocniczości i państwa minimum należy tę wtórną dystrybucję minimalizować, a raczej optymalizować. Ale nie należy jej potępiać w czambuł i wyrzucać do kosza. A środki na wsparcie budownictwa pasywnego możemy znaleźć choćby w kwotach uzyskiwanych przez nasze państwo z aukcji uprawnień do emisji CO2 – muszą ruszyć w tym roku, a uzyskane środki nie powinny być zużyte np. na emerytury pomostowe itp.
Motto ex post: Ci którzy rezygnują z wolności w imię bezpieczeństwa,
nie zasługują na żadne z nich. Thomas Jefferson;