Przychylam się do poglądu p. Elizy Michalik. Koledzy dziennikarze w obawie przed zarzutem braku demokracji w ich programach zapraszają tych, którym nie powinno się właściwie udzielać głosu.
Dziennikarka, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji, laureatka wielu dziennikarskich nagród. Jest jedyną polską dziennikarką zgłoszoną do Pokojowej Nagrody Nobla.
Art. 256 naszego Kodeksu Karnego Propagowanie faszyzmu lub totalitaryzmu mówi m. in.
„Kto publicznie nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść będącą nośnikiem symboliki faszystowskiej”.
Nie udawajmy, że napisów wzywających do nienawiści uczestnicy nieszczęsnego marszu nie posiadali! Nie udawajmy, że nic się nie dzieje, bo demokracja wymaga różnorodności poglądów! Różnorodności – tak, w ramach przewidzianych prawem. A prawo nie akceptuje przemocy. I nie idzie tu o eliminowanie tych panów z programów informacyjnych, lecz o odcinanie gałęzi po którą sięgają: gałęzi popularności telewizyjnej. Kto emanuje szczęściem z telewizyjnego ekranu, którykolwiek program byśmy włączyli? Niejaki Winnicki. On nas uczy jak ojczyznę, gejów i Rosjan miłować.
A poszkodowani z ulicy Skorupki jakoś na ekranach nie są widoczni. Nie jestem za tym, by pomijać milczeniem istnienie neofaszystów w Polsce, ale za tym, by przedstawiając ich – nie dawać im pola do pełnej pychy prezentacji ich karalnych z punktu widzenia prawa – poglądów. Wydaje się, że dziś więcej odwagi trzeba, by nacjonalistom i faszystom odmówić udziału w programie, niż by ich – choćby w roli rozrywkowych orangutanów – zaprosić.