Dla sklepów, hipermarketów czy stacji benzynowych jesteśmy klientami. Tymczasem chory powinien być traktowany jak pacjent, a to gwarantuje tylko apteka.
Rozmowa z prof. Barbarą Filipek, kierownik Studium Kształcenia Podyplomowego Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czy można zastąpić farmaceutę? Czy sprzedaż leków w obrocie pozaaptecznym jest bezpieczna dla zdrowia Polaków?
Czy leki to zwykły towar, a handel nimi to biznes jak każdy inny?
Uważam, że leków nie można tak traktować. Dużo się u nas mówi o braku funduszy na leczenie pacjentów, o problemach finansowych służby zdrowia, ale tak naprawdę nikt w Polsce nie policzył, ile kosztują nas wszystkie niepożądane skutki i choroby spowodowane nadużywaniem farmaceutyków. Samoleczenie w Polsce jest w tej chwili bardzo modne. Droga do specjalisty wcale nie jest prosta, a reklamy leków są wszędzie - w radiu, telewizji, w gazetach i na bilbordach. Pacjenci otrzymują taki komunikat: są dolegliwości, trzeba sięgnąć po pigułkę...
...którą można kupić wszędzie, w kioskach, na stacjach benzynowych, w supermarketach. Z procesu leczenia znikają dwa oczywiste, najważniejsze punkty: wizyta u lekarza i zakup zaordynowanych środków w aptece. A jak pani zdaniem wygląda kwestia kontroli leków, które są na wyciągnięcie ręki?
Aby lek mógł działać zgodnie z przeznaczeniem oraz powodować jak najmniej działań niepożądanych, jego jakość powinna być na jak najwyższym poziomie i nie ulegać zmianie od momentu wytworzenia, do momentu spożycia leku przez pacjenta. Wytwórca jest odpowiedzialny za zapewnienie odpowiedniej jakości preparatów leczniczych w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami, a hurtownie i apteki mają obowiązek transportowania i przechowywania produktów leczniczych zgodnie z zaleceniami producenta i/lub podmiotu odpowiedzialnego. Wszystkie placówki prowadzące obrót produktami leczniczymi (hurtownie, apteki) muszą zapewnić odpowiednie warunki ich przechowywania, np. właściwą temperaturę i wilgotność. Narażenie leków na działanie wysokich temperatur może skutkować rozkładem substancji czynnej i utratą właściwości terapeutycznych lub co gorsza powstaniem szkodliwych dla zdrowia produktów rozpadu. Główny Inspektorat Farmaceutyczny ma obowiązek kontrolowania warunków przechowywania leków w hurtowniach i aptekach. Natomiast inspekcja farmaceutyczna nie sprawdza warunków przechowywania leków w sklepach ogólnodostępnych czy kioskach. Wystarczy pójść do pierwszego lepszego kiosku, żeby przekonać się, że leki wystawione są często wprost na działanie promieni słonecznych. Nikt nie bierze z półek preparatów tam leżących i nie sprawdza, czy nie zaszły w nich zmiany, czy nie doszło do zanieczyszczeń związanych z rozkładem substancji leczniczej pod wpływem wysokiej temperatury lub zmian fizycznych spowodowanych nietrwałością substancji pomocniczych, które głównie dotyczą zmian postaci leku oraz zmian organoleptycznych, np. barwy, smaku, zapachu. Zresztą byłoby to wręcz niemożliwe. Nasze laboratoria kontrolne nie są na tyle wydolne, aby prowadzić kontrole leków we wszystkich placówkach medycznych i sklepach ogólnodostępnych w całym kraju. Tylko kupując lek w aptece, mamy pewność, że był przechowywany we właściwych warunkach; co więcej, farmaceuta w momencie wydawania leku przekaże nam informację jak działa, jak powinien być zażywany, jakie mogą skutki uboczne niezażywania lub nadużywania leku i w końcu jak powinien być przechowywany.
W przypadku leków konsekwencje sprzedaży źle przechowywanych preparatów mogą być bardzo poważne. W najlepszym przypadku ich zażycie nie przyniesie pożądanych skutków.
Oczywiście, że tak! Więcej, produkty rozkładu mogą być szkodliwe, a nawet toksyczne. Niestety, u nas system monitorowania działań niepożądanych pozostawia dużo do życzenia, nie ma nawyku zgłaszania wszystkich działań niepożądanych spowodowanych przez leki, nie ma systemu który kontrolowałby częstotliwość występowania chorób polekowych i liczył koszty, jakie w związku z tym ponosi państwo. W roku ubiegłym zgłoszono zaledwie 11 tys. przypadków, podczas gdy w całej UE liczba ta wyniosła 8 mln przypadków. Z drugiej strony, szacuje się, że około 10-15 proc. hospitalizacji jest spowodowanych działaniami niepożądanymi. Działania niepożądane plasują się w pierwszej dziesiątce przyczyn zgonu. Powstaje zatem pytanie, czy w wielu przypadkach śmierć nie jest wynikiem nadużywania łatwo dostępnych leków?
Jeden z naszych Polskich absurdów...
Kolejnym absurdem jest to, że suplementy diety, mając w składzie substancje aktywne, są produkowane i rozprowadzane bez nadzoru inspekcji farmaceutycznej. Nikt nie kontroluje, czy zgadza się deklarowana ilość substancji aktywnej oraz jakie jeszcze inne dodatki - obok substancji aktywnej - znajdują się w produkcie. Do tego dołóżmy reklamę i utrudniony dostęp do lekarza. I jakich efektów możemy się spodziewać?
Spójrzmy na niesteroidowe leki przeciwzapalne – są obecnie dostępne niemal wszędzie. Reklamy głoszą, że są całkowicie bezpieczne.
Nieprawda! Ich zażywanie może uszkodzić żołądek, powodować owrzodzenia, krwawienia z przewodu pokarmowego, zwłaszcza u osób starszych. A kto po nie sięga najczęściej? Właśnie ludzie starsi. Wiele niesteroidowych leków przeciwzapalnych szkodzi nerkom i uszkadza wątrobę. Mówi się, że paracetamol, który jest składnikiem bardzo długiej listy zarejestrowanych w Polsce produktów leczniczych, działa hamując cyklooksygenazę typu 3 w ośrodkowym układzie nerwowym i przez to nie uszkadza żołądka. Szkodzi za to wątrobie, zwłaszcza w połączeniu z alkoholem. Niestety, paracetamol jest zażywany na ból głowy po zakrapianej imprezie.
Często dochodzi też do nadużywania niesteroidowych leków przeciwzapalnych. Gdzie leży przyczyna?
Byłam kiedyś świadkiem pewnej sceny: w dużym samoobsługowym sklepie spożywczym, przy kasie, staruszka zastanawiała się nad kupnem jakiegoś środka przeciwbólowego. Młoda kasjerka doradziła jej Apap i Codipar. Kobieta zdecydowała się na zakup obu leków. Stojąc z tyłu, nie wytrzymałam i wtrąciłam się, instruując staruszkę, aby kupiła jeden lek, bo one niczym się nie różnią. A kiedy będzie już w domu, zażyje jeden lek, który nie zadziała, sięgnie po drugi, przekroczy dawkę i zniszczy sobie wątrobę. Na co oburzona kasjerka naskoczyła na mnie z pytaniem, skąd ja to niby wiem? Odpowiedziałam jej, może trochę niegrzecznie, że posiadłam umiejętność czytania ze zrozumieniem, i że na opakowaniu - oprócz nazwy handlowej – jest umieszczona nazwa rodzajowa. Kasjerka w końcu przyznała mi rację. Z drugiej strony, czy można mieć pretensje do ekspedientek w sklepach? Ich zadaniem jest sprzedawanie dostępnych w sklepie produktów. Na kim w takim razie spoczywa odpowiedzialność za ewentualne przedawkowanie i uszkodzenie wątroby starszej pani przez toksyczne metabolity leku?
Gdyby poszła do apteki byłoby inaczej?
To oczywiste. Otrzymałaby jeden lek przeciwbólowy z informacją o dawkowaniu i nie łączeniu dwóch leków o tym samym działaniu. Jeszcze inna sytuacja. Proszę sobie wyobrazić pacjenta z nadciśnieniem, który idzie do lekarza, gdzie dostaje receptę na leki na nadciśnienie. Nie przyznaje się jednak, ile - poza preparatami zaordynowanymi - zażywa niesteroidowych leków przeciwzapalnych zakupionych poza apteką. Leki te są odpowiedzialne za zatrzymanie sodu i wody w organizmie oraz za podniesienie ciśnienia, czyli w konsekwencji za osłabienie lub całkowite zniesienie skuteczności przepisanych leków hipotensyjnych. Trudno zatem odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy przepisany lek hipotensyjny jest nieskuteczny i trzeba go zmienić, czy jest to wynik niekorzystnej interakcji między lekiem hipotensyjnym a niesteroidowym lekiem przeciwzapalnym, który pacjent kupił rano w osiedlowym sklepiku razem z bułkami.
Czy pani zdaniem prawne ograniczenie dostępności leków tylko do aptek rozwiązałoby problem?
Zdecydowanie tak. I nie odbyłoby się to kosztem pacjenta. Sklepiki, hipermarkety czy stacje benzynowe traktują nas jak klientów. Natomiast jeśli kogoś boli głowa, ma jakąś dolegliwość, to powinien być traktowany jak pacjent. O ile kiedyś aptek było jak na lekarstwo, o tyle dzisiaj mamy je niemal na każdej ulicy. Apteki pod względem dostępu do leków całkowicie zaspokoiłyby potrzeby Polaków. Podkreślam wszystko, co jest lekiem, co zostało jako lek zarejestrowane, powinno być dostępne tylko w aptekach. Nie ulegajmy naciskom producentów, zostawmy leki w rękach specjalistów od leków.
Może gdyby pacjenci konsultowali się – jak zachęcają reklamy – z lekarzem lub farmaceutą – nie byłoby problemu?
Przecież to jest mydlenie oczu. Uważa pan, że jeśli ktoś kupuje lek w osiedlowym sklepiku, to później idzie do apteki albo do lekarza skonsultować się jak ma ów środek stosować? Większość nie czyta ulotek, a coraz częściej korzysta z opinii zamieszczonych w internecie przez anonimowe osoby lub radzi się znajomych.
Bywa też, że niektóre leki celowo używane są niezgodnie z tym, co zalecają lekarze.
We wrześniu w gimnazjach krakowskich nauczyciele rozdawali rodzicom ulotki, aby zwracali uwagę na zawartość tornistrów swoich pociech, czy aby w nich nie ma w opakowań po lekach zawierających substancje psychoaktywne, takich jak: pseudoefedryna, efedryna czy dekstrometorfan. Czy zatem powinno być tak, że dziecko może kupić tego typu leki w zwykłym sklepie, bez żadnych ograniczeń? Przepisy w tym zakresie są śmieszne. Preparaty z zawartością pseudoefedryny 30 mg lub 60 mg są dostępne bez recepty, a dopiero preparaty z zawartością 120 mg tej substancji można kupić jedynie na receptę. A co stoi na przeszkodzie zażyć 2-4 tabletki aby uzyskać efekt? Rozwiązanie problemu nadużywania tego typu leków przez młodzież jest proste – wszystkie substancje, które działają psychoaktywnie powinny być dostępne tylko w aptece i to z ograniczeniem ilości sprzedawanych opakowań.
A może po prostu łatwiej byłoby przeprowadzić szeroko zakrojoną skierowaną do pacjentów akcję edukacyjną, traktującą o tym, że leki należy traktować z należytym respektem?
Zgadzam się. Działania te można jednak połączyć. Wprowadzać zmiany w systemie i edukować społeczeństwo.
Podsumowując, jakie zmiany są konieczne?
Wszystkie preparaty, mające status leków OTC, powinny wrócić do aptek. Bezwzględnie należy wyplenić reklamę leków i suplementów diety z mediów. Do tego warto pomyśleć o rozszerzeniu uprawnień farmaceutów, aby pacjentom zapewnić opiekę farmaceutyczną z prawdziwego zdarzenia.